Data: 2004-01-28 09:03:20
Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Basia Z." <jelon@USUN_TO.skpg.gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Katarzyna" :
> Przykład - gimnazjum:
>
> 1. Idę na zebranie rodziców i zamiast o problemach dzieci słyszę o
> rankingach, poziomie, olimpiadach, punktach rekrutacyjnych, pochwały
> laureatów konkursów międzyszkolnych, o uczniach, którzy rażąco zaniżają
> średnią ocen... Istny wyścig szczurów. Kiedy natomiast próbuję poruszyć
> temat problemów typu narkotyki, alkohol, agresja, kontakty międzyludzkie,
> wychowawczyni nie wykazuje jakiegokolwiek zainteresowania. Nie słyszę też
o
> kółkach wyrównawczych lub kółkach zainteresowań.
>
Są różne szkoły.
Mój starszy syn aktualnie II liceum. (Miasto ponad 100 000 mieszkańców,
upadający przemysł, duzo bezrobotnych, gimnazjum wcale nie wybierane, tylko
" z rejonu").
W gimnazjum - sporo kółek zainteresowań, kabaret szkolny, wycieczki.
Wychowawca dobrze znający swoja klasę.
Problemów z narkotykami, przemocą w tej klasie nie było.
W innych klasach głównym problemem były wagary, palenie papierosów i
alkohol, na szczęście mojego syna (ani jego klasy) to nie dotyczyło. Ale
wychowawca otwarcie o tym mówił.
Aktualnie liceum (tzw. renomowane w tym samym mieście) - kabaret, kawiarenka
literacka, rajdy górskie, "Dni gór" na które młodziez przygotowuje
prelekcje, kółko szachowe, comiesięczne wyjazdy do teatru.
I wiele innych fajnych rzeczy. W tej szkole młodzież ma co robić równiez po
lekcjach.
> 2. Moja córka, obecnie w kl.III gimnazjum.
> Ile razy wejdę do jej pokoju, zawsze siedzi z nosem w książkach, bo ma
kilka
> sprawdzianów lub przygotowuje się do konkursu lub robi ponadobowiązkową
> pracę na lepszą ocenę. Nie widzę jej z koleżankami, nie ma chłopaka, widzę
> tylko przemęczone, zestresowane dziecko, przerażone, że zabraknie jej
> punktów do wybranego liceum. Bunt, gdy o 23.00 każę wyłączyć światło w
> pokoju, bo nie zdążyła wszystkiego się nauczyć. Tłumaczę, że nauka, oceny,
> punkty to nie wszystko, że w koncu odbije się to na jej zdrowiu, ale nic
nie
> dociera.
Rany - to są takie dzieci ?
Ja mam do swojego syna pretensje wręcz odwrotne - że się wcale nie uczy. Ja
mało kiedy widzę go nad ksiażką. Głównie to spotkania z kolegami, lodowisko,
rower, basen, każdy weekend wyjazd w góry (jest na kursie przewodników
górskich). A jak już nie ma co robić - to gra na komputerze.
Uczy się chyba z 3 godz. w tygodniu i widzę ze wszystko traktuje absolutnie
mimimalistycznie - Z(akuć)Z(dać)Z(apomnieć).
Niemniej są przedmioty (biologia, matematyka, geografia), które go
interesują bardziej niż inne i w tym osiąga sukcesy. Nigdy nie robi tego
jednak kosztem swoich pozaszkolnych zainteresowań i swojego zdrowia.
> Pytam więc, czemu służy współczesna szkoła? Ma pomagać kształtować
przyszłe
> pokolenie? Ale jakie? Bezwzględnych, dążących za wszelką cenę do
osiągnięcia
> sukcesu ludzi? A co z tymi przeciętnymi dziećmi, które nie są w stanie
> udźwignąć na swoich barkach ciężaru rywalizacji. Przecież one już na
etapie
> szkolnym czują się przegrane!
> Jak tak dalej będzie, do gabinety psychiatryczne będą przepełnione.
> Ciekawa jestem Waszyc opinii na ten temat.
Tak jak piszę - są różne szkoły.
Ja się nie siliłam i nie będę silić (w stosunku do młodszego syna, który
jest aktualnie w VI kl podstawówki) o wybór gimnazjum "renomowanego" tylko
takiego, które jest przyjazne dla młodzieży.
Pozdrowienia.
Basia
|