Data: 2002-10-14 10:46:35
Temat: Re: wizyty - rewizyty
Od: "kolorowa" <v...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
A w kuchni syf jak po
> tygodniowej studenckiej imprezie.
O, jak fajnie, znaczy nie jestem sama;-)))
Myślę, że jest to sprawa i charakteru, i priorytetów. Ja np. mam charakter
mało porządny - jak jest sterylnie, to mnie w dołku ściska. Jakiś
artystyczny nieład być musi.
Ale chlewu w domu też mieć nie chcę, a pamiętam, że przy pierwszym dziecku
utrzymanie porządku było dość trudne. Nie piszę tu o trzylatku, który
zaczyna już kumać, że zabawki w lodówce nie lubią się z masełkiem, ale o
małym dziecku wymagającym ciągłej uwagi (że o raczkujących tajfunach nie
wspomnę) i o matce, co do śniadanio-obiado-kolacji siada na samym brzeżku
krzesła w pełnej gotowości bojowej, żeby móc się w każdej chwili zerwać.
Też pracowałam, zarywałam noce, bo projekty, próbowałam łączyć pracę naukową
z zajmowaniem się dzieckiem. Niestety, nie wyszło mimo bardzo sprzyjającego
promotora. Sprawę dodatkowo utrudniła alergia, bo okazało się, że muszę
gotować co najmniej trzy posiłki dziennie. Gotować w sensie gotować, a nie
zrobić kanapki czy otworzyć słoiczek.
Być może gdybym miała kogokolwiek do pomocy, byłoby inaczej, a być może tak
samo. Właśnie ze względu na priorytety. Przerwałam doktorat, kiedy
zorientowałam się, że zaczynam skracać spacery z dzieckiem, że coraz
częściej mówię: "nie rusz", "zaraz", "poczekaj". Więc sprzątanie to akurat
sprawa dla mnie drugorzędna.
Przy drugim dziecku było już prościej. On czasami spał;-))
Różnica między pracą a zajmowaniem się dzieckiem polega na tym, że pracę
można w mniejszym czy większym stopniu zaplanować. Można sobie powiedzieć:
skończę to i wreszcie odeśpię. Z dzieciami bywa różnie.
Teraz jeszcze odnośnie tematu głównego. Wprawdzie należę do tych, co nie
odliczają i nie zapisują, w dodatku wolą gościć niż być goszczonym - ale
rozumiem Twoje (znaczy Molnarki) rozgoryczenie i poczucie bycia
wykorzystywanym. Właściwie to nie wiem, co o tym sądzić. Jeżeli lubisz tych
znajomych i znacie się dość długo, to chyba zakładałabym, że mają jakiś
istotny powód. Bo gdyby próbowali Was naciągać, to chyba byłoby to widać
wcześniej, nie?
Małgosia
|