Data: 2003-06-04 22:41:35
Temat: Re: Problemy - po co?
Od: Nela Mlynarska <n...@n...security.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Habeck napisał(a):
> Szczęście to coś co siedzi
> głębiej.
Noo ... czasem bardzo głęboko ...
A tak naprawdę to nie musi być żadnej huśtawki. Ani szczęścia. Ani
nieszczęścia. Pozwalam sobie na podleganie im na własny użytek. Aby
siebie stymulować. Aby oddziaływać na innych. Aby się kręciło.
Jak napisał nie tylko prorok. Takie zmiany są w naszej naturze.
Żyjemy w świecie, w którym zachodzą cykliczne zmiany. Jest czas zasiewu
i czas zbioru. Jest czas rodzenia i czas umierania. Jest czas radości i
czas smutku. Mamy pory roku. Mamy przypływy i odpływy morza. Mamy plamy
na słońcu, okresy wzmożonej i osłabionej aktywności słońca (innych
gwiazd?). Cywilizacje rodzą się rozwijają, osiągają apogeum, aby
następnie upaść. Powstają nowe. I tak w kółko. I my w kółko. Kółka są
większe, mniejsze. Kręcą się. Zazębiają. Wspierają swój ruch, albo
przeciwdziałają. Kręcą się. Jeśli nasze samopoczucie uzależnimy od
rzeczy z tego świata - będzie ono podlegało prawom tego świata. Będzie
falowało.
Mogłabym nie uzależniać mojego szczęścia od tego od czego uzależniam.
Mogłabym zrezygnować z mojego niezadowolenia/dyskompfortu/nieszczęścia,
ale to trudne. Wtedy byłoby mi dobrze. Wtedy nie oczekiwałabym niczego ...
a przecież oczekuję. Jeśli przestanę oczekiwać, ... będę bardziej
szczęśliwa, czy mniej?
Wymądrzam się. Nie mogę nie podlegać. Chyba, że się czymś naszprycuję,
aby mnie napięcie przedmiesiączkowe nie dopadało i abym nie odczuwała
tego głębokiego poczucia bezsensu i cierpienia.
A w ogóle Puchaty ... Ty tak zatrolować chciałeś? Bo prawdę mówiąc
jestem zaskoczona takim pytaniem od Ciebie?
Idę spać
pozdrawiam,
półprzytomna Nela
|