Data: 2007-10-23 19:28:35
Temat: Re: Strój do pływania (na większy biust)
Od: Carrie <carrie.mn@!gmail.com!>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu Tue, 23 Oct 2007 21:14:38 +0200, Nika wydukał(a) nieśmiało, a
wszystkim się zdawało, że to echo grało:
> Ja tez mam coś podobnego, może nie tak nasilone, jak Twoje i nikt nigdy nie
> diagnozował tego u mnie jako nerwicę (nawet mi nie wpadło do głowy, aby iść
> z tym do lekarza).
To może nie była diagnoza w dosłownym znaczeniu, tylko jak męczyłam
laryngologa, a potem endokrynologa - przy okazji innych badań, bo nie
latałam specjalnie z samą szyją - to stwierdzili, że skoro nic
niepokojącego tam się nie dzieje, to prawdopodobnie jest to odczucie
na tle nerwowym. Gdyby się zastanowić, to pewnie więcej mam rozmaitych
odruchów i zachowań, chociaż uważam się za bardzo spokojną i
zrównoważoną osobę :) Na przykład nie potrafię się przyzwyczaić do
zegarka ręcznego. Mogę całymi dniami nosić bransoletki, a zegarek mi
przeszkadza; gdy jeszcze go używałam, to zdejmowałam natychmiast po
wejściu do domu [i kładłam byle gdzie, i gubiłam milion razy]. Jednak
ten numer z szyją jest dużo bardziej uciążliwy, nawet leciutki dotyk w
okolicy zagłębienia między obojczykami doprowadza mnie do rozpaczy i
wrażenia, jakbym się dławiła. A jaki nacisk może zrobić mały srebrny
wisiorek - prawie żaden, prawda?
> W dorosłym życiu, kiedy ubieram się sama, jakoś
> podświadomie unikam rzeczy pijących pod szyją, ale kiedy opisałaś swoje
> przeżycia, od razu przypomniałam sobie to upiorne uczucie z dzieciństwa,
> kiedy mama zaciskała mi szaliczek "żebym się nie przeziębiła".
Może mnie też tak opatulano, tylko nie pamiętam...
> Może w
> poprzednim życiu zostałyśmy uduszone jak Desdemona?
Brrr... I tak samo niewinnie, jak ona? 8-)
Pozdrawiam, Carrie
|