Data: 2006-02-09 10:49:59
Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "miranka" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Nixe" <n...@f...peel> wrote in message news:dsdits$12d3$1@news.mm.pl...
> A może nie macie z nimi większych problemów, bo są to dzieci, z którymi
nikt
> nie miałby większych problemów?
> Skąd możesz to wiedzieć?
> I znów to samo. Twoje dziecko to, Iwonki dziecko tamto. I oczywiście nie
> dopuszczasz w ogóle myśli, że jakaś Hania czy inna Ola mogły tak samo
> wychowywać dziecko, a mimo to mieć z nimi problemy, których Wy nie macie i
> być może nigdy byście nie miały.
No zgoda, ale GDZIE są te mamy, które mówią, że wychowywały dzieci tak jak
my, a teraz mają problemy? Niechże się odezwą. Ja chętnie ich posłucham i
może się czegoś od nich nauczę. Przecież, ja nie jestem w stanie
przewidzieć, co wyniknie, z moich metod. Jak każda matka działam intuicyjnie
i mogę tylko pisać: "robiłam tak i tak, skutek jest w porządku, bo teraz
jest tak i tak". Nie narzucam Ci swojego modelu - dzielę się
doświadczeniami, tłumaczę dlaczego postępowałam tak, a nie inaczej.
Jak Ci kilka osób po kolei pisze dokładnie to samo, podsuwa te same
rozwiązania sprawdzone z perspektywy nastu lat, chociaż każde z naszych
dzieci jest zupełnie inne (to Ci mogę zagwarantować - nie ma dwóch takich
samych:) i we wszystkich opisywanych przypadkach skutek jest w miarę
pozytywny, zaś zdecydowanie negatywnych doniesień brak, to może jednak coś w
tym jest.
A jednocześnie, w każdym takim wątku Ty piszesz: "bzdura, nie macie racji, a
te wasze dzieci to są wyjątkowe". One nie są w żaden sposób wyjątkowe, są
zwyczajne.
Mnie się po prostu wydaje, że w wychowaniu dziecka zazębia się ze sobą
WSZYSTKO, absolutnie wszystko. Każda Twoja reakcja na każdą sytuację
zapisuje się w głowie dziecka, a potem tworzy jakiś ogólny obraz "mamy,
której rozkazy budzą we mnie bunt i niezadowolenie" albo "mamy upierdliwej i
gderającej, której właściwie już słuchać nie można", albo "mamy, która
szanuje moje zdanie i uczucia", albo "mamy, na którą zawsze mogę liczyć w
potrzebie", albo "mamy, która ma wobec mnie strasznie wielkie ambicje, a ja
jej ciągle sprawiam zawód" itp, itd. Niektóre obrazy się zazębiają, inne
wykluczają, ale ważne jest które są dominujące. Ja uważam, że wbrew pozorom
jest bardzo ścisły związek między nawet tak odległymi sprawami jak
"wypraszanie dziecka z pokoju, żeby nie sluchało moich rozmów z koleżanką" a
np. zakazem "nie będziesz nosił komórki do szkoły, bo nie umiesz się nią
posługiwać" (nie łap mnie za słowa, nie pamiętam, kto tak pisał), albo
"włożysz dziś czapkę, bo ja wiem lepiej czy jest zimno czy ciepło", aż po
zakaz oglądania TV jako reakcja na pałę z matmy. Kompletnie inne sfery
życia, zupełnie inne problemy, ale obraz, który może powstać w głowie
dziecka będzie podobny: bunt, no bo "dlaczego????" Jeśli kilka razy z rzędu
zaserwujesz dziecku takie sytuacje - rozkaz albo wyrzuty, zamiast nauki,
negocjacji czy wyjaśnień - to obraz zacznie się utrwalać i ....jesteś o krok
od kłopotów, bo potem nawet rozsądna propozycja spotka się z buntem. Taki
nie-żywieniowy odruch Pawłowa:)))). I tu naprawdę wcale nie chodzi o to,
żeby dziecku zawsze ustępować, zawsze przyznawać rację, za wszystko głaskać
po głowie...
Nixe, ja Ci właściwie próbuję cały czas powiedzieć coś zupełnie innego.
Powiem wprost - najwyżej się obrazisz, trudno. Nie mów, że Twoje dziecko
jest inne niż moje (jest inne bez wątpienia, tak samo jak Martyna jest inna
niż Jasiek). Przeanalizuj SWOJE postępowanie, swoje słowa, swoje reakcje. Ty
odbierasz każdy mój post jakoś tak: "no jasne, miranka znowu nie ma z
dzieckiem problemów":) Prawda? Ja z kolei widzę Nixe, która każdą dyskusję
zaczyna od "JA jestem ważniejsza niż moje dzieci", a dopiero pod koniec
wątku nieco spuszcza z tonu. Taki obraz mi się utrwalił. Nawet nie umiem ci
powiedzieć, kiedy. I być może Jaśkowi też się tak utrwaliło.
No dobra, teraz na mnie nakrzycz. Obraź się, jeśli musisz. Wrócę tu, jak już
przestaniesz krzyczeć.
Anka
|