Data: 2004-02-11 12:05:33
Temat: Chyba jednak ciągle to samo
Od: "Specyjal" <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "jerzyg" <j...@o...pl> napisał w wiadomości
news:c0bqea$r1d$1@atlantis.news.tpi.pl...
Natomiast
> przyjęta przez niego postawa jest raczej z grupy ekstremów, własciwej
> nielicznym.
A skąd u niego takie ekstremum? Znikąd się wzięło? Lenistwo to stan
emocjonalny (sam się zdziwiłem gdy mi to powiedziano) nie "cecha".
Człowiek z natury ma w sobie energię do działania tylko istnieją różne
blokady.
> * W związku z egzaminami wstępnymi do liceum po raz pierwszy w życiu
poddał
> się niezależnej ocenie swojej osoby wg kryteriów powszechnych w
świecie
> dorosłych (jakość wiedzy, tutaj akurat szkolnej)
Po raz pierwszy...Tak jakby do tej pory nikt go nie oceniał. Dlaczego
ocena "z zewnątrz" była taka dobijająca? Ja nie wierzę w przypadki.
> * Przeprowadziliśmy się do innego miasta, co odcięło go od zaplecza
> towarzyskiego dającego możliwość natychmiastowej kompensacji
niepowodzeń na
> gruncie szkolnym.
Ale co to ma do rzeczy w przypadku jego "braku odpowiedzialnosći i
strachu przed życiem"? Koledzy mogą nawet nieco niebezpiecznie
rekompensować niepowodzenia w nauce.
> Marznięcie na balkonie jest takie samo jak na poziomie gruntu, a może
nawet bardziej wieje.
NIe wiem jak rozplanowany jest balkon ja z większości wolałbym do
McDonalda nie schodzić.
SMS-nie wysłał bo rozmowa z rodzicami byłaby według niego nieprzyjemna.
Nie popieram jego działania ale wyjaśniam.
>. Nie widzę w tym momencie formuły, w jakiej możnaby mu
pomóc w
> nauce. Z jakiego przedmiotu? W jakim wymiarze czasowym? Kto?
NIe wiem gdzie mieszkacie, są szkoły typu "Sorbona" ale trzeba się
postarać żeby się nie rozpuścił. Ja w III klasie liceum miałem na koniec
6 pał + 1 przedmiot nieklasyfikowany ale zdałem egzaminy na "Sorbonie" i
nie zmarnowałem roku. Poszedłem normalnie na studia na UW i je
skończyłem. Korepetycje by pomogły -tylko te $.
> W takich sytuacjach, tak długo, jak długo nie
> jest zmuszony odnieść się do swojej własnej sytuacji, dialog taki
udaje się
> prowadzić.
To na razie dopoki nie wiesz co może być skuteczne, nie odnoś się do
jego sytuacji.
Powtórzę wie jeszcze raz. Próbowałem pomocy psychoterapeuty. Najpierw
miała
> to byc terapia grupowa. Zgodził się pójśc na rozmowę kwalifikacyjną.
Jednak
> kiedy zobaczyłem terapuetę w wieku ok. 30 lat, stwierdziłem że chyba
to nie
> ta forma.
No cóż klasyka można powiedzieć. A dlaczego 30 latek ma być kiepskim
terapeutą? Zresztą można zmienić na starszego. Czy terapeuta musi być
koniecznie starszym panem z bródką a la Freud?
> Potem syn zgodził się uczestniczyć w terapii indywidualnej, ale na
> wizyte nie poszedł. Byłem ja sam.
Bo syn boi się że nie chcecie zmienić jego zamiast siebie.
Co masz na myśli pod terapia indywidualna? Bo wg. mnie indywidualna
oznacza 1pacjent na 1terapeutę. Rodzina na terapeutę to terapia
systemowa, rodzinna.
Za drugim razem udało mi się jego
> namówić - wtedy ja czekałem na korytarzu. Za trzecim razem - mieliśmy
pójść
> całą rodziną, znów do drzwi dotarłem tylko z żoną. Wtedy terapeuta na
> pytanie : "co robić" odpowiedział w stylu : "prosze obserwować, na
razie nie
> dzieje się nic wyjątkowego".
