Data: 2002-11-25 13:59:12
Temat: Re: co robic...?
Od: "puchaty" <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> No to dzisiaj umarła Wasza lepsza połowa (tfu. tfu na psa urok!)
> i co przestajecie kochać swoje dziecko?
>
> To że ginie możliwość tworzenia ciepła w miłości rodziców oznacza
> jedynie tyle że w tym momencie rodzic (niestety już pojedynczy) musi
> tworzyć cały ogień przy którym ogrzać się musi reszta rodziny. I nie
> ma tu miejsca na jakieś lamenty (depresje i inne pierdoły) to "psi
> obowiązek" - no chyba że dziecko nic dla rodzica nie znaczy.
Źle mnie zrozumiałeś albo źle się wyraziłem.
Zastanawiam się, co jest we mnie źródłem miłości jako takiej. I dlatego
piszę "niestety" obserwując, że jest to ciągle związek. Dążę do tego by
wykształcić w sobie miłość niezależnie od tego, co lub kto mnie otacza.
Dopóki tego nie wykształcę, doputy moja miłość będzie jedynie strachem przed
byciem "samotnym" (rozumieć "samym").
uff!
puchaty
|