Data: 2007-03-07 11:33:06
Temat: Re: kieszonkowe Waszych pociech?
Od: "Old Rena" <g...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
X-No-Archive:yes
Użytkownik "Anna LT" <l...@w...pl> napisał w wiadomości
news:esk4ir$add$1@nemesis.news.tpi.pl...
> 1. Czy dawać dziecku lat 12 kieszonkowe?
Jestem za. Siedmiolatkowi też. Odpowiednio mniej.
> 2. Jesli jeszcze nie to kiedy zacząć i czy w ogóle zacząć?
Ja zaczęłam, gdy mój syn chodził do zerówki, od dwóch złotych
tygodniowo. Co roku zwiększałam tygodniową kwotę o 50gr lub 1 zł. W
pewnym momencie nastąpił skok ilościowy, W szóstej klasie było to bodaj
50 zł miesięcznie.
> 3. Jesli dawać to tygodniowo, czy też raczej raz w miesiącu?
Proponuję zacząć od "tygodniówki". Zobaczysz, czy to się sprawdza, czy
dla syna i dla Ciebie jest to wygodne. Zawsze można zmienić na
wypłacanie pieniędzy raz w miesiącu.
> 4. Jaką kwotę dla 12 latka?
To zależy od przeznaczenia kieszonkowego. Jeśli zaspokajacie prawie
wszystkie potrzeby materialne syna, łącznie ze słodyczami, czipsami,
napojami do szkoły, prasą młodzieżową, to IMO kwota kieszonkowego nie
powinna być wysoka.
Jeśli chcesz, żeby sam zaczął kupować słodycze, napoje, czasopisma etc.,
to podsumuj, ile wydajesz na takie syna przyjemności. Ułatwi to
określenie kwoty, jaką chciałabyś dać dziecku. I zastanów się, czy nie
będziecie dublować pewnych zakupów :)
> 5. Dawać kieszonkowe za nic bo się należy, czy też raczej za coś (np.
> za dobre oceny lub wyznaczyć jakieś obowiązki domowe i jak wypełnia to
> dawać jak nie to nie)?
Nie uważam, by kieszonkowe "się należało". W mojej rodzinie pełniło i
pełni funkcję edukacyjno-wychowawczą (ekhem). Pieniądze przestają być
czymś abstrakcyjnym dla dziecka.
> 6. Tylko niektórzy psychologowie (czytałam) wypowiadają się, że nie
> powinno się dawać kieszonkowego za coś ....
Nigdy sama jako dziecko nie dostawałam pieniędzy "za coś" i tak samo
traktuję kieszonkowe syna. Nie widzę powodu płacenia za dobre stopnie
(one samę są nagrodą), czy za czynności związane z utrzymywaniem
porządku w domu, zakupy, pomoc w malowaniu mieszkania czy cuś.
Od kilku miesięcy (mam piętnastolatka) połowa kieszonkowego idzie na
jego subkonto, a połowa do ręki. Syn wydaje to na komiksy, kino,
książki, napoje, słodycze i inną niezdrową żywność, prezenty i kwiaty
dla jubilatów i solenizantów. Zdarza mu się odkładać część pieniędzy na
droższy zakup. Przy kwocie, jaką dostaje nie ma możliwości
comiesięcznych szaleństw zakupowych.
Pozdrawiam
--
Old Rena, matka trzecioklasisty gimnazjalnego
[Renata Gierbisz]
|