Data: 2017-06-26 08:45:17
Temat: Re: Zakaz, mutacje i wychowanie.
Od: "Chiron" <c...@t...ja>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <l...@l...net> napisał w wiadomości
news:oinkd4$hja$1@portraits.wsisiz.edu.pl...
> Chiron pisze:
>> Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <l...@l...net> napisał w wiadomości
>> news:oimmth$1rj$1@portraits.wsisiz.edu.pl...
>>> Chiron pisze:
>>>> Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <l...@l...net> napisał w
>>>> wiadomości news:oim9ep$od5$1@portraits.wsisiz.edu.pl...
>>>>> Chiron pisze:
>
>>>>>> Leo - przesadzasz ostro. Swoje niezrozumienie nazywasz moją
>>>>>> nieuczciwością. I nie odpowiadasz na to, o co pytam. Chyba,
>>>>>> że napiszesz, że tego po prostu nie rozumiesz - spytam raz
>>>>>> jeszcze - postaram się maksymalnie uprościć: Wyobraź sobie,
>>>>>> że po rozprawie sądowej ostatnio udało Ci się zaprosić żonę
>>>>>> i córkę do kawiarni. Usiedliście koło siebie - Ty po środku.
>>>>>> Czujesz ich zapach, dotyk, słyszysz dźwięk ich słów. Czy
>>>>>> potrafisz określić swoje uczucia, emocje - towarzyszące
>>>>>> spotkaniu z Twoją córką i żoną? Dasz radę się W C Z U Ć w
>>>>>> taką rolę? To ważne IMO pytanie - dasz radę odpowiedzieć,
>>>>>> czy nie wiesz, o co pytam?
>
>>>>> Nie muszę się wczuwać, ja WIEM jak zareagowałbym. Ale nie dane
>>>>> mi było do tego doprowadzić gdyż córka zniknęła natychmiast po
>>>>> tym jak złożyła zeznania a Teresa M. odpowiedziała "nie" na
>>>>> moją pojednawczą propozycję i zajęła się rozmową z
>>>>> towarzyszącymi jej osobami. A okazywanie uczuć musi być
>>>>> obustronne i musi mu towarzyszyć wzajemny szacunek. Jezeli
>>>>> ktoś tego nie potrafi w wieku 66 lat - tyle ma Teresa M. - to
>>>>> już się tego nie nauczy.
>
>>>> OK. Zachowujesz się trochę...nerowowo. Jak myślę - to po prostu
>>>> brak porozumienia między nami. Jeśli pozwolisz - zostawię tylko
>>>> to jedno- nie bez powodu, jak się pewno domyślasz. Oczywiście -
>>>> nie jest moją intencją być wobec Ciebie złośliwym czy też Cię
>>>> osądzać - o co mnie cały czas tu podejrzewasz. Jeśli pozwolisz -
>>>> powtórzę swoje pytanie- bo przecież na nie nie odpowiedziałeś -
>>>> ani trochę: Wyobraź sobie, że po rozprawie sądowej ostatnio udało
>>>> Ci się zaprosić żonę i córkę do kawiarni. Usiedliście koło siebie
>>>> - Ty po środku. Czujesz ich zapach, dotyk, słyszysz dźwięk ich
>>>> słów. Czy potrafisz określić swoje uczucia, emocje - towarzyszące
>>>> spotkaniu z Twoją córką i żoną? Dasz radę się W C Z U Ć w taką
>>>> rolę? To ważne IMO pytanie - dasz radę odpowiedzieć, czy nie
>>>> wiesz, o co pytam?
>
>>> Doskonale rozumiem pytanie i wiem co chciałbyś wiedzieć. I
>>> odpowiem ci teraz wprost, że nic ci nie powiem o moich emocjach. A
>>> nie powiem dlatego bo chcę by kobieta podjęła decyzję niezależnie
>>> od tego co mogłoby ją spotkać z mojej strony: czy wyciągnę rękę ku
>>> pojednaniu czy też ją odrzucę. Ona musi uwierzyć w siebie i
>>> oprzeć się na swoim poczuciu własnej wartości a nie ciągle opierać
>>> się na moim grzbiecie. Ona musi się przestać bać porzucenia sama z
>>> siebie a nie podejmować decyzje trzymając mnie za słowa tutaj
>>> przeze mnie wypowiedziane. Nie może się bać przegranej jeżeli ja
>>> odpowiem np. "nie".
>
>
>
>
>>>> Odpowiedziałeś kompletnie nie na temat. Odpowiedź: "Nie muszę się
>>>> wczuwać, ja WIEM jak zareagowałbym." jest odpowiedzią na
>>>> NIEZADANE przeze mnie pytanie: co byś zrobił w takiej sytuacji?
