Data: 2004-01-29 10:29:39
Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: Andrzej Garapich <g...@n...ma.maila>
Pokaż wszystkie nagłówki
Thu, 29 Jan 2004 10:36:08 +0100, "Robbins" <r...@o...pl> pisze:
>Chyba nazbyt status społeczny utozsamiasz ze statusem materialnym. Ten
>pierwszy jest znacznie szersza kategoria.
Eeee nie....
Nigdy w życiu. Ciężko mi określić podejście słowami,
ale chodzi mi o postawę typu:
"W nauce zostają same nieudaczniki i tacy, co to
się boją wolnego rynku i prawdziwej konkurencji.
Wolą być darmozjadami na państwowych posadach
niż się sprawdzić w _PRAWDZIWEJ_ pracy".
Mi się nie chce nawet polemizować z taką postawą,
no bo jak? Każda próba przekonywania, że jest
inaczej trąci obroną zaiteresowanego.
Mi naprawdę chodzi o poziom społeczny,
a nie materialny.
Na ten drugi akurat nie mogę narzekać, bo jakoś
sobie radzę "poza nauką". To znaczy robię masę
innych rzeczy popołudniami i wieczorami, żeby
nie umrzeć z głodu, oczywiście kosztem
rodziny, nauki i pierwszego zawału przed 40-stką :-)
O hobby czy innych rzeczach nawet nie wspominam.
>A tak juz poza tematem, dlaczego ludzie tak czesto patrza przez pryzmat
>pieniedzy, posiadania, mowiac o sukcesie i szczesciu w zyciu. Czy sukces to
>pieniadze?
Od pewno poziomu nie. Natomiast poiżej pewnego poziomu,
to faktycznie ich brak staje się wielkim problemem.
Jesteśmy po prostu biedni i tyle. Aspirujemy do
kraju, w którym każdy, kto chce pracować i cokolwiek
potrafi, to stać go na normalne mieszkanie, samochód,
ubrania i wakacje. Z nawet najgorszej pensji taki status
można osiągnąć bez wypruwania sobie żył. I kiedy
się to ma, to można się zająć czymś pożytecznym,
nauką, sportem, hobby czy działalnością społeczną.
Ale kiedy pojawia się alternatywa prąd czy buty, to
sorry, ale w takiej sytuacji problem pieniędzy staje
się autentycznie pierwszoplanowy. I się marzy, żeby
już nigdy takich dylematów nie miewać.
>Ja osobiscie jestem przeciwko takiej implikacji.
A ja uważam, że od pewnego poziomu. Nie
sądzę, żebym walczył o podwyżkę pensji
z 20.000 do 25 tysięcy. Ale z 800 na 900
to tak.
>> pewnie byłbym w tym samym miejscu, gdybym więcej
>> imprezował a mniej czytał.
>
>Bardzo w to watpie. No chyba, ze znowu masz na mysli pieniadze :-).
Ja zawsze sobie powtarzam, że to jest mój wybór.
Nie narzekam na sprawy finansowe. Gdybym narzekał, zacząłbym
szukać innej pracy. Ale poki nie umieram z głodu i jakoś ten koniec
z końcem wiąże, chcę robić to co robię.
--
pozdrawiem serdecznie
Andrzej Garapich
Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią
|