Data: 2005-01-16 12:51:44
Temat: Re: W RODZINIE...
Od: "idiom" <i...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Ja caly czas odnosilam sie do postu, w ktorym pisalas "Prosze pozwolic mi
> porozmawiać z Zenusiem i świadkami. JEŚLI wina jest po stronie mojej córki
> [...]", to Ty przywolalas w odpowiedzi swa wczesniejsza wypowiedz.
Wiesz, na grupach dyskusyjnych panuje taka zasada (składa się ona na coś co
nazywamy netykietą), że jesli odpowiadasz, komentujesz post, to piszesz pod
nim. A nie pod przypadkowym. To cholernie utrudnia interpretację tego,
co "poeta miał na myśli".
Poza tym, wyjaśnij mi, jakim cudem chęć porozmawiania z uczestnikami zajścia
(chociażby po to, by miec pewność, że własne dziecko "ściemnia") uznałaś za
szukanie winy wszędzie, tylko nie we własnym dziecku? Rozumiem, że Ty uważasz,
że wystarczy porozmawiać z nauczycielką (która w zajściu nie uczestniczyła) i z
własnym dzieckiem by miec obiektywny obraz zdarzenia?
> No ciezko to zobaczyc, zwlaszcza, ze nauczycielka nie pojedzie z jednym
> dzieckiem na pogotowie, bo jest w pracy i ma obowiazki wzgledem pozostalych
> dzieci.
A, to już zarzut nie do mnie. Nie zauważyłaś, że nie ja byłam autorką tej
części hipotetycznego scenariusza?
> Odnosze wrazenie, ze sama masz z tym problem. Chociaz takie "odwracanie kota
> ogonem" faktycznie, ciezko zrozumiec.
Tia, tia... I będziemy się bawić w odbijanie piłeczki...
Tylko zauważ, że sama udowadniasz moją teorię, z każdym postem - parę linijek
wcześniej "ustawiasz" mnie, za coś co napisała Xena....
Monika
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|