Data: 2005-01-15 03:01:08
Temat: Re: W RODZINIE...
Od: "iosellin" <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Tak sie przygladam calej tej dyskusji i mam nieodparte wrazenie, ze idiom
jest typowym przykladem mamusi, ktora zawsze i wszedzie bedzie szukac winnych
we wszystkich, oprocz wlasnego dziecka. Chetnie bym wsadzila taka idiom na
jeden dzien, do standardowego gimnazjum. W celach dydaktycznych, zeby
zobaczyla do czego prowadzi takie podejscie. Dzieci sa spostrzegawcze i jesli
widza, ze rodzic najpierw szuka winnego na zewnatrz *musze najpierw
porozmawiac z Zenusiem i swiadkami, czy moje dziecko jest winne* to zdazy
taka mamusie przekonac, ze jest niewinne. Chocby przykladowy Zenus tylko
zlamal olowek, to przy takiej postawie rodzica wiekszosc dzieci bedzie
przekonywalo, ze Zenus sam sobie winien. A mamusia jeszcze w to uwierzy, a
jak Zenus powie "tak, zlamalem olowek" to jeszcze pewnie mu sama przywali ;P
Dziecko *musi* wiedziec, jak cos zrobi zle, ze to jest *zle*. Nie, ze *ono*
jest zle, tylko ze to co *zrobilo* jest zle. I musi miec swiadomosc, ze
robienie rzeczy zlych niesie niemile konsekwencje. Jesli sie dziecku nie wpoi
podstawowych zasad zachowania, szacunku dla osob starszych i kultury
osobistej, to wyrastaja potem male potworki. Przyklad Olgi, z tym, ze pijany
uczen wyzywa nauczyciela od k**** jest jeszcze niczym w porownaniu z tym,
co potrafia gimnazjalisci. I najgorsze jest to, ze ich rodzice albo sa w
ogole niezainteresowani tym, co ich pociechy wyprawiaja, albo, tak jak
idiom, szukaja winnych wszedzie dokola, tylko nie we wlasnym dziecku. A jesli
takie dziecko wie, co zrobilo i widzi, ze mamusia go usprawiedliwia, to
autorytet rodzica upada coraz nizej. W rezultacie otrzymujemy rozstrojonego
nerwowo nauczyciela, knabrne dziecko, ktore uwaza, ze mu wszystko wolno i
robi co chce, oraz sfrustrowanego rodzica, ktory "nie ma pojecia, gdzie
popelnil blad, przeciez zawsze chcial jak najlepiej dla dziecka".
W sytuacjach szkolnych ideal wyglada tak: gdy nauczyciel przedstawi problem,
rodzic bez opowiadania sie za czyjakolwiek strona obiecuje, ze z dzieckiem
porozmawia i problem zalatwi a nastepnie faktycznie to wykonuje i problem
sie nie pojawia.
A najgorsze jest to, ze jak tak obserwuje i porownuje dzieci z czasow jak ja
chodzilam do szkoly (czyli 10-15 lat temu) i obecne, to widac straszliwe
zezwierzecenie. Niegdys taki urwis mial swoj honor. Nawet jak rozrabiaka i
sprawial nauczycielom klopoty, to mozna bylo do niego dotrzec, poruszyc
jakas strune, odwolac sie do czegos na czym mu zalezalo i sie przynajmniej
staral. W przypadku dzisiejszych dzieci i mlodziezy widac naprawde znaczacy
odsetek takich, wobec ktorych jest sie bezsilnym. To juz nie urwisostwo,
czy rozrabiactwo, tylko najzwyklejsze w swiecie chamstwo. I niestety,
za takie zachowanie dzieci odpowiadaja rodzice.
Uf, za bardzo sie rozpisalam.
pozdrawiam,
ios.
P.S. Nie jestem nauczycielka :)
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|