Data: 2010-07-16 09:12:09
Temat: Re: widzenie Buddy/pragnienie
Od: Piotrek Zawodny <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-07-16 10:13, kant.or pisze:
> U?ytkownik "Piotrek Zawodny"<p...@o...pl> napisa?
>
>> mnisi nie s? wyroczni?. Dotykasz mnich?w, a faktycznie dotykasz mnie t?
>> zaczepk?.
>
> Podobnie m?wi? wyznawcy nieomylno?ci papie?a,
Łatwo atakować papieża. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Jego
nieomylność nie jest już tak forsowana na wszystkich ludzi, a raczej
właśnie ośmieszana, tak jak robisz to teraz. Dlaczego? Czy w ten sposób
czujesz/czuję się lepiej? Ja się nie czuję dobrze poprzez to, że zadrę z
Papieżem, bo jest właściwie słaby. Nie broni się. Wiesz jak jest z
mnichami? To jest tak. (Zanim to powiem, powiem Ci że znów mnie
zadrasnąłeś tekstem "tak samo mówią wyznawcy nieomylności papieża..."
czyli jakby z tego wynika, że mi nie wierzysz i faktycznie uważasz, że
traktuję mnichów jak nieomylnego wysokiego Papieża na wyniosłej katedrze
z kości słoniowej). Z mnichami chyba tak: są moimi przyjaciółmi w
umyśle. Szanuję pogląd wyrażany i przekazywany PRZEZ NICH, czyli pogląd
ich Nauczyciela. Kiedy podważasz ich i się śmiejesz z nich, zupełnie ich
dewaluujesz, traktujesz ich jak małe pieski bez wartości, którymi można
się pobawić. Być może mogę Cię zrozumieć: np ja nie lubię czegoś w
mnichach - że ich sposób życia i myślenia jakby nakazuje nam: 'seks nie
jest dobry, trzeba odejść od świata, osamotnić się, to jedyna droga do
prawdy i szczęścia'. Mnisi to nie mnisi, anonimowe osoby w szatach,
którymi można pomiatać, ale każdy to człowiek konkretny. Gdy czytałem
teraz Twoją pierwszą uwagę o nieomylności Papieża, to zastanawiałem się,
czy przeczytałeś - zanim skomentowałeś - dalsze moje słowa. Nie chodzi o
mnisi czy nie mnisi. Chodzi o treść poglądów. Gdy teraz czytam Twoją
uwagę "nie mówili o tym mnisi? :-/" to nie jest ona aż tak kłująca.
Jednak wiesz czemu mnie zakłuła? Bo to tak zabrzmiało, jakbyś śmiał się
ze mnie, że powtarzam tylko po mnichach, a samodzielnie nie myślę i nie
mam własnego zdania. Jest to dość bolesne i wywołujące złość, jeśli
rzeczywiście taka była Twoja intencja. To jest takie pomiatanie mną, bo
z góry przyjmujesz ukryte - nie wyrażone wprost, ale podstępnie
podsunięte z boku - założenie, że myślę tylko myślami mnichów i mówię i
myślę tylko to, co oni powiedzą. Nawet gdyby tak było, taka złośliwość
nie prowadzi do dobrego skutku, bo lepiej jest rozmawiać z daną osobą,
która zbyt polega na poglądach innych, poprzez spokojne przedstawianie
argumentów, z zupełnym pominięciem wyśmiewania się z tego, że ona komuś
za bardzo wierzy. Jeśli ta osoba powoła się na wiarę w świętość słów
autorytetu, można spokojnie o tym porozmawiać, ale szydzenie czy śmianie
się tylko rozsierdza. Poza tym zauważ, że zawsze komuś wierzymy. Zawsze
na kimś bądź czymś polegamy. Zgadzam się z Tobą w jednej rzeczy, jeśli
tak ją czujesz jak tu powiem: szata nie powinna być już z góry
gwarantem, że ten człowiek ma prawdę. A jednak jakoś tak jest, ponieważ
szata mnicha stała się społecznym znakiem, pewną z góry nadaną twierdzą
temu człowiekowi,jako świętemu, mającemu prawdę, idącemu drogą ku
prawdziwemu, wolnemu od bólu celowi. Czuję lęk przed mnichem katolickim.
