Data: 2004-01-28 09:56:00
Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Basia Z." <jelon@USUN_TO.skpg.gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > > Ile razy wejdę do jej pokoju, zawsze siedzi z nosem w książkach,
> > Rany - to są takie dzieci ?
> > Ja mam do swojego syna pretensje wręcz odwrotne - że się wcale nie uczy.
> Również mam syna (I gimnazjum) powiatowe, nie wybierane. On nie przejmuje
> się nauką, zadowolony jest z czwórek, niewiele się uczy, ma swoje
> zainteresowania, poświęca im czas kosztem odrabiania lekcji. Czasem złości
> mnie to, ale widzę, że ma zdrowsze podejście do życia. Może tak jest
lepiej?
> Podobno tacy ludzie w dorosłym życiu lepiej sobie radzą.
Ano właśnie - mi się też tak wydaje.
Ja też nigdy w szkole nie przykładałam najważniejszej wagi do nauki, raczej
cały czas poświęcałam działalności poza szkolnej (wtedy - w harcerstwie).
W trakcie okresu miałam tróje i czwórki, przed ostatecznym zaliczeniem
przysiadałam dwa wieczory i wyciągałam na 5.
Na studiach - miałam średnią 3,5 (najniższą w grupie), bo z kolei cały czas
poświęcałam górom.
Ale studia (matematykę) skończyłam bez urlopów.
Nie osiągnęłam w życiu nadmiernych sukcesów, ale mam satysfakcjonującą i
ciekawą pracę i satysfakcjonujące zainteresowania, z których niekiedy tez
mam korzyści materialne (piszę przewodniki po górach).
Po za tym udaną rodzinę i duże grono przyjaciół z którymi podzielam
zainteresowania.
Czy czegoś więcej potrzeba do szczęścia ?
Czy musimy za wszelką cenę gonić za sukcesem ?
Pozdrowienia.
Basia
|