>>>> To nie ma dla mnie znaczenia - i odpowiedź pochodzi z obszaru
>>>> "ja myślę". To jest grupa z psychologią w nazwie - zostawmy
>>>> kognitywne rozumowanie. Pytanie było wyraźnie o Twoje odczucia,
>>>> emocje. O to, czy byś się z nimi potrafił poczuć. Możesz
>>>> odpowiedzieć?
>
>>> Prawdę powiedziawszy to nie wiem jak zareagowałbym bo jestem już
>>> tym wszystkim bardzo zmęczony a pranie mózgu które sobie sam
>>> zaaplikowałem doprowadziło do tego, ze moje emocje są całkowicie
>>> wyzerowane i kieruję się tylko pragmatyzmem celu, który sobie
>>> postawiłem do zrealizowania. Na pewno jednak warunkiem koniecznym
>>> byłaby akceptacja dla mojej teorii - wystarczająco dużo czasu i
>>> materiału miała Teresa M. by to przetrawić.
>
>> Najpierw piszesz, że nic mi nie powiesz o swoich emocjach, i to
>> racjonalizujesz. Następnie stwierdzasz, że Twoje emocje są całkiem
>> wyzerowane. No cóż - człowiek Z A W S Z E coś czuje, przeżywa
>> jakieś emocje.
>
> Pewnie tak, ale by podejmować racjonalne decyzje trzeba się całkowicie
> uwolnić od ich wpływu ponieważ można ulec czyjejś manipulacji.
Uwolnić się od ich wpływu? To znaczy?
1. Należy je najpierw dostrzec.
2. Potem należy je zrozumieć
3. Jak spełniony jest 1 i 2- wtedy zapewne podejmiemy najlepszą decyzję.
Jeśli jednak ich nie zrozumiemy- nie mamy żadnej możliwości na jakieś
abstrakcyjne uwolnienie się od nich. One i tak będą w nas- a stłumione będą
drążyć podskórnie- jak kornik drzewo. Wtedy też- nie rozumiejąc, co się z
nami dzieje- będziemy racjonalizować nasze uczucia. Czyli- zamiast starać
się je rozumieć, będziemy wymyślać sobie różne rzeczy. Jak w sugestii
pohipnotycznej. Kiedyś badacze zrobili eksperyment: hipnotyzowali ludzi i
kazali im po wybudzeniu się otworzyć okno. Każdy z nich to robił (lub prosił
o to). Jednak pytani, dlaczego to robią- odpowiadali, że jest duszno, im się
zrobiło duszno, chcą wyjrzeć przez okno, etc. Czyli- racjonalizowali to.
Tak, jak wielu ludzi racjonalizuje swoje emocje- bo ma je gdzieś głęboko
schowane- i ich świadomość nie ma do nich dostępu. Gdyby ci ludzie z
eksperymentu hipnotycznego mieli jednak dostęp do tego, co zaszło w hipnozie
(kazano im zapomnieć)- to wtedy by zrozumieli swoją chęć otwarcia okna, i z
pewnością potrafiliby nad nią zapanować. W ogóle- podjąć najlepszą w takiej
sytuacji dla siebie decyzję. Nawet gdyby otworzyli to okno, to wiedzieliby
DLACZEGO. Zrobili by to więć świadomie. Widzisz różnicę?
>> No i żeby w ogóle zrozumieć drugiego człowieka- trzeba mieć do tych
>> emocji (uczuć) dostęp. Jak to się ma - wtedy i tylko wtedy można
>> starać się zrozumieć drugiego człowieka - czyli "wczuć" się w niego.
>> Tu mała dygresja - kobietom to przychodzi (statystycznie) o wiele
>> łatwiej, niż nam. No cóż - skoro to one mają w sobie nosić nowe
>> życie - to im to jest bardziej potrzebne.
>
> Wykazujesz feministyczne skrzywienie twierdząc, że kobietom jest dostęp
> do emocji bardziej potrzebny. One na chłodno i bez emocji!!! po prostu
> manipulują naiwnymi mężczyznami by sobie ich podporządkować a Ty równie
> naiwnie to uzasadniasz. Kobiety zdominowały rynek emocji na samym
> Początku kiedy uświadomiły sobie, że handlując seksem mogą sobie
> zapewnić władzę i bezpieczne życie I wykorzystują to po dzisiejszy dzień
> tworząc podwaliny niewolniczego systemu społecznego. Hodują infantylizm
> w dzieciach aby nie dopuścić do zrównania szans chłopców i dziewcząt w
> emocjonalnym starciu. Nie wiem czy zauważyłeś w jak różny sposób
> traktowane są przez kobiety dzieci w zależności od płci. Dziewczynki od
> samego początku traktowane są przez kobiety jak księżniczki a chłopcy
> jak wojownicy mający służyć księżniczkom. I postępują tak z dziećmi nie
> tylko matki ale wszystkie kobiety kontaktujące się z dziećmi. I myślę
> sobie, że to rozróżnianie, kształtujące życie emocjonalne dziecka,
> czynią kobiety świadomie po to by wyhodować następne pokolenia królowych
> i ich służących paziów.
