Data: 2010-12-21 20:54:32
Temat: Re: Sernik z Marsa
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Tue, 21 Dec 2010 21:21:21 +0100, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Tue, 21 Dec 2010 21:01:26 +0100, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> No tak, żeby tradycji stało się zadość, powinnam pójść do młyna, zakupić
>>>> mąkę,
>>> Bez przesady, bo dojdziesz do własnego poletka i żaren.
>> Jakieś 20 lat mieliśmy z czym jechać do młyna. Własnych żaren nikt nie
>> posiadał.
>>
>>>> udać się na wieś po jaja i ser,
>>> Jeśli się ma możliwość...
>> Ma się nadal. Tylko po co? Jajka zużywam na bieżąco, a wiejskiego sera
>> nie znoszę.
>
> Gdybys wiedziała, jak wygląda produkcja tego "miejskiego"..
Wygląda, jak większość gotowców.
>> Dla mnie ten smak jest paskudny, tak samo jak mleko prosto
>> od krowy.
>
> Od brudnej krowy - owszem. Ale nie od takiej, która jest MYTA :-)
Sugerujesz, że moi dziadkowie mieli brudne krowy? :>
>>>> mak moczyć w wodzie, skórkę z
>>>> pomarańczy powinnam samodzielnie kandyzować miesiąc wcześniej,
>>> Ty nie musisz. Ja tak robię, ale skórkę kandyzuję zwykle tylko parę dni
>>> wcześniej, czasem znacznie wcześniej, po prostu wtedy, kiedy mam dużo
>>> skórek - kandyzuję i pakuję w słoiczki albo zamrażam. Tak samo przygotowuję
>>> rodzynki - zamiast je moczyć smażę w SYROPIE CUKROWYM i pasteryzuję w
>>> słoiczkach, przed użyciem dokłądnie odcedzam na sicie. Jakość nie do
>>> porównania.
>> To prawda jakość nie do porównania, ale kto ma na to czas? Chyba nie ci
>> 3-etatowcy, prawda?
>
> To się robi przy okazji gotowania obiadu. Kilka dni z rzędu. Bo chyba nie
> powiesz, że obieranie pomarańczy czy umycie rodzynków i wrzucenie tego do
> wody z cukrem to jakaś specjalnie czasochłonna czynność jest.
Dla niektórych czasochłonne jest obranie ziemniaków, stąd gotowe pyzy,
pierogi, fasolka po bretońsku w słoiczkach, flaczki, kopytka i cała
reszta garmażeryjnych produktów.
>> Fakt, że ludzie i tak chcą coś zrobić samodzielnie i szukają produktów
>> dobrej jakości, jest już sporym wysiłkiem włożonym w gotowanie rzeczy
>> tradycyjnych.
>
> Owszem, ale i tak można się naciąć na te "dobre" produkty. tak więc jedynym
> "pewniakiem" jest tutaj własna praca. Niestety.
Na którą większość osób nie ma czasu ani ochoty.
>>>> wtedy
>>>> mogłabym powiedzieć, ze upiekłam np prawdziwy serniko-makowiec.
>>> Nie chodzi o pochodzenie surowców, tylko o nomenklaturę.
>>> Robisz leguminę, a nie ciasto.
>> http://pl.wikipedia.org/wiki/Legumina
>> http://pl.wikipedia.org/wiki/Ciasto
>
> No właśnie :-)
> Robisz leguminę. To, co robisz, zawiera się w "itp" pod pierwszym linkiem
> :-)
Konsystencja sernika nie przypomina budyniu.
>>>> Aaa zapomniałabym musiałabym sobie jeszcze w moim mieszkaniu w bloku
>>>> postawić piec kaflowy, bo kuchenka elektryczna to nie to samo
>>> Każdy krawiec kraje, jak materii staje. Nadal podkreślam, że chodzi o
>>> terminologię, czyli co-jest-co.
>> To czym wg Ciebie jest ciasto?
>
> Już napisałam. Pieczonym mącznym produktem cukierniczym, podanym w całej
> masie, ew. czymś przełożonym.
> Jak pokruszysz ciasto na okruchy i wymieszasz z sosami, masami itp, to już
> masz leguminę.
O proszę, to już nawet pleśniak nie jest ciastem.
--
Paulinka
|