Data: 2008-09-07 20:26:31
Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: vonBraun <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka wrote:
> Ja nie miałabym serca, przyznaję sie.
Nie widzę też siebie w takiej roli (z innych powodów)
Natomiast przypomniałem sobie, że jedna z koleżanek z pracy, która
późno wyszła za mąż i urodziła jedno dziecko dobrze po trzydziestce
doadoptowała sobie drugie. Kiedy z pewnym zdziwieniem pytałem "o co
chodzi????" wyjaśniła, że nie chce ryzykować porodu (już pierwszy
przebiegł z komplikacjami i skutkował też pewnymi następstwami u
dziecka). Zawsze chciała mieć dwoje dzieci i w ten sposób
rozwiązywała problem lęku przed urodzeniem dziecka
niepełnosprawnego. Ominięcie kilku tygodni połogu to wg niej
dodatkowy zysk. Nie wiem co z tego wyszło w perspektywie
kilkuletniej bo straciłem z nią kontakt, ale pomysł brzmiał
racjonalnie choć jakoś tak "egoistycznie" - przecież kobieta powinna
rodzić dzieci w bólu i męce... a nie po prostu je sobie
"dobierać"!!!! ;-))
> Tak, ale jak długo dziecko (najpierw małe, więc niekonsekwentne,
> niezdolne do podejmowania takich zadań na stałe, a potem większe,
> więc krytyczne) jest w stanie wytrwać w tej pięknej roli? Uważam,
> że BARDZO krótko - tj. do pierwszego starcia z rzeczywistością, no
> nie ma siły, to za duży ciężar na barki dziecka i nie wiem, jak
> można go na nie wkładac...
Tego nie "czuję" do końca, czy ów jak piszesz "ciężar" to tolerancja
uczucia zazdrości, czy jeszcze jakiś negatywnych emocji? Jeśli tylko
zazdrość to akurat pojawia się przecież w rodzinach w których nie ma
adoptowanego rodzeństwa, przyczyny są raczej identyfikowalne i do
poradzenia sobie siłami przeciętnej rodziny.
pozdrawiam
vonBraun
|