Data: 2014-10-30 19:29:36
Temat: Re: Sterylna kuchnia Ikselki
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 30 Oct 2014 18:55:56 +0100, Trybun napisał(a):
> W dniu 2014-10-20 21:50, XL pisze:
>> Dnia Mon, 20 Oct 2014 09:41:49 +0200, Trybun napisał(a):
>>
>>
>>> Bardziej wierzyłbym w czystość swojego kota niż w czyste łapy tego
>>> telewizyjnego fircyka.
>> Dokładnie.
>> Moje koty nigdy nie były poza domem - urodziła je kotka
>> niewychodząca, w mieszkaniu w Warszawie i stamtąd trafiły do mnie. Na sobie
>> i w sobie mają dokładnie to samo, co i ja, bo przebywamy w tym samym
>> środowisku - nie wiem, dlaczego miałabym się ich brzydzić, a jesli już, to
>> one mnie, bo to ja wychodzę. Dlatego dla ich bezpieczeństwa nie wnosimy
>> butów do mieszkania - buty zostają w sieni, do której koty nie mają
>> dostępu.
>> Co do kuchni - żadne jedzenie nie leży i nie jest zostawiane na
>> wierzchu, a koty są nauczone, że nie włazi się na stół, kiedy jemy, po
>> prostu nigdy nie dawaliśmy im jedzenia podczas naszego posiłku, więc one
>> nie kojarzą naszego posiłku z własnym. Proste.
>> Podczas naszej nieobecności nie mam wpływu na ich życie, no
>> muszą przecież funkcjinować jak koty - ale mam wpływ na to, co jest dla
>> nich dostępne, więc jak już pisałam, mam system plastikowych kloszy (np
>> kiedy chcę na chwilę wyjść, a mam na talerzu jedzenie, to przykrywam je),
>> albo po prostu zamykam kuchnię.
>> W kuchni kotymają swoje legowisko wysoko na szafce kuchennej nad
>> zlewem (bo przy kominie) i tylko tam wolno im wylegiwać się, plus na
>> krzesłach.
>> Zdjęcie "pierogi z kotem" jest dlatego szczególne i zostało
>> zrobione własnie dlatego, ze nastąpił ewenement - kot pod moją nieuwagę
>> skoczył na telewizor i stamtąd SIĘGNĄŁ do pierogów, nawet ich nie zdążył
>> dotknąć.
>>
>>
>> Z politowaniem czytam tutaj histeryczne posty na temat moich
>> kotów, po
>> prostu śmiech mnie bierze, jacy ci ludzie są zakłamani, a może po prostu
>> nie mają pojęcia o tym, że sytuację można łątwo opanować zarówno
>> wychowujac zwierzę, jak i organizując sobie pewien system postępowania
>> nazwijmy
>> to sanitarnego - zwierzę domowe niewychodzące jest dla człowieka pod
>> względem epidemiologiczno-higienicznym dokładnie jak własne dziecko, nawet
>> jego kupa zawiera jedynie to, co mu sami dostarczamy w jedzeniu i zestaw
>> bakterii istniejacych w
>> srodowisku w domu... a i tak kuweta i żwirek w niej leżący są odkażane na
>> bieżąco, są do tego specjalne preparaty w proszku. Tak więc kot w trakcie
>> i po załatwieniu "sprawy" ma też odkażone łapki, a nie zdarzyło się, zeby
>> stanął w kupę, bo to straszne czyściochy i brzydzą się nawet dotknąć swoich
>> odchodów; jak coś leży w kuwecie, to krzyczą, żeby sprzątnąć - kiedy
>> zapomnę. I wchodzą dopiero kiedy sprzątnę. Kuweta i jej zawartość jest
>> codziennie odkażana - to tylko kwestia posypania proszkiem odkażającym i
>> wstrząśniecia. Itd.
>> Tymczasem niekoniecznie umyte ręce, i to obcego człowieka, grzebiące im w
>> talerzu w restauracji osób tych
>> nie brzydzą. Zaiste zadziwiające podejście...
>
> Nic dodać nic ująć,.
No i tak właśnie myślę :-)
|