Data: 2002-10-15 00:06:51
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata
Od: "beatassp" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Sandra" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:aofe6o$ana$1@absinth.dialog.net.pl...
>
> Użytkownik beatassp <b...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:aoetjm$ou$...@n...onet.pl...
>
> > Rzeczywistość bywa inna (z czego mam nadzieję zdajemy sobie sprawę
> wszyscy).
>
> ale nie wykluczasz związku niezobowiązujacego jak wcześniej napisałaś
takowe
> też istnieją...spotykają się bo jest im z sobą fajnie pozniej wracają do
> swoich stałych partnerów , kieruje nimi niekiedy poczucie np.
> odpowiedzialności za dzieci, mają ich dobro na względzie wiedząc ,że
> definitywne odejście byłoby dla nich szkodą.
Pewnie że nie wykluczam ale w nie nie do końca wierzę. Poza seksem oni
przecież ze sobą rozmawiają - snują marzenia, opowiadają sobie głupoty,
obiecują cuda - nigdy nie wiesz na jaki grunt trafisz. I myślę, że zgodzisz
się, że jeszcze ciągle mało ludzi odróżnia seks od miłości. A po za tym
powroty z powodu dzieci, odpowiedzialności, szkody to dość kretyńskie. Jak
już wczesniej napisałam jesli w związku nie ma uczucia, namiętności to
należy odejść a nie wymyślac powody w postaci dzieci i tego wszystkiego o
czym wyżej bo tą swoja odpowidzialnością można wyrządzić wiekszą krzywdę.
Przy okazji odnosząc sie do wcześniejszej dyskusji - żeby wszystko bylo ok w
związku (nazwijmy go podstawowym) - tzn zdradzany nie czuł się zdradzany, a
zdradzający jak potwór to układ między nimi tez musialby być jasny. Takich
układów na początku naszej drogi życiowej w zasadzie brak - panna młoda
myśli jak panna młoda a pan młody obiecuje złote góry - to że w ten sposób
się oszukują to prawda ale jak wyżej napisałam "żyli długo i szczęśliwie" i
miejmy nadzieję że wydorośleli.
> nie chce
> > mieć z nia już nic wspólnego (przeciez zaspokoił swoje potrzeby).
>
> on tak ale niekoniecznie ona albo odwrotnie ona tak a niekoniecznie on
>
> to miał wpadkę i to zdrową to świadczy o jego głupocie moim skromnym
> zdaniem, każda tego typu sytuacja niesie za sobą jakieś ryzyko i
podejmując
> je musi się z podobną sytuacją liczyć, i niekoniecznie osoba musi być
chora
> ale może też faktycznie coś do niego/niej poczuć
Jeśli musi się liczyc z podobną sytuacją to musi się tez lliczyć z
konsekwencjami jakie być może będzie ponosić zarówno żona jak i ta co moze
się zakochała. Dlatego uważam że najpierw zastanówmy sie nad związkiem w
którym jesteśmy - jesli nic się nie da zrobić to odchodzimy - nawet jeśli po
jakims czasie spadnie na nas olśnienie i będziemy chcieli wrócić to wrócimy
z tarczą a nie na niej. W sumie przeciez ktos kto znalazł się w sytuacji gdy
jedna kocha go w domu a druga poza domem to nawet jesli wkalkulował to
ryzyko to nie jest w sytuacji do pozazdroszczenia. A jak jeszcze dorzucimy,
że uczucie w związku "podstawowym" nie wygasło to ma przekichane i nie
chciałabym przeżywać emocjonalnie tego co on (ona).
> > Jeśli ktoś kto to przeczyta pomyśli że naoglądałam się głupich filmów to
> > lepiej niech się nie wypowiada.
