Data: 2007-12-18 03:44:30
Temat: Re: co dalej
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> jest człowiek o toksycznym usposobieniu i jakie problemy wyniknąć mogą z
> tego faktu.
dzieki temu nie widze we wszystkich "zlych" i "kaprysnych". Moze latwiej sie
wtedy otworzyc na wiecej argumentow, niz zafiksowanie sie na negatywach tylko
i wylacznie, bo kazda tesciowa potem jest "toksyczna".
BTW pamietam swego czasu kiedy na tej grupie byla dyskusja na temat rodzicow,
okazalo sie, ze wszyscy mieli toksycznych rodzicow :)) ot taka moda
na "toskycznosc".
> A i owszem. Jeśli ktoś samowolnie zmienia_wspólnie_podjęte ważne decyzje bez
> porozumienia z drugą stroną, to trudno tu mówić o poszanowaniu tej drugiej
> strony i jej opinii.
i owszem, ze nie. Problem ma tylko i wylacznie osoba tak myslaca. Mozna
zalozyc, przy odrobinie choc wyobrazni, ze moze istnialy ku temu jakies
powody, ale nie z kregu "brak szacunku". Doprawdy to troche zakrawa na
dzieciniade.
>
> > To, ze pan mlody podjal ta decyzje, moim zdaniem NIE swiadczy o tym, ze
> > jej
> > nie szanuje, nie szanuje jej decyzji.
>
> Ależ właśnie dokładnie o tym świadczy. Czy wg Ciebie ta wspólnie podjęta
> decyzja jest zwykłą pierdołą, że można ją sobie po prostu "unieważnić',
> zwłaszcza z tak nonsensownego w tej sytuacji powodu, jak histeria mamusi?
nie wiem czy mam sie powtarzac, i ile razy. Chyba sobie podaruje powtarzanie,
ze dokladnie nie musi swiadczyc :)
> > no wlasnie, bez przesady. Bez przesady z ta decyzja, stanie sie jej cos,
> > ze
> > tesciowa przyjdzie, i tesc bez osob tow. bez jej decyzji w tym zakresie??
>
> A może i się stanie. Co to obchodzi Ciebie, mnie, teściową i resztę świata?
no wlasnie, po co my tu piszemy. Co nas to obchodzi :))
> To_ich_święto i mają prawo zaprosić nawet słonia z żyrafą.
alez prosze bardzo, czy ktos, ja, im bronie?? zaprosili sobie kogo chcieli,
pan mlody zmodyfikowal zaproszenia, a panna mloda sie wyglupia jak mala
dzierlatka.
> Z kolei zadam Ci podobne pytanie - czy wg Ciebie teściowej coś się stanie,
> gdy na ślubie jej syna będzie żona jego ojca? Kurczę, dlaczego ktoś
> najważniejszy w całej tej sytuacji ma się poddawać szantażom toksycznego
> babsztyla?
rany ale Ty nie lubisz nieznanej Ci osoby :) musisz miec niezle przykre
doswiadczenia :D
Co sie stanie tesciowej?- zobaczy babke, ktora rozbila malzenstwo, i ktorej
zapewne z tego powodu srednio lubi. Wiec bardziej dotknie ta ja, niz panne
mloda. I prosze Cie niepisz mi teraz, ze miala czas, zeby jej przeszlo, czy
cos w ten desen, bo tylko popukam po glowie.
Pannie mlodej korona z glowki nie spadnie, ze maz bedzie mial na slubie
zadowolona mame. I _dla_ niego wlasnie, nie dla tego "babsztyla" powinna dac
mu spokoj.
>
> > trzymaj sie tak kurczowo jakies zasady, ta zasada nie dotyczy az tak
> > waznego
> > powodu, zeby teraz szaty drzec. Uwazam, ze robicie z igly widly
> > niepotrzebnie
> > wyolbrzymiajac samodzielna zmiane decyzji pana mlodego.
>
> A ja uważam, że autentycznie nie wiesz, o czym piszesz.
a Ty wiesz?
> Ten powód może jest
> błahy (dla Ciebie, bo dla młodych niekoniecznie), ale błahe powody gdy
> zaczynają się powtarzać, stanowią już wielki problem.
a gdzie sie powtarzaja, uswiadom mnie??
> I od takich właśnie
> błahych powodów, które olewa się na zasadzie "a dobra, niech będzie tak jak
> ona chce" zaczynają się gigantyczne kłopoty. Na tym m.in. polega toksyczność
> relacji w rodzinie.
znaczy Ty jestes wrozka, zagladnelas do szklanej kuli, i tam to zobaczylas??
pozwol, ze teraz sie usmieje :D
> Powtórzę więc to, co pisałam - takim sytuacjom ucina się
> łeb przy samym tyłku, jak tylko się pojawią. Zaniedbanie określenia własnych
> granic, własnego terytorium, skutkuje potem tym, że to synowa (czy inna
> osoba, która zawsze ustępowała, żeby nie potęgować konfliktów) - która
> któregoś dnia będzie miała dość i odważy się zbuntować - określona zostanie
> jako histeryczna wariatka, której nagle odbiło, bo przecież zawsze taka
> normalna i bezkonfliktowa była. I niestety nie wymyśliłam sobie tego. To są
> historie autentyczne, a zaczynały się dokładnie tak samo błaho, od pierdół,
> jak tak tutaj historia.
i dlatego ta na pewno sie tak skonczy.....:> Wiesz co moze jednak przestan
bawic sie we wrozke, i przypasowywac opowiesci swoich znajomych, do kazdej
napotkanej pary. Szczerze to chyba jednak nie ma co sie przekonywac, bo z
wrozkami nie gadam :) i diabla we wszystkim nie widze.
