Data: 2006-09-11 09:27:29
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
Od: "elGuapo" <e...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Quasi" <q...@g...pl> wrote in message
news:edvimn$2s3$1@amigo.idg.com.pl...
> elGuapo napisał(a):
>
>>>> ona powinna czuć się wobec mnie zobowiązana,
>>> Co znaczy "powinna"??? Nic nie "powinna".
>
>> Może się zdecydujesz, czy rozumiesz określenie 'powinna', (...)
>
> Rozumiem, ale Ty nie zrozumiales chwytu retorycznego. Ale, mniejsza o to.
>
>
>>> Wiernosc kobiety, to tylko meska fanaberia,
>
>> Kobiety od mężczyzn również oczekują dość powszechnie
>> wierności,
>
> Ale nieco mniej - generalnie sa wyraznie mniej zazdrosne.
>
Kiedyś też tak mi się wydawało, ale spotkałem parę 'niezgorszych'
osobniczek.
Chyba raczej kobiety są zazdrosne o nieco inne rzeczy, niż faceci.
Dla faceta laska może się kochać po uszy w innym byle tylko mu nie
dała, a dla kobiety 'zdrada' emocjonalna ma większe znaczenie - niech
sobie facet nawet i pyka coś na boku, byle tylko nie zostawił mnie z
tego powodu.
>
>> więc to nie tylko męska fanaberia.
>
> Nie tylko, choc natura i skala tych fanaberii jest u obu plci nieco inna.
>
jw
>>> prymitywne oczekiwanie jej stalego partnera, a nie
>>> zadna "powinnosc", "obowiazek".
>
>> Na jakiej podstawie oczekujesz od silniejszego sąsiada, że Ci siłą
>> nie odbierze majątku?
>
> De facto sasiad wcale nie jest silniejszy ode mnie, wszak mam za soba
> panstwowy system prawny i policje...
Ale on może mieć bardziej.
>
>>> Ona Ci robi grzecznosc i łaske, ze Cie nie zdradzi.
De facto powinienem poprawić - ona nie robi mi grzeczności, tylko
działa we własnym interesie. Nie zdradza mnie po to, abym jej nie
zostawił.
>
>> Silniejszy sąsiad też wyświadcza Ci grzeczność i łaskę
>> pozwalając Ci zachować majątek, zamiast odbierać Ci go siłą, co
>> uczyniłby przecież bez najmniejszego trudu.
>
> Nie. On to robi pod presja prawa i ostracyzmu spolecznego. A cudzoloztwo
> nie jest prawnie zakazane...
>
Prawnie nie, ale wciaż np. jest wystarczającym powodem do otrzymania
rozwodu, stąd znów j.w.
>>>> a nie od postronnych facetów
>>>> oczekiwać miałbym nienadskakiwania mojej partnerce - u nich to nadskakiwanie
>>>> wcale mnie nie dziwiło, skoro sam jestem facetem i skoro uznałem moją partnerkę
>>>> na wartą nadskakiwania.
>>> Alez oczywiscie, ze tak. Tylko co z tego??? Czy ta swiadomosc sprawia,
>>> ze adoratorzy sa dla Ciebie mniej wkurwiajacy? Bo dla mnie nie...
>
>> A dla mnie tak.
>
> Hmmm... Nie wierze :-)
>
Na to już nic nie poradzę. BTW zahaczamy tutaj o jeden z najbardziej
interesujących mnie aspektów konstrukcji pt. człowiek, a mianowicie
relacji emocji i rozumu. Gdzie niegdzie rozum jest już w stanie
zapanować nad emocjami, gdzie niegdzie emocje podporządkowują sobie
rozum, a przede wszystkim co jest tak na prawdę emocją, a co myślą
rozumną. IMHO np. przekonanie jest emocją właśnie - jest to
poczucie, uczucie słuszności/sensowności pewnej tezy.
Bez rozgrzebywania - jest to dla mnie jeden z najbardziej
interesujących aspektów działania systemu p.t. człowiek: co czym
kiedy rządzi i co jest przez co wyzwalane.