Bo to naprawdę nic wyjatkowego. Ile sesji oczekiwałeś aż pojawi się
reakcja
syna? Myslałeś że wystarczą cztery sesje i syn już będzie zachowywał się
tak jak według ciebie powinien?
Terapia trwa długo i tego się już nie zmieni, nie da się problemu
załatwić w trzy sesje. Dobre rzeczy choć na początku mogą nieprzyjemne
na końcu przynoszą zadowolenie, żłe odwrotnie. Problem nie pojawił się
nagle i rozwiąznie nie będzie szybkie.
Syn twierdzi, że rozmawia z psychoterapeutami,
> ale mam wrażenie, że są to co najwyżej jego znajomi - studenci
psychologii,
No cóż gadać sobie może ale to nie ma znaczenia.
> a raczej studentki (Nie chcę rozwijać tutaj tego tematu, ale z dużym
> zrozumieniem i elementami autopsji śledziłem wątek [17,5latek +
25letnia
> dziewczyna]) .
Ja bym był raczej zadowolony że ma starsze koleżanki i że chcą z nim
rozmawiać, że uważają go za chłopaka na ich poziomie, póki co rodziny
nie zakłada a i na młodszego niewiele studentek leci. Powinien coś
wiedzieć o antykoncepcji, bo nie oszukujmy się gdzie by się nie uczył to
seks uprawiać może.
Zresztą trudno uznać, żeby o 8 rano mogła odbywać się
> jakakolwiek prawdziwa sesja terapeutyczna, a o takiej nam opowiadał,
kiedy
> "nie dotarł" na czas do szkoły.
NIe wiem jak tam z tym spóźnieniem-pewnie wymówka, ale sesje
terapeutyczne nie mają ograniczeń czasowych. Znam psychoanalityka, który
przyjmuje czasem np. o 7'15 albo o 22'00 -tak jest wygodniej wielu
klientom.
> Z jego rozmów z pedagogami szkolnymi wyłania się jego obraz dość
odległy od
> rzeczywistości. Głównie w swej autoprezentacji stara się zwrócić na
siebie
> uwagę jako osoby nie radzącej sobie z problemami, ale za to o bogatej
> osobowości, wartej dogłębnego poznania.
To wygląda jakby chciał być zauważony doceniony, zrozumiany.
> ale kiedy słyszę o psychoterapiach trwających po kilkanascie miesięcy,
to po
> prostu uważam to za stratę czasu, którego być może wszyscy mamy coraz
mniej.
NIestety nikt nie załatwi ci problemu w tydzień, nie ma bata musi to
trwać. Piszesz, że ten stan narastał latami, więc nie myśl ze załatwi
się od razu.
> Także nie wyobrażam sobie prowadzenia terapii "rodzinnej w częściach"
u
> różnych, nie mających ze sobą kontaktu terapeutów.
A jednak można to żaden problem.
Do pewnego stopnia można np. prowadzić terapię żony
przez męża i odwrotnie.
Jeśli zmienicie się wy-rodzice to zmieni się ważne środowisko syna a co
za tym idzie będzie on musiał zmienić swój sposób reagowania. Będziecie
też pewnie lepiej go rozumieli -nie od razu. Może z czasem syn będzie
chciał uczestniczyć w terapii rodzinnej ale w tym wieku lepiej żeby
robił to indywidualnie lub grupowo (nie z rodziną).
> Moje doświadczenia pokazaują natomiast, jak nauczyciele,
> pedagodzy i psychoterapeuci mający podobno przygotowanie zawodowe, w
obliczy
> realnych pytań podejmują rutynowe czynności albo spychają problem na
innych.
A skąd wiesz, że oni podchodzą rutynowo itd.? Dlatego że nie załatwiają
sprawy na szybko?
> > Czy potrafisz to zdefiniowac w 5 prostych punktach. Jesli tak to
prosze
> napisz.
>
> 1. Uczciwość - przynajmniej wewnątrz rodziny
Oczywiście
> 2. Empatia - przynajmniej wewnątrz rodziny
Oczywiście natomiast. czy to czasem nie oznacza przejmowania problemów
dorosłych, z którymi to oni powinni sobie radzić? Wysłuchiwanie ich
problemów.
