Data: 2003-01-20 21:46:04
Temat: Re: skanowanie - glos z boku
Od: "Vefour" <v...@p...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "waldek" <x...@o...pl> napisał w wiadomości
news:b0g8lp$jnf$1@news.tpi.pl...
> > wiekowe argumenty o kradziezy samochodu (swoja droga,
> proszac o
> > wybaczenie, argument idiotyczny
> =========
> Argument byl moj.
> Nie chodzilo w nim jednak o samochod, ale o kradziez...
>
> waldek
> =========
>
No wlasnie, zalezy od rozumienia slowa kradziez. Jak na kradziez dajesz
przyklad z samochodem, to utozsamiasz kradziez z pozbawieniem kogos wladztwa
nad rzecza, zabraniem posiadania. Ktos mial mercedesa i nie ma, do pracy nie
pojedzie, kochanki do restuarcji nie zawiezie. Ubytek w dobrach, strata.
Widoczne na pierwszy rzut oka (pomijam szejkow i moskiewskich mafiosow, oni
sie jednego nie dolicza)
Z ksiazka masz inaczej - jak ktos przedrukuje Twoje przepisy (pomijajac
fakt, czy sa one utworem w rozumeiniu prawa) to Twoja "pula majatkowa",
Twoje "wladztwo" sie nie zmniejszylo - masz, ile miales. Najprawdopodobniej
nawet nie bedziesz mial wiedzy, ze ktos Cie "okradl". Przypadek tzw.
"utraconej korzysci" , lucrum cessans (do tego potencjalnej, bo pewnosci nie
ma czy kserokopista jakby nie mogl skserowac, to by ksiazke kupil).
Przyznasz, ze roznica zasadnicza i nie da sie porownac tych przypadkow -
prawa niematerialne sa tak rozne od rzeczy, ze maja inne przepisy i inna
"filozofie" (w prawie autorskim nie ma nawet pojecia "wlasnosci").
Co nie zmienia faktu, ze czyn nielegalnego skanu (sa przypadki legalnego,
m.in. dozwolony uzytek osobisty, ale on nie obejmuje rozpowszechniania w
sieci) jest karalny i moralnie watpliwy.
V.
|