>
>> Nie jestem hipokrytą - skoro mnie samego laska rusza,
>> to nie dziwię, się że i innych rusza.
>
> Ja tez sie nie dziwie, co nie zmienia faktu, ze sie wkurwiam.
>
>> (...) oczekuję lojalności od pozostałych
>> samców świata,
>
> Nikt od samcow nie "oczekuje" lojalnosci, podobnie jak nie "oczekuje" od
> pogody ze bedzie ladna...
>
Ale pozostawania pogody w pewnym spodziewanym zakresie oczekujesz.
20-stopniowych mrozów w środku lata i 40-stopniowych upałów w
środku zimy raczej nie oczekujesz. Tak też i respektowania pewnych
norm oczekujesz ... szczególnie o ile sam ich przestrzegasz.
>
>> BTW: a czy uderzyłbyś kobietę dla jej własnego dobra?
>
> Tak. Tyle, ze nie moge sobie wyobrazic sytuacji, w ktorej uznalbym ze
> uderzenie bedzie dla niej dobre...
>
Ech życie - jeszcze nie raz Cię pewnie zaskoczy. Najbardziej wtedy,
gdy się tego najmniej spodziewasz i ze stronym, z której się
najmniej spodziewasz.
>
>> (...) To nie z 'nadskakiwaczem' zawarłem pewien
>> układ (choćby i domyślny), a z moją kobietą (...)
>
> I co z tego? Ja sie nie wkurwiam na nadskakiwacza, ze to ze lamie jakis
> wyimaginowany uklad, lecz za to, ze nadskakuje...
>
Więc to czysto emocjonalny impuls wyzwalany nie przez rozum ('koleś
łamiesz układ'), tylko poprzez jakieś odzwierzęce atawizmy. Nie
oceniam - tylko dodefiniowuję. Już napisałem, że te tereny mnie
najbardziej interesują, więc staram się zrozumieć na ile
atawistyczny jesteś Ty. Akurat u mnie ten atawizm jest dość
stępiony. U mnie zazdrość kanalizowana jest na partnerce, a nie na
pozostałych samcach. Wydaje mi się, iż to moja implementacja jest
rzadziej spotykana, wziąwszy pod uwagę stereotypy medialne. Pewnie
nie jestem dość macho. Instynkt rywalizacji również u mnie jest
raczej dużo poniżej samczej średniej. Sytuacji konfliktowych i
niezręcznych generalnie unikam, a mam kolegów, którzy się w nich -
rzekłbym - lubują.
U mnie tego atawistycznego wyzwalacza nie ma lub prawie nie ma -
zastąpił go wyzwalacz 'rozumowy' - myśl poprzedza emocję.
>
>>>> To od kobiety oczekiwałem lojalności wobec mnie,
>>> Tego mozna tylko oczekiwac...
>
>> I dość powszechne są te oczekiwania.
>
> Tak. No i?
>
No i nic - po prostu stwierdzam fakt.
>
>>>> a nie od postronnych gości
>>> Ja nie oczekuje od goscia lojalnosci, ja "oczekuje" znikniecia z
>>> powierzchni ziemi... ;-)
>
>> I tego właśnie nie rozumiem. Co więcej - jakiś absurd dla mnie w
>> tym tkwi - bo skoro ja uznałem kobietę za warta zachodu, to nie
>> powinno być dla mnie zaskakujące, iż i inni za taką ją uznają.
>
> I nie jest dla mnie zaskoczeniem. Ja przeciez nie pisze o "zaskoczeniu"
> lecz o "wkurwieniu" - nie mozesz tego pojac???
>
Już to chyba wyjaśniłem wyżej.
(...)
>
>>>> - nie oni zapewniali mnie, że jestem jedyny na całym
>>>> świecie i inne ecie pecie.
>>> Ale takie "zapewnienia" to czysta kurtuazja i sa co najwyzej "na czas
>>> okreslone", jesli w ogole kiedykolwiek sa szczere...
