Data: 2004-01-29 13:22:05
Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Joanna" <d...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Andrzej Garapich" <g...@n...ma.maila> napisał w wiadomości
news:l7gh10tdp954br8kjnqs348tvsrbhc5mo3@4ax.com...
>> To się przy okazji spytam, skoro się ujawniłaś:
> Sama chciałaś, czy rodzice Cię "pchali".
> Kiedy jest ten moment, że dziecko może samo
> decydować, czy iść dalej czy nie?
>
Pytanie nie do mnie ale odpowiem, bo poniekad mnie dotyczy. Na wlasnym
przykladzie moge powiedziec, ze tym magicznym momentem jest rozpoczecie
nauki w liceum. Wowczas podjelam decyzje iz nie pojde do liceum muzycznego.
Po dwoch miesiacach nauki w liceum nieprofilowanym, okazalo sie, ze
pogodzenie zajec w szkole muzycznej i w liceum jest niemozliwe. Postanowilam
wziac urlop w szkole muzycznej i ten urlop trwa juz od 15-tu lat ;-) Rodzice
pozwolili mi podjac ta decyzje samodzielnie. Do niczego mnie nie zmuszali i
jestem im za to naprawde wdzeczna. Obecnie zajmuje sie rzeczami zupelnie nie
zwiazanymi z muzyka, a dla przyjemnosci gram w zespole.
Mysle, ze poprostu w pewnym momencie zaczal mnie straszliwie meczyc brak
czasu na inne zainteresowania. Egzaminy, koncerty i zwykla nauka wypelnialy
mi caly czas pozaszkolny. Zawsze zazdoscilam innym dzieciom, ze maja czas na
gry, zabawy, a ja codziennie po skonczeniu zajec w szkole bieglam na zajecia
do szkoly muzycznej. Napewno duzo zalezy od tego, co dana osoba chce w zyciu
robic. Ja o muzyce nigdy nie myslalam powaznie. Chcialam, aby to bylo moje
zajecie dodatkowe. Z perspektywy czasu moge powiedziec, ze jestem bardzo
zadowolona. Bo zajmuje sie tym co lubie (dodam, ze nie jest to nic
zwiazanego z muzyka), a mozliwosc zagrania od czasu do czasu na koncercie
jest dla mnie przyjemnoscia, a nie obowiazkiem.
Pozdrawiam
Joanna
|