Data: 2006-10-15 20:15:37
Temat: Re: złodziej w klasie
Od: "Xena" <ttatianka@blabla_poczta.fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W wiadomości:4...@n...home.net.pl,
Harun al Rashid <a...@o...pl> napisał(a):
> Użytkownik "Xena" ...
>> W mojej Anuli (7 lat) jest w klasie złodziej. nie wiadomo kto, ale
>> wiadomo, że pieniądze (kwoty 15 i 7 zł) zginęły w czasie lekcji.
>> Dokładniej to rano dzieci wchodząc do klasy miały pieniądze a po
>> przejściu z klasy do świetlicy już nie miały. Wychowawczyni, kiedy
>> świetliczanka przekazała sprawę, uznała za rozwiązanie
>> zakomunikowanie dzieciom, że mają przynosić pieniądze do szkoły
>> tylko i wyłącznie wtedy, gdy pani na coś zbiera.
>
> Rozwiązane ze wszech miar słuszne.
A jak zaczną ginąć czapki i rękawiczki, to nie będzie można przynosić
czapek. Jak zaczną ginąć mazaki, to zakaz przynoszenia mazaków. Za jakiś rok
trzeba będzie orzychodzić do szkoły gołym - idąc tym tropem.
>
>> Moja Ania nosi ze sobą zwykle kilka zł z kieszonkowego, bo w bufecie
>> w szkole kupuje jakiś sok czy inną gumę do żucia. Jak uważacie -
>> powinnam spokojnie siedzeć, czy żądać od wychowawczyni podjęcia
>> jakichś kroków - jakich?
>>
>
> A jakie kroki ma podjąć? W stosunku do Ciebie i Twojego dziecka już
> podjęła, zabraniając przynoszenia do szkoły pieniędzy. Nauczycielka
> nie jest bankiem, ani strażnikiem, więc uznała zapewne, że skoro nie
> jest w stanie zapobiec kradzieży, to należy nie stwarzać złodziejowi
> okazji.
j.w.
> Kroki w stosunku do małego złodzieja (oraz ewentualny smrodek
> dydaktyczny dla całej klasy), to już sprawa nauczycielki,
> złodziejaszka i jego rodziny.
Nie sądzę. Takie przyzwolenie powoduje, że złodziej nadal będzie kradł i
żył w przekonaniu, że to całkiem niezła metoda na życie jest.
--
pozdrawiam Tatiana
--
Miłość jest to jakieś nie wiadomo co,
przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak,
i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego
/Luis Vaz de Camoes/
|