>
O nie - jeśli to czysta kurtuazja, tzn. jeśli już na starcie z
premedytacją zakładasz (lub ona), że jesteś taka(-i) warunkowa(-y)
"bo nie znalazłem(-am) lepszej(lepszego)", to to dość kiepsko
wróży na przyszłość.
Tutaj potrzebne jest trochę tego spoiwa, a którym wspomniałeś a
propos ewentualnego uderzenia kobiety - i Ty i Ona nie powinniście
potrafić sobie wyobrazić sytuacji, iż znajdziecie lepszego partnera
od siebie.
>> Co Cię łączy z Twoja kobietą?
>
> Uwazam, ze jestem zakochany. Ona deklaruje to samo.
>
Pokusiłbyś się chociaż o jakąś przybliżoną definicję
zakochania?
Pytam z ciekawości, nie żeby się nad Tobą za tę definicję
później pastwić.
>
>> Czy uprzedziłeś Ją, że jeśli
>> tylko lepsza od niej zwróci na Ciebie uwagę, to Ją natychmiast
>> opuścisz?
>
> Nie, jesli "zwroci sie lepsza", tylko jesli jakas inna wywola we mnie
> emocje, ktore przelamia moj pakiet uczuciowy wobec aktualnej partnerki
> (w tym przywiazanie, poczucie lojalnosci, przyjazn etc.), co poki co
> wydaje mi sie skrajnie malo prawdopodobne.
>
No więc spoiwo, o którym wspominałem jest, przynajmniej u Ciebie.
Nie jesteś jednak taki nienormalny, na jakiego wyglądasz ;)
>
> Tak, "uprzedzilem". Przeciez to truizm.
>
Ale Ty nie wierzysz, że to możliwe, Ona też nie (?!?) - sytuacja
jest więc IMHO normalna.
>
>> bo w naszej kulturze generalnie przyjęte jest, iż po
>> przekroczeniu pewnego progu, można oczekiwać od partnera pewnej
>> głębszej lojalności poza zwykłym 'jestem z Tobą dopóty, dopóki
>> wyciągam z tego przy każdym naszym spotkaniu bezpośredni zysk' i
>> obawiam się, że Ona również może pewnej lojalności od Ciebie
>> oczekiwać.
>
> Lepiej zbyt wiele nie oczekiwac, zeby sie pozniej zbyt mocno nie
> rozczarowac...
>
Ale mimo to się oczekuje - tacy już jesteśmy.
Taka 'bezpieczna tautologia' - zupełnie nie w Twoim stylu.
>> Ty od Niej pewnej lojalności nie oczekujesz?
>
> "Oczekuje" - w sensie: chce, by byla lojalna, marze o tym, by byla
> wierna i domyslnie zakladam, ze taka jest ("domniemanie
> wiernosci/lojalnosci").
>
'Albercik - nie krepuj się się usta-usta!'
Oczekujesz, oczekujesz - coś dajesz i czegoś oczekujesz w zamian -
jak dla mnie to jak najzdrowszy układ (ten kapitalista zawsze ze mnie
wylezie ;).
>
> Jednak swoim chciejstwem nie probuje zaklinac rzeczywistosci i biore pod
> uwage mozliwosc, ze mnie zdradzi... To truizm.
>
Bzdura - gdybyś na prawdę dopuszczał to do świadomości, gdybyś
uważał, iż to dostateczne prawdopodobne, nie byłbyś z Nią.
Prawdopodobieństwo tego zdarzenia nie przekracza w Twojej
świadomości pewnej masy krytycznej - wydaje Ci się to wystarczająco
nieprawdopodobne. Nie bierzesz więc de facto pod uwagę takiej
możliwości, tak samo, jak kierowca nie bierze pod uwagę, iż może
uczestniczyć w wypadku.
W sumie jesteś więc dość 'normalny' IMHO, przynajmniej w tej
kwestii.
Nie bierzesz tego na serio pod uwagę, bo jeśli się to zdarzy będzie
to dla Ciebie całkowitym zaskoczeniem. No chyba, że jesteś bardziej
androidalny, niż sądzę.
>
> (...)
>
>
Pozdrawiam
EG
|