Data: 2008-01-24 14:02:11
Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Hanka Skwarczyńska <hanka@[asiowykrzyknik]truecolors.pyly>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...pl> napisał w wiadomości
news:fna5gd$l3u$1@nemesis.news.tpi.pl...
> [...] Co do buractwa zapraszającego wypowiadać się nie będę.
> Co do "nie chcieć pójść" - owszem, to może być powód. Ty nie chcesz, żeby
> narzucano Ci spotkania z cudzymi partnerami, to i Ty nie narzucaj innym,
> że mają zostawić wbrew sobie rodzinę i pójść na spotkanie z Tobą. Jeżeli
> dla nich priorytetem jest siedzenie z rodziną przed telewizorem, a nie
> pogaduszki z Tobą, to proszę, uszanuj to.
Znaczy, żeby była jasność. Mnie cudzy partnerzy zasadniczo nie
przeszkadzają, chyba że psują imprezę. Mogę sie nawet poświęcić i wytrzymać
z cudzymi dziećmi, jeśli nie będą mnie obrzucać jedzeniem :> Faktem jest, że
słysząc "spotkanie klasowe" spodziewam się raczej spotkania osób z klasy,
ale jeśli przyjęto formułę rozszerzoną, to proszę uprzejmie, ze mną jak z
dzieckiem, za rączkę i do baru. Od narzucania komukolwiek czegokolwiek też
jestem raczej daleka, mało jest rzeczy gorszych niż zaproszenie z dopiskiem
"obecność obowiązkowa". Próbuję natomiast _zrozumieć_, dlaczego niektóre
osoby tak dalece dosłownie traktują słowa "dwoje w jednym ciele", że inny
wariant uznają za buractwo. Innymi słowy - dlaczego dla niektórych fakt
posiadania męża czy żony jest równoznaczny z tym, że wszędzie, w każdym
towarzystwie i w każdych okolicznościach tenże mąż (czy żona) jest dla nich
koniecznym wyposażeniem. No nie kumam.
Pozdrawiam
H.
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
http://www.truecolors.pl
|