Data: 2004-09-23 14:07:39
Temat: Re: pytanie do mężatek c.d.
Od: "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kaszycha" <k...@n...pl> napisał w wiadomości
news:ciujhp$hte$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> napisał w
> wiadomości news:ciui5p$cgp$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Uważam, że każdy z nas tutaj wyraża sądy ogólne.Każdy opiera się na
własnych
> obserwacjach i doświadczeniach. Szczerze cenię wypowiedzi prawdziwe
płynące
> z głębi serca... Grzechotnik tak właśnie pisze. I zanim odeślesz mnie do
> googli ( jak to jest tutaj w zwyczaju) sformułowanie znamiona
necechowanego
> emocjonalnie krzywdzącego ugólnie, który używasz to dla mnie bełkot,,,,
niby
> psychologiczny.
Odsyłałam Cię lub kogokolwiek do googli? Może Ci się grupy pomyliły, tu to
się wyjątkowo rzadko zdarza :)
"znamiona nacechowanego emocjonalnie, krzywdzącego ogólnie stwierdzenia"
(wybacz, mam wykształcene z elementami psychologii, wydało mi się to
czytelne, dziwi mnie że dla osoby, która pracował w kuratorium i miała z
psychologią do czynienia takim nie jest?) oznacza ni mniej ni więcej, tylko
że:
1. Autor wlał w swoją wypowiedź wiele rozgoryczenia (emocja)
2. Emocje te są czytelne w wypowiedzi (wypowiedź jest nacechowana)
3. Uogólnienie, jakie wysnuwa na podstawie swoich przykrych doświadczeń ,
wsadza wszystkie kobiety do worka rozmyślnie krzywdzących swoich partnerów
samiczek, które nieutannie dopuszczają się zdrad i nie wysnuwają z nich
żadnych wniosków, z premedytacją popełniając zdrady kolejne (poczuwasz się?
ja nie - mnie taka szufladka krzywdzi, myślę, że nie jestem odosobniona)
Mam nadzieję, że teraz to czytelne.
To szlachetne, ze bronisz Grzech Otnika. Tylko, że ja go nie atakuję. Nie
atakuję zwłaszcza jego skrzywdzonych emocji. Przeciwnie, rozumiem, że ma
prawo czuć się tak rozgoryczony i w tym rozgoryczeniu się pogłębiać.
prostestuję tylko przciwko rozciąganiu tego sitka na wiele znajomych mi
kobiet - i na mnie. Odmówisz mi tego prawa?
>Nie rozumiem co chcesz powiedzieć czy udowodnić takim stylem
> prowadzenie dyskusji. Jednak twierdzę, że jest inaczej. Słowa Ottnika są
> prawdziwe i dlatego nie mogą nikogo skrzywdzić...
Zatem zdradzasz męża, krzywdzisz go świadomie, nie myślisz o konsekwencjach?
Tyle znaczyłaby "prawda" w tym kontekście.
> A propos ogólnonych sądów- toż to przecież Ty- ostatnio pisałaś o tym, ze
> coś ZAWSZe wygrywa a inne ZAWSZE przegrywa.....Nieprawdaż?
Jeżeli chodzi Ci o to, że moim zdaniem dobro ZAWSZE zwycięży nad złem, to
owszem, pisałam o mojej niezachwianej w to wierze. Wierzę w to na przekór
wszystkim bolesnym doświadczeniom, przez które dane mi było przejść.
Wykorzystałam je do osobistego rozwoju, na którym szczególnie mi zależy i na
tej też podstawie niezachwianie twierdzę, ze każdy w dużym stopniu jest
kowalem własnego losu.
Jeśli natomiast miałaś na mysli coś innego - doprecyzuj, proszę.
>
> Muszę chyba to jeszcze raz przeczytać- ale nie miałam takiego wrażenia...
A ja właśnie takie odniosłam. Że przelewa tą wypowiedzią swoją gorycz na
kobiety jako gatunek, mimo że skrzywdziła go - dotkliwie, to prawda - tylko
jedna.
>
> A jesteś pewna, ze to do mnie skierował? Jakoś nie sądzę - choć zawsze
można
> sie autora zapytać.... Powiedz wprost- uważasz, ze moje posty są takie?