On jest na prawdziwej drodze i nie jest brudny i ma mniej cierpienia,
miał siłę ze wszystkiego zrezygnować i skłonić się ku smutkowi
kościelnych wnętrz, by szukać ukojenia w zapachu i smutku kościelnych
wnętrz,pełnych powagi i zapachu świec.
> czuj?c si? w obowi?zku do jego obrony, i jego fa?szu,
> sami si? do fa?szu cz?sto posuwaj?c w tej obronie.
>
> Nie chc? si? zupe?nie zastanowi?, sk?d bierze si?
> taki rozd?wi?k pomi?dzy prawd?, a tym, co m?wi
> nieomylny papie?.
>
>
>> Tu nie chodzi o to, ?e dotykasz mnich?w. Ale ?e u?ywasz ich do czego?, co
>> jest dla mnie niezrozumia?e. ?atwo pos?u?y? si? mnichami, kt?rzy nie mog?
>> Ci odda? i nie rozmawiaj? teraz z Tob?.
>
> Czyli te? ich to njie boli, zw?aszcza jak pomarli.
>
>> Nie rozmawiamy o nauce mnich?w, ale o nauce Sidharty. Sk?d mog? to
>> wiedzie?, czy mnisi to wiedz?, czy nie wiedz?? Pustka, o kt?rej m?wisz,
>> jest kolejnym wyobra?eniem w naszym umy?le, kolejnym bytem stworzonym
>> przez nasz umys?.
>
> Nie, chyba ?e Twopim zdaniem, ale sam do tego doszed?e?,
> czy przyj??e? s?dy innych na ten temat ?
> Pustka jest przestrzeni? i istnieje od zawsze,
> to jest jeden z fundament?w wszech?wiata,
> tak ja to widz? - samodzielnie, no prawie,
> bo przecie? nie urodzi?em si? w pr?ni umys?owej.
>
>
>> Czy uznaj?c, ?e jest tak jak m?wisz (pustka-przestrze?), czujemy si?
>> lepiej? W dalszym ci?gu czuj?, ?e jestem.
>
> I ja nie inaczej, to chyba jest fakt obiektywny,
> ?e "ja" czuje, ?e jest.
>
>
>> W tym przyznaj? Ci racj?: czuj? ?e jestem. Nauk? Sidharty rozumiem tak, ?e
>> poprzez zaprzeczanie istnieniu ja chce on wyci?gn?? swoich uczni?w z b?lu.
>
> Nie twierdz?, ze ?rodki przeciwb?lowe s? z?em.
>
>
>> Prawdopodobnie uwa?a On, ?e jeste?my w b??dzie co do tego, ?e istniejemy,
>> jakkolwiek ten b??d ma natur? bardziej emocjonaln? (g??bokiego prze?ycia,
>> prze?wiadczenia) ni? intelektualn?. Na przyk?ad je?li si? sparz? albo
>> uk?uj? niespodziewanie, to m?wi? czasem rzadko "aj!", co jest odruchem
>> nag?ego odej?cia. Czy s?owo "I" w j?zyku angielskim nie bierze si? z
>> takich reakcji?
>
> Kto wie, ciekawe spostrze?enie.
> Ze swojej strony to mog? powiedzie?,
> ?e wiele s??w pochodzi z Indii i Bliskiego Wschodu.
>
>
>> Pojawia si? du?y b?l, panika, strach, ucieczka. Jak gdyby skurcz. To "aj"
>> w czasie nag?ego niespodziewanego oparzenia to takie "nie". A wi?c - gdyby
>> ten tok rozumowania by? prawid?owy - nasze "ja" to takie "nie".
>> Niespodziewany b?l i nag?y op?r, poprzedzony panik?.
>
> Innego "ja" nie ma, a w ka?dym razie jest nam niedost?pne
> jakie? "ja" niewra?liwe zupe?nie na materie-energi? czy inne "ja".
> Doszed?em do tego, sam dla siebie, ?e opr?cz materii-energii
> istnieje przestrze?, i ?e jedno z drugim nie reaguje.
> Poniewa? "ja" jest materialno-energetyczne, podlega reakcjom,
> to wszystko.
>
> zdar
> kant.or
>
>
|