>
> prawdziwa historia / nie zdradze w jakim miejscu to sie działo/ ...była
> sobie dziewczynka, smarkula trafila w pewne miejsce w ,którym spotkała
> wielu mężczyzn żonatych , dziewczyna zdemoralizowana ale panom to nie
> przeszkadzało , kilku z nich sie z nią zabawiało , precedens trwał kilka
> miesiecy , ustaliła gdzie,który mieszka , i własnie sie tak zachowywała
jak
> opisałas wyżej,
> sprawa trafiła do własciwych władz i wtedy sie dopiero zaczeło ... pomyśl
> jak się czuły żony tych panów , panowie bardzo oburzeni ,ze smarkula
> nachodziła ,wydzwaniała, szantażowała
też z "tzw. życia" rodzice panny nachodzili żonę bo przecież ich córka się
"zmarnuje". A do matki zdradzającego wydzwaniali zachwalając córeczkę. Pół
roku to trwało plus oczywiście zaloty, szantaże czy tez mącenie samej panny
i jej koleżanki. a wszystko tak robione, że to niby nie ona - przynajmniej
do czasu.
to tylko by cos dorzucić do opowieści o smarkulach. Szkoda że te panny
nieraz mają po 30 lat i więcej - mnie się kiedyś wydawało że od osób które
już dawno wyszły z piaskownicy można wymagac czegoś więcej - widac
"smarkulowatość" zdarza się w każdym wieku.
my tu o pannach ale podoby przypadek znam z drugiej strony (bez rodziców co
prawda ale za to z pobiciem męża).
> > Tylko bardzo proszę nie opowiadajcie, że żal jaki wtedy czuje osoba
> > zdradzona (żal że została na to narażona) nalezy leczyć klinicznie.
>
> Sama wiesz co czułaś jednak związki niezobowiązujące mają miejsce w naszej
> rzeczywistości
Jeśli dobrze rozumiem chodzi o związki niezobowiązujące poza związkiem
"podstawowym".
Mają miejsce i nie robią szkody - już się z tym zgodziłam. Ale jak sama
wspomniałas ryzyko ponosi się zawsze. A ja nie bardzo potrafię się zgodzić z
tym żeby konsekwencje tego ryzyka dotykały "zdradzanych". I proszę
przynajmniej Ty nie pisz jak niektórzy, że on/ona tylko "zdradził" i
przecież te konsekwencje to nie jej/jego sprawka. Jest akcja i reakcja,
naczynia połączone czy jak to nazwiemy.
i niekiedy jest to wynikiem złych relacji między partnerami w
> związku, niekiedy wynikające z głupoty j.w /autentyczny przykład/, a
> niekiedy z samej natury człowieka inaczej nie potrafi żyć ...
Wydaje mi się że czesto jest to wynikiem niedorozwoju emocjonalnego - ale o
tym moze porozmawiamy innym razem.
> dlatego wspomniałam we wcześniejszych postach, że zazdrość nie jest tylko
> wynikiem choroby osoby zdradzonej ...jak i takie przypadki również bywają,
> ale to już jest faktycznie choroba
Masz rację z tym że nie zawsze mamy do czynienia jedynie z zazdrością
zdradzanej bywa (bywa zazdrość tej/ tego drugiego) ale - zazdrość osoby
zdradzonej często przeradza się w banał (lub taka się wydaje) a zazdrość
tej/ tego z którym się częściej jest odbierana jak objaw miłości. Nawiasem
mówiąc idotyczne, że ten/ ta druga jest zazdrosna - przeciez on/ona też
podjęła ryzyko i że tak powiem wiedziała w co się pakuje.
Moim zdaniem rozmawiajac o zdradzie nie bardzo można czegokolwiek uogólnić.
I zważmy też na to że decydując się na "zdradę" nie możemy przewidziec
równiez jak to będzie oddziaływac na nas. Nie jesteśmy ze stali i moze się
zdarzyć tak że jestesmy zauroczeni (zakochani jak to zwał tak zwał) a wtedy
nie widzimy manipulacji emocjonalnej tylko przejaw miłości (klapki z oczu
spadają później). Powiezsz że to świadczy o głupocie - może. Dla mnie
głupotą jest przekraczanie granicy miedzy "flirtem" a "romansem" (czy też
zdradą - mam nadzieję że wiesz o czym piszę, jest dość późno i już mi się
placze - kończę więc).
Pozdrawiam Beata
ps. przy okazji dzięki za brak współczucia - naprawdę mnie wkurza.
|