Nie uważam. Przeciwnie, uważam że większość takimi nie jest. I dlatego
pozwoliłam sobie nie zgodzić się z tym kolejnym niepoprawnym uogólnieniem.
> Jeśli tak- to pokaż w którym momencie.Zacytuj najlepiej. Jeśli nie to po
co
> to sugerujesz aby mnie zdenerwować i popatrzeć co będzie się działo?
Sprytne
> ale już nie działa... Sveana wie!
Spisek trolli i Żydokomuny? Przecież sama zgodziłaś się ze słowami
przedmówcy, który to właśnie sugerował. Ja pozwoliłam sobie tylko zacytować,
z czym się zgadzasz. Nie atakuję Cię, nie broń się tak zaciekle.
> Ja uważam, że twoje w wielu miejscach spełniają to co napisał
Grzech...Mało
> życia, dużo okularowego różu i mało szczerych, osobistych wypowiedzi...
Okularowy róż to moja życiowa postawa. Mimo doświadczeń. Zaręczam, ze są to
doświadczenia, które mało kto chciałby powtórzyć. Tylko że ja moją pogodę
ducha czerpię z niezbitej pewności, że żyć warto, świat jest piękny, a
cierpienie tyko przydaje sensu istnieniu. I że najpiękniej w życiu jest się
odradzać.
Czy tylko użalanie się nad sobą, ze mąż pije bije zdradza więzi w domu
dzieci nie słuchają teściowa jest apodyktyczna - to prawda o życiu?
Dana mi od Boga radość życia i optymizm mimo wszystko, wiara w człowieka, w
to, ze umie naprawiać swoje błędy - pozwalają mi wierzyć, że każdy, kto mnie
skrzywdził, zasługuje na wybaczenie i że to wybaczenie mnie pozwoli żyć bez
żalu, goryczy i złości, które trują tylko mnie, obiektowi nie czyniąc
najmniejszej szkody - a temu komuś moje wybaczenie pozwala uwierzyć w
lepszą stronę swojej osobowości i daje mu szansę zaduśćuczynienia - to są
cechy, które bardzo sobie w sobie cenię.
Dlatego z byłym mężem mogę rozmawiać po przyjacielsku.
Dlatego z byłymi partnerami mam spokojne, nieemocjonalne relacje - wszystko,
co miało być załatwione, zostało załatwione. Lubimy się.
Dlatego wszyscy moi codzienni i epizodyczni przyjaciele mogą się zawsze nimi
czuć - nawet jeśli wyrządzili mi świństwo wiedzą, że pomocy im nie odmówię.
Pisząc to, mam na myśli calkiem konkretne sytuacje. Wybaczenie przychodzi z
trudem, ale to piękny trud. Ma szansę powodzenia tylko wtedy, gdy tym
wybaczeniem nie chcemy nic wygrać. Można wybaczyć komuś, ale od niego
odejść, zeby nie dać mu okazji do krzywdzenia siebie po raz kolejny.
Wybaczyć tylko po to, by nie trzymać w sobie żalu. Ale nie można naprawd
wybaczyć, jeśli chcemy coś dostać w zamian - miłość, wierność,
ustosunkowanie towarzyskie, korzyści majątkowe i jakiekolwiek inne, poza
wybaczeniem samym w sobie.
Świętą nie jestem. Czasem gryzę, pluję, mściwie ironizuję i mam wiele innych
grzechów na sumieniu. Ale lubię wierzyć, ze w ostatecznym rachunku będę
umiała dochować wierności swoim zasadom. A zasadę mam jedną - wierzę, ze
dobro weźmie we mnie górę nad złem i ku temu kieruję moje wysiłki. Nie
zawsze skutecznie, prawda. Ale gdybym swiętą została już dziś, co robić
przez resztę życia?
I możesz sobie do woli wciskać mnie w ramki świętej naiwności - jeśli tak
ona wygląda, to daj mi Boże w świętej naiwności tkwić dozgonnie. Mam jednak
niejasne wrażenie, ze dojście do tego stanu wbrew pozorom kosztowało mnie
dużo wysiłku. Może nawet łez. Nie pamiętam, wybaczyłam :)
I tak sobie myślę, że stąd już tylko krok do Świętego Spokoju ;)
Margola Apostołka Udająca Się Pod Gruszę
|