Data: 2003-02-05 16:07:11
Temat: Re: dylematy
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Hanka Skwarczyńska wrote:
> > [...] ja usiluje tylko pokazac, ze mezczyzna tez ma prawo
> > do odrobiny przyjemnosci i komfortu psychicznego.
>
> A ja usiłuję zwrócić uwagę na to "też". Ostatecznie skoro Ania
> pisze, że zdała sobie sprawę, że zostanie sama z dzieckiem w
> domu, to do czegoś jej ta mężowska obecność potrzebna.
Ty piszesz o Ani- ja odpowiadam Tobie na Twoje bardzo ostre w swoich
żądaniach zdanie.
Ania sama sobie wypracuje kompromis z mezem ( i moze wcale nie bedzie
musiala wypracowywac bo samo wyjdzie ) Poza tym napisala o obawach, nie
o pewnosci.
Natomiast Twoje zdanie wydalo mi sie zbyt kategoryczne i oparte
wylacznie na potrzebach kobiety. Ja staralam sie pokazac druga strone
medalu- potrzeby mezczyzny, _partnera w zwiazku_ jakby nie bylo.
> > [...]jedne zajecia pozadomowe w tygodniu
>
> jednak budzą obawy Ani. I nie o jednych zajęciach pozadomowych
> była tu mowa, tylko o _jeszcze_ jednych przy praktycznie ciągłej
> nieobecności.
Wycielas wazne w tym zdaniu slowo: "_przykladowe_ jedne zajecia."
A poza tym ja sie nie odnosze akurat do sytuacji Ani ale wylacznie do
Twojego zdania, które nie mialo zalozen granicznych typu: maz pozno
wraca czy cos w tym stylu.
Mialo za to jeden imperatyw: _musi_ byc ze mna w domu albo ja poczuje
sie pokrzywdzona.
> A teraz się podłoże i odpowiem: moim skromnym zdaniem może się
> trochę poświęcić. Nie mówimy tu o całkowitym uziemieniu na czas
> ciąży, połogu i może jeszcze aż do przedszkola, ale o
> zrezygnowaniu zaraz po pojawieniu się dziecka z zajęć, które
> powodują dodatkowe skracanie i tak już żałośnie małej ilości
> czasu, które tato może spędzić z żoną i dzieckiem.
Troche? Rezygnacja calkowita ze wszystkiego co nie jest obowiazkiem :
praca, zona, dziecko, dom - to tylko "troche" ?
Haniu zrozum- zgadzam sie, ze maz powinien w pelni uczestniczyc w zyciu
domowym, w opiece nad dzieckiem ,odciazaniu zony. Natomiast przerazajaca
jest wizja w której wymagam od partnera rezygnacji ze wszystkiego nie
wiadomo na jak dlugo do blizej nieokreslonego momentu.
Wszystko w imie poswiecania sie dla mnie.
> > [...] A kto tu mówi o czyms takim jak ta superwoman
> > sama ciagle w domu a facet ciagle poza nim?
>
> Ja. W odpowiedzi na post Sokratesa o wzorowej matce i czasie
> wolnym dla tatusia oraz braku dodatkowych obowiązków.
Post Sokratesa IMHO wydaje mi sie podobnym przerysowaniem do Twojego-
tyle, ze w druga strone.
> Agi, jeszcze raz: nie mówimy tu o uziemieniu tatusia bez chwili
> oddechu. Mówimy o możliwości - albo niemożliwości - odpuszczenia
> sobie tej jednej siatkówki tygodniowo przez faceta, którego i
> tak całymi dniami nie ma w domu, bo jeździ, pracuje, uczy się.
> Moim skromnym zdaniem nic mu się od tego nie stanie.
Wlasnie dobrze ujelas: jezdzi, pracuje, uczy sie. Teraz jeszcze dodamy:
zajmuje sie domem, dzieckiem w miare sil aby odciazyc zone. Gdzie masz
tu miejsce na chwile dla siebie?
Odwróce pytanie- a co sie stanie jesli, gdy juz ogarna nowe obowiazki,
wypracuja sobie z zona taki plan dnia aby byla w nim odrobina czasu
zarówno dla niej jak i dla niego- przykladowo wlasnie ta jedna godzina
w tygodniu? Moim skromnym zdaniem nic jej sie od tego nie stanie.
Oczywiste jest dla Ciebie, ze zona ma prawo do chwili dla siebie. A maz
juz nie? Nie neguje potrzeby jego w domu. Neguje obraz czarno-bialy jaki
zaprezentowalas w pierwszym poscie ( czyli opcja: -albo siedzi ze mna w
domu
-albo nic go nie obchodze ja i dziecko bo osmielil sie wyjsc z domu
mimo, ze przeciez tak bardzo go potrzebuje obok)
> Ty chyba
> właśnie próbujesz mnie przekonać, że - poza tym, że jak już
> wróci do domu, to nie będzie miał czasu na leżenie z piwem przed
> telewizorem - ojciec nie musi dokonywać żadnych zmian w swoim
> trybie życia. Z czym się nie zgadzam.
Nie- usiluje Cie przekonac, ze maz nie musi siedziec kamieniem w domu
zeby byc dobrym ojcem. I partnerka nie ma prawa _zadac_ od niego
rezygnacji ze wszystkiego w imie swojego samopoczucia.
Nie rozmawiamy teraz o tym, czy bedzie sam z siebie odczuwal potrzebe
odciazenia zony w obowiazkach ( IMHO logiczna i bezdyskusyjna u
odpowiedzialnego partnera) . Rozmawiamy o Twoim zalozeniu, ze musi byc
obok, nie moze wyjsc nawet na te przykladowa siatkówke bo inaczej
poczujesz, ze Cie opuscil w potrzebie.
> > [...] gdyby Twoj TZ byl pare miesiecy (powiedzmy 6-7 )
>
> Bez przesady. Mowa była o noworodku. Noworodek się liczy do
> końca pierwszego miesiąca.
Nie- Ty teraz uscislilas, ze mówisz o noworodku.
Ja napisalam: ciaza, polog, opieka nad malym dzieckiem.
> > uziemiony w domu to tez bys przez ten czas ani razu nie
> > odczula potrzeby wyjscia na moment z domu?
>
> Zapewne bym odczuła. Jednak wydaje mi się, że w sytuacji, kiedy
> przez trzy czwarte doby siedziałabym w pracy, a on właśnie
> uziemiony w domu, w dodatku z kupą ciężkiej roboty na głowie,
> byłabym w stanie sobie te regularne dwugodzinne pogaduchy
> podarować choćby po to, żeby on się przez chwilę mógł zająć czym
> innym.
Ja nie pytam o regularne 2-godzinne pogaduchy. Mowie o ciaglym siedzeniu
w domu bez opcji wyjscia- a to wlasnie proponujesz hipotetycznemu ojcu.
> > [...] uwazalabys, ze to fair z jego strony
> > _zadac_ i _wymagac_ (!)
>
> A może bez wykrzykników, a zamiast żądać i wymagać - potrzebować
> i liczyć na?
Bardzo kategorycznie wyrazilas te potrzeby w pierwszym poscie. Odbieram
je jak żądania i do tego sie wlasnie ustosunkowalam.
Na reszte odpowiem jutro.
pzdr i milego wieczoru :)
agi
|