Data: 2005-03-01 02:38:28
Temat: Re: Sprzedawanie intymności.
Od: "T.N." <n...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Redart napisał(a):
> Wg mnie Twoja interpretacja moich słów świadczy dobitnie o tym, że czujesz
> się do czegoś ZMUSZANY. Ale wybacz, naprawdę nie wydaje mi się, abym
> akurat ja miał coś wspólnego konkretnie z twoim poczuciem presji.
Na szczęście się tak nie czuję. Po prostu mam świadomość tego, że
istnieją i niestety pewnie zawsze będą istnieć grupy ludzi, które
chciałby narzucić swój światopogląd, nawet nie poprzez sugestię, reklamę
lub porpagowanie czegoś, ale właśnie poprzez ustanawianie zakazów
prawnych bazujących na ideologii. A to dużo bardziej niebezpiecznie niż
np. promowanie jakiegośtam stylu życia.
> Zastanawia mnie jedna rzecz w tym wszystkim. A mianowicie to, że niemal
> wszyscy mi odpowiadający w tym wątku ochoczo podchwycili "wątek polityczny"
> i lekką ręką przypisali mi "zamach na wolność", lub odwrotnie - zamach
> na Kościół Katolicki. Piękna polaryzacja poglądów ;)
Ja Twoją wypowiedź odebrałem nie tyle jako "zamach na wolność", ale jako
patrzenie na społeczeństwo wyłącznie przez pryzmat własnych wartości i
poglądów. To taki specyficzny rodzaj egoizmu ;). Tymczasem kwestie
intymności są względne i nie mogą w żaden sposób podlegać myśleniu tak
jest dobrze, a tak źle, bo takie są akurat moje wartości, którymi się w
życiu kieruję. Te wartości mogą być inne dla każdego człowieka.
> A prawie nikt nie
> zauważył, że istotę mojego posta stanowi "sfera intymna" a nie
> "wolność". Pytania, które zadałem nie brzmiały "czy ogół powinien zabronić
> jednostce", ale "czy jednoska wie, co powinna chronić przed ogółem".
I tu jest pies pogrzebany! Ty niejako ZAKŁADASZ, że jednostka powinna
chronić swoją intymność, co samo w sobie jest absurdalne. Utożsamiasz
siebie i swoje przekonania z "jednostką". A co jeśli owa jednostka
gruntownie przemyślała sprawę i stwierdziła, że intymność nie jest
niczym szczególnym, czymś co w jakiś sposób powinna "chronić"? A jeśli
dla tejże "jednostki" jedną z najważniejszych rzeczy w życiu jest
publiczne obnażanie swojej intymności? Kwestionujesz sposób myślenia
innych ludzi i ich poglądy uznając swoje za "lepsze"? Stąd już niedaleko
do nazizmu, wypraw krzyżowych i innych rzeczy, które niechlubnie
zapisały się na kartach historii. Bo widzisz odpowiedź na pytanie "czy
jednostka wie, co powinna chronić przed ogółem" wcale nie musi być taka
jak Ty byś tego chciał. I z definicji dla każdej jednostki może być inna.
> I z
> odpowiedzi wychodzi, że "jednostka wie": powinna chronić wolność.
> A to przecież jest grupa "psychologia", a nie "nauki społeczne".
A co innego może wiedzieć jednostka?
I przede wszystkim *KTÓRA* jednostka. Tobie się chyba pojęcia pomyliły.
Jednostka to 1 (słownie - jedna) osoba, a nie jakaś uogólniona "masa
ludzi". Tak więc każdą jednostkę należy traktować oddzielnie i używane
przez Ciebie sformułowania w stylu "jednostka wie", "jednostka powinna
chronić" to manipulacja językowa.
> Ja jednak uparcie wrócę do pytania "czy wie" i ponownie odpowiem: "chyba
> nie bardzo".
A nie dopuszczasz do siebie takiej myśli, że jednostka *WIE, ŻE NIE
POWINNA CHRONIĆ INTYMNOŚCI*?!?! Owszem istnieją jednostki o takich
poglądach, w każdym razie mogą istnieć. Sugerujesz, że ludzie to debile
i "chyba nie bardzo" wiedzą co robią i co powinni chronić? Bo tak to
trochę wynika z Twojego postu... Skąd możesz wiedzieć, że akurat Ty
wiesz co należy chronić, a oni nie wiedzą? Stawiasz siebie powyżej
ludzkości?
> Tego typu argumenty rzucała także moja kuzynka. "pełna swoboda, każdy
> ma wybór". Uważam, że to jest bardzo duże uproszczenie, które łatwo
> przychodzi ludziom, którzy ... tej wolności doświadczają. Ale tylko tym.
> Spróbuję znaleźć czas, by jeszcze ten temat podrążyć.
Uproszczenie????? To podrąż jeszcze ten temat, ale tym razem w takim
kierunku, że to ktoś Tobie narzuca styl życia, który Ci kompletnie nie
odpowiada, bo uważa, że "chyba nie bardzo" wiesz co robisz i pewnie
jesteś nie w pełni władz umysłowych. Ciekawe czy w takiej sytuacji życie
w zgodzie ze swoimi przekonaniami byłoby dla Ciebie "uproszczeniem".
> No niby nie ... Ale kamery do internetu coraz częściej w sklepach
> się pojawiają i w coraz bogatszej ofercie. Oczywiście: "kto nie chce, nie
> kupi,
> prawda ? Nie zechce - nie zamontuje, prawda ?".
Prawda. Wydaje mi się, że znów podchodzisz do sprawy na swoją modłę
dokonując przypisania kamery_internetowe=szkodliwość, a tym czasem
możliwe, że istnieje pan X, dla którego pokazywanie się w takiej kamerze
jest sensem życia i źródłem największego szczęścia.
> Warto jednak wspomnieć o tym, że całe szeregi potężnych umysłów - naukowców
> zajmujących się marketingiem - myślą nad tym, co zrobić "by zechciał".
> A jak już zechce, to co zrobić "żeby użył" i w ten sposób wypromował
> nowy hit na rynku.
No są i co z tego? A czemu nie powstaną szeregi potężnych umysłów
anty-marketingowców, myślących nat tym, co zrobić "by nie zechciał", "by
nie użył"?
Poza tym reklama była jest i będzie. Nie możesz stwierdzić, czy jakaś
konkretna jest dobra czy zła. Tak samo nie możesz decydować za pana X,
czy on zechce użyć danego produktu, nawet jeśli będzie on częściowo
"zahipnotyzowany" przez marketingowców.
I zauważ jeszcze jedną *BARDZO WAŻNĄ* rzecz - jeśli stajesz w opozycji
do speców od marketingu to sam stajesz się specem od marketingu! Stoisz
po prostu z drugiej strony, można powiedzieć "w konkurencyjnej firmie".
I tak jeśli sprzeciwiasz się marketingowi sprzedawania intymności
stajesz się specem od marketingu zachowania czystości. To po której
stronie są pieniądze nie ma aż takiego znaczenia, bo są jeszcze inne
czynniki, które w taki lub większy sposób mogą spowodować sugestię u
społeczeństwa. Tradycja, Kościół, moralność to też jest bardzo silny
"marketing". I nie możesz udowodnić, który z nich jest "właściwy", a
który należy ograniczać.
> Znajdą się też amatorzy ludzkiego mięsa ;). Albo samych mózgów ;))).
Zapewne. Ale to już będzie naruszanie praw jednostki przez inną
jednostkę, więc inna bajka.
T.N.
|