Dla mnie ta panna pozostanie histeyczka, a panu mlodemu wspolczuje.
> > a co to ma wspolnego z brakiem szacunku??
>
> Ma to, że mąż idealnie pokazał żonie, że ma w d...e to, co razem ustalili.
> Jeśli dla Ciebie nie oznacza to braku poszanowania dla żony oraz wspólnych
> ustaleń to ja nie mam więcej pytań.
nic nie pokazal. i rzeczywiscie nie pytaj sie nic, bo mi nic nie ubywa kiedy
moj tz sam decyduje w sprawach nas dotyczacych. Normlanie podchodze do tego
calkiem spokojnie. Az teraz patrze, na Ciebie z niedowierzaniem, jak sie
pieklisz przed monitorem "nierowno pod sufitem" miesza sie z "babsztylem"
relax :)
>
> > czy tez w ogole paragrafem do ktorego sie odnosisz??
>
> Z jakim paragrafem??
"do ktorego sie odnosisz"
>
> > co do spraw juz czysto czy mamusia/czy wieden, to raczej bylyby to kwestie
> > orgaznizacyjne typu np czy aby na pewno urlop dostane kiedy indziej, czy
> > aby
> > na pewno nie stracimy forse, czy moze by jednak mamusia pozniej itpp itd
>
> Nie można później - mamusia się uparła. Nie ma sensu przesuwać urlopu, bo
> chodzi o wyjazd na Sylwestra. Kasę stracicie.
> Nadal uważasz, że ta zbyt pochopnie podjęta decyzja męża nie ma nic
> wspólnego z brakiem poszanowania dla Ciebie?
NIE. Szkoda tylko forsy, i tylko o to by poszlo :))
> Jeśli nie, to jak wyżej - nie
> mam więcej pytań. Widocznie inaczej rozumiemy te rzeczy.
zdeeecydowanie :)
>
> > uwazam, ze przesadzasz i wyolbrzymiasz. Az trudno uwierzyc, ze nie masz
> > traumy :)
>
> Nie mam traumy, ale mam bardzo bliską mi osobę,
czyli jednak posrednia trauma. zaczynam rozumiec. Dobra, to na ten temat
pogadlasymy sobie, nie ma co w kolo Macieju o tym samym. :) dlatego juz (ciach)
(....)
> >> Ach mąż pracował ... no tak, to wiele wyjaśnia.
>
> > co wiele wyjasnia?
>
> To, że nie musiałaś prosić nikogo o pomoc ani jej oczekiwać. Innymi słowy -
> syty głodnego nie zrozumie.
> Pożyczka niczego tu nie zmienia, ponieważ mówimy o polskich realiach.
ale odnosisz sie z komentzraem, do moich realiow.
> > fakt, mam spatrzone poglad na ta sprawe.
>
> No więc po co w ogóle podajesz takie argumenty, które nie mają racji bytu
> tutaj, w Polsce?
bo maja. i to wiele. Moj tz w czasie swoich studiow dziennych, technicznych,
pracowal. Mial dosc dobra nawet z tego kase. Pozyczki- odnioslam sie tylko to
tego, ze nie musi to byc nienormalne dla kazdego, a z tego co wiem mamusia
mieszka poza Polska, byc moze ma juz inne spojrzenie na ta sprawe (jak ja, tez
mieszkajaca poza Polska)
> > studiowalas stomatologie?
>
> Nie, ale kuzyn mojego męża studiuje na wydziale lekarskim. A ponieważ
> widujemy się bardzo często, to mniej więcej wiem, na czym to polega. Chłopak
> nie jest ani leniwy, ani wygodny. A mimo to po prostu nie ma fizycznej
> możliwości zarobkowania w takim stopniu, by się całkowicie samodzielnie
> utrzymać. Co więcej - nie ma nawet zbyt wiele czasu na zwykłe życie
> towarzyskie.
no, niekiedy sa tacy, co sie musza duzo wiecej uczyc od innych.
>
> > ano wlasnie :) moze to lekka przesada z tymi studentami medycyny?
>
> Tylko nie wiem, która z nas przesadza. Wiesz,_na_siłę_można wszystko, tylko
> z takiego człowieka, który zasuwa po 14 godzin dziennie (studia + praca), a
> potem jeszcze musi uczyć się do egzaminów czy kolokwiów, zostaje potem wrak.
> Kwestia dokonania właściwego wyboru.
ano wlasnie.... i tu sie klania wygodnictwo vs ciezka praca. Roznie w tej
skali sie rozni ludzie znajduja....
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|