Data: 2002-05-24 08:12:07
Temat: Re: żal-a co dalej
Od: Basia Zygmańska <j...@s...gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Inną sprawą jest, że nie potrafiłbym "pochopnie" i zgodnie z
sumieniem
> proponować
> komuś rozwód, ponieważ nigdy na tej grupie nie można być do końca
pewnym, że
> ma
> się słuszność w tego typu sprawach. Mąż jest wredny i godny
potępienia
> bardziej w
> naszych oczach niż w Gosi i nie jest to powód by nakłaniać ją mimo
wszystko
> do
> rozwodu bo w efekcie byłaby to nasza decyzja nie jej. Gosia byłaby
> narzędziem w naszych
Przyznam sie ze sama miałam w życiu podobną sytuację.
Poważnie pokłóciłam się z męzem (a właściwie był to dłuższy kryzys ale
zupełnie nie związany ze zdradą którejkolwiek ze stron, chodziło
przede wszystkim o pieniądze a właściwie ich brak), chyba
niepotrzebnie opowiedziałam o tym jednemu z kolegów i on zaczął mnie
namawiac do rozwodu. Argumenty które podawał wydawały mi się wtedy
racjonalne, jednak nie chciałam jakiejkolwiek decyzji podejmować
pochopnie, a zwłaszcza bez porozumienia z dziećmi, które bardzo tatę
kochają. Postanowiłam sprawę odłożyć.
Jednoczesnie w czasie kolejnej kłótni z mężem sama po raz pierwszy i
jak dotąd jedyny w naszym związku rzuciłam słowo "rozwód". Widziałam
ze mąż tym się przejął (zapewne dlatego ze ja nie rzucam słów na wiatr
i nie straszę rozwodem przy każdej sprzeczce).
Potem - za radą innego kolegi poszłam do psychologa, dłuższa rozmowa z
panią psycholog bardzo mi pomogła i pozwoliła całkiem inaczej spojrzeć
na pewne sprawy.
O swojej wizycie powiedziałam mężowi i zaprosiłam go też do poradni.
Nie chciał pójść ale powiedział - "to ja już wolę rozmawiać z tobą" i
odtąd wszystko zaczęło iść ku lepszemu, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.
Myślę że wtedy zrozumiał zę mi też bardzo zależy na naszym związku.
W sumie z "dobrych rad" tego kolegi nie skorzystałam, z czego jestem w
tej chwili po dłuższym juz czasie bardzo szczęśliwa.
I dlatego też jestem ostatnią osobą, która będzie namawiała do
rozwodu, jesli tylko z obydwu stron istniueje jeszcze wola rozmowy i
porozumienia się. Wtedy wg mnie - nie wszystko jest jeszcze stracone.
Pozdrowienia.
Basia
|