Data: 2000-04-06 09:43:46
Temat: Re: kulinarne wpadki
Od: "Malgosia Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Renata MALKOWSKA napisał(a) w wiadomości: ...
[ciach]
no to moje kopytka: mając latek 15 pojechałam na wędrowny obóz harcerski -
mój druh drużynowy był wielką miłością mego młodego serduszka, więc na
biwaku postanowiłam zabłysnąć.... zarobiłam wielką miednicę ciasta, na
gazecie wysypałam mąkę, obtoczyłam, pokroiłam wałeczki w kluseczki (trochę
się zlepiały, ale za nic nie chciałam dodać mąki, by nie były za twarde...)
i te kluseczki, w oczekiwaniu na nagrzanie wody w wielkim garze ustawionym
na kamyczkach, pod którymi tlił się mały ogienek, włożyłam z powrotem do
miski. Wyszła pełna, a nawet z czubem. PO upływie godziny, gdy w wodzie
pojawiły się drobniutkie bąbelki, straciłam panowanie nad sobą i rzucilam
się do podsycania ognia: dmuchałam, podkładałam gałązki, usmarowałam się
przy tym węglem drzewnym jak nieboskie stworzenie. Po dwóch godzinach woda
zawrzała (we mnie wrzało już dawno) i chciałam doń wrzucić kopytka: rycząc w
głos z bezsilnej wściekłości rwałam kluchę w misce (hyhyhy) brudnymi łapami
i wrzucałam to w wodę (nieznane były mi wówczas wyrazy uchodzące za
niecenzuralne...) Bogu dzięki, wszyscy byli na wędrówce... jak wrócili, to
zjedli ze smakiem, chcwaląc wymyślne (hhyhyhy) kształty i miękkość (a
konsystencja wyszła w sam raz!)
Łza mi się w oku zakręciła. Ileż to kopytek od tego czasu...
POzdrawiam
Margola
|