Raczej Ty wykazujesz ogromną racjonalizację psychiki ludzkiej :-). Leo-
przecież to logiczne, że po to nas stworzono innymi niż kobiety, żebyśmy
mogli wchodzić w role, do jakich stworzeni zostaliśmy. Kobieta zachodzi w
ciążę- staje się coraz bardziej nieporadna. Rolą jej mężczyzny (a także
częściowo społeczeństwa) jest zaopiekować się nią. Ona zaś wsłuchuje się w
rodzące się w niej życie. To życie rodzi się w niej, nie w facecie.
Logicznym więc jest, że ona je o wiele lepiej niż on wyczuwa. Zna jego
potrzeby. Pozwala jej to unikać niekorzystnych dla dziecka zachowań zarówno
wtedy, jak jest w ciąży- jak i później. Dziecko się rodzi- i kobieta po
prostu wie, czego mu trzeba. Mężczyzna- raczej nie. Ma z tym sporą trudność.
Nie jest mu to aż tak potrzebne, jak jej. Tak to działa. Matka kocha tak
samo wszystkie swoje dzieci. Oczywiście, że dziewczynkę inaczej wychowa- niż
chłopca. Ba! Ona nie ma wiedzy, jak wychować chłopca na mężczyznę- więc od
pewnego momentu mały chłopiec musi zacząć dorastać pod bokiem ojca- żeby
wyrósł na mężczyznę. Dziewczynka, wychowywana przez matkę doświadczać
powinna (podobnie, jak matka) serdecznej opieki ze strony ojca- żeby mogła
znaleźć dobrego partnera. To przecież oczywiste- przynajmniej takie powinno
być. A Ty jakimiś wymyślonymi sposobami chcesz to zmienić. Po co?! Natura
(Bóg) w co tam wierzysz- jest mocniejsze od tego, co może zrobić człowiek.
Te mechanizmy (naturalne) i tak by zostały przywrócone- nawet, jakbyś pod
strażą wprowadził swoje teorie w życie. Jeśli nie- wtedy nastąpiłaby
zagłada. To przecież niewzruszone prawa natury- z których Ty drwisz sobie.
>> Co potrzeba, żeby tworzyć jakąś teorię filozoficzną, społeczną,
>> psychologiczną, etc? Ano - właśnie to zrozumienie uczuć a także
>> wiedzę i wysoką inteligencję kognitywną. Leo - z tego tylko, co tu
>> napisałeś - a także z praktycznie każdego Twojego postu wyziera
>> człowiek - jak sam to określiłeś - z wyzerowanymi emocjami. Choć one
>> wcale wyzerowane nie są. Nawet skrajny socjopata nie ma ich
>> wyzerowanych. Ty po prostu się od nich odłączyłeś - żeby ich nie
>> przeżywać, nie odczuwać.
>
> Może źle to nazwałem pisząc, że są wyzerowane. Moje emocje są po prostu
> całkowicie wyciszone przez co stałem się niesamowicie wrażliwy na próby
> manipulowania mną przez kogokolwiek. Nie jestem emocjonalnie martwy a
> wręcz przeciwnie jestem gotowym wybuchnąć niczym wulkan. Ale stanie się
> to tylko i wyłącznie z kobietą, która nie będzie próbować mną
> manipulować i która przyzna się do tego, że popełniła błąd. Ja rozumiem,
> że był to błąd przez nią niezawiniony lecz popełniony pod wpływem
> wychowania jej przez jej nieświadomych rodziców. I ja to rozumiem, bo
> moi rodzice również popełnili taki sam błąd nieświadomości, grzech
> pierworodny nieświadomości. Ale takie szczere wyznanie rozgrzeszające
> przeszłość kobiety musi paść by nie pojawiła się w przyszłości chęć
> ponownego stworzenia sytuacji nierównowagi i dominacji.
>
>
>> No cóż - co byś powiedział na mały eksperyment? Dla mnie to, co
>> napisałem - jest oczywiste. Ty zapewne w to nie uwierzysz, sądząc z
>> faktu. No ale może (może prywatnie - albo na forum) zapytasz się pań
>> tu piszących, co sądzą o tym, co teraz napisałem o Tobie? Przecież
>> nie mam na żadną z nich jakiegokolwiek wpływu. Nie wiem, co Ci
>> odpowiedzą. Dla Ciebie jednak to może okazać się ważne. No bo jeśli
>> wyjdzie na to, że napiszą coś podobnego - to może warto, abyś to
>> wziął w praktyce pod uwagę? A jak nie napiszą - to możesz to, co ja
>> napisałem - "olać". Co Ty na to?
>
> Nie mam nic przeciwko takiemu testowi. Forma niech zależy od decyzji
> naszych kobiet.
>
No to zwróć się proszę do nich.
--
Chiron
|