Data: 2004-05-08 09:18:23
Temat: Re: Żyć ze świrem...
Od: "Joanna" <b...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun napisał:
> Rozumiem, że masz 89 lat a te studia o których piszesz to Uniwersyt 3-go
> wieku. Jeśli tak jest, masz rację! Nic już nie nadrobisz. Jest za późno!
Czasem dokładnie tak się czuję. Bo w naszym świecie liczy się papier, liczy się
kto i ile może zrobić. Nie liczy się dlaczego idzie mu gorzej. Ważny jest wynik.
A ja jestem już kilka lat do tyłu. Najpierw zmieniłam kierunek, później
powtarzałam rok.
I wszystko to pasożytując na rodzinie. Bo to, co studiuję niestety uniemożliwia
podjęcie jakiejkolwiek pracy. (no, może korepetycje - ale na to teraz też nie
mam siły). A rodzice.. no cóż. Wiem, że mnie kochają i chcą dla mnie jak
najlepiej i tak dalej... Ale widzę, że mają mnie dość. Tego, że mnie utrzymują i
tego, że nie spełniam ich oczekiwań.
> Rozumiem, że jesteś tak mało WARTA, że jedyny powód
> dla którego jest z tobą ktoś, kto jest WART tak dużo jak on,
> to poczucie obowiązku.
Nie wiem.. Nie wiem. On mówi, że mnie kocha, On to okazuje. Ja wiem, że tak
jest. Byliśmy parą 7 lat zanim zdecydowaliśmy się na ślub. I było tak dobrze..
Wierzę mu, choć nie potrafię tego zrozumieć.
> Asiu Droga czy nie przeszło Ci kiedyś
> przez myśl kiedy pisałaś i mówiłaś podobne rzeczy,
> że depresja może człowiekowi zafałszować
> obraz rzeczywistości?
Czasem. Nie bez powodu mówię o sobie "świr".
Tylko że to poczucie jest strasznie silne. Boli wręcz fizycznie - ściśnięte
gardło.. Kiedy tylko pomyślę o sobie, jaka jestem.
> Ze kiedyś to przeczytasz i zdrowo się uśmiejesz?
Biorąc pod uwagę to co napisałam wyżej - o pasożytnictwie i straconym czasie..
Nie sądzę.
> Że trzeba tu i teraz, zostawić wszystko
> i skupić się na leczeniu tego paskudztwa?
> Że żadne studia, żaden egzamin, żadna inna czynność
> nie jest ważniejsza w tym momencie.
Jeśli wylecę ze studiów, to nie chcę się leczyć. Nie będę miała po co.
> Jeśli jesteś zbyt zdołowana, żeby
> przebić się przez "załatwianie"
> sobie skuteczniejszego leczenia
> (co jest główną przyczyną
> rezygnacji z poszukiwania
> skutecznej pomocy w depresji
> wobec inercji służby zdrowia)
> uruchom swojego faceta
> nich weźmie się do
> pracy nad tym problemem
> - zwłaszcza, że sam cię nie wyleczy bo się
> nie zna a w opisany sposób akurat może pomóc.
Leczę się w przychodni studenckiej - może nie jest to super miejsce. Ale gdyby
te dwa lata temu mi nie pomogli..
> Potrzeba chyba przemyślenia jeszcze raz
> zestawu leków
> i tzw. poznawczej psychoterapii depresji
> (to ostatnie akurat nie każdy psychoterapeuta
> umie więc trzeba trochę
> poszukać)
Dzięki. Wiem, że masz sporo racji. Tylko że to się wiąże z wydatkami zbyt dużymi
jak na "moją" kieszeń.
Pozdrawiam
Aśka
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|