> 3. Altruizm - przynajmniej wewnątrz rodziny
Oczywiście tylko zależy od praktyki bo np. altruizm może sprowadzać się
do ustępowania ze swoich praw. Interesowanie się na siłę zdrowiem cioci.
Nie piszę że tak u was jest.
> 4. Odpowiedzialność za siebie
Pytasz jak to zrobić ale tu nikt internetowo nie pomoże. Czy
odpowiedzialność za siebie łamie np. wybranie się do studium krawiectwa
zamiast na prawo?
> 5. Odpowiedzialność za innych
Oczywiście ale też to jest trochę enigmatyczne. Za rodziców?
> Czy zgodzicie się, że w rodzinie nie ma dożywotnich wyroków za nawet
> najgorsze przewinienia,
Póki co syn jest jeszcze w miarę młody. NIe rzuca się na was z nożem.
Fakt, podbiera pieiądze ale pop prostu musicie je lepiej chować. Z tego
co opisujesz to nie jest jeszcze sytuacja do wypchnięcia z domu.
"Integralność rodziny" -co to oznacza? Czy jak wyjdzie z domu (pójdzie
do pracy, na studia w akademiku) to będzie jej rozpad? Naturalne jest że
dzieci "rozbijają" rodzinę odchodząc. Czy niestosowanie się do
wszystkich norm to też naruszenie integralności? Z tego co piszesz to
Sytuacja wygląda tak, że do tej pory był w domu jakiś nienajlepszy
układ, który syn rozbił bo przestał mu w wieku dojrzewania odpowiadać.
Staracie się posłać go na terapię -żeby ten układ wrócił do stanu
poprzedniego ale nie chcecie zmienić się wy i on to czuje, dlatego np.
ucieka z terapii bo mysli że dalej ktoś będzie chciał dostosować jego.
> Ale tutaj własnie, ta lakoniczna odpowiedź jest miarą mojego niedosytu
w
> najbardziej istotnych kwestiach. Czy rzeczywiście uważacie, że każdy
musi je
> rozwiazać indywidualnie i na nic "dobre rady"?
Tak, poważne sytuacje rodzinne można rozwiązać tylko szukając własnego
rozwiązania nawet terapia do tego dąży.
> Wiem, że opisana sytuacja może w pierwszym momencie budzić zdziwienie,
ale
> to raczej ja mógłbym się dziwić, że po tych wezwaniach do zrozumienia
> młodego człowieka, do wejścia w jego położenie, do emocjonalnego
otwarcia z
> mojej strony,
NIe wiem jak z tym otwarciem emocjonalnym było, dalej odnoszę wrazenie
że go nie rozumiecie. To otwarcie samo w sobie problemu nie załatwia,
ważna jest też struktura, konsekwencja itd.
nagle uważacie, że można równocześnie pozbawić go
wszystkich
> materialnych atrybutów wolności (np komputer+ dostęp do internetu+
muzyka+
> pieniądze)...
NIe każdy tak uważa ale fakt faktem jeśli wiecie że podbiera pieniądze
to trzeba portfel schować.
Po pierwsze uważam, że w pewnym wieku minimalne
kieszonkowe
> nie jest nagrodą lecz rodzajem zasiłku, natomiast premie np. za wyniki
w
> nauce można "wypłacać" w wielu formach. Zresztą problemy z kradzieżami
> zaczęły się, kiedy konsekwentnie zatrzymywałem kieszonkowe na pokrycie
> kosztów korzystania z Internetu (w sumie ok. 500 zl).
Drogi ten internet koszmarnie. Neostrada kosztuje max 200PLN.
Odpowiedzi nie dostaniesz, bo to trudne.
Jeśli syn chodzi do szkoły i nie pracuje to nie miał nagle możliwośći
opłacenia za internet.
Trudno odebrać dostęp do netu na dłużej -to nawet może szkodzić w nauce
natomiast. może wyłączać komputer jeśłi coś co wcześniej obiecał nie
zostało zrobione np. zakupy. Ale trzeba być konsekwentnym bez kazań.
> | To nauka bezkarnosci.
>
> Rozumiem, że to Twoja diagnoza, ale gdzie jest propozycja terapii ?
Terapeutę miałeś ale uznałeś że jest za młody i to wystarczyło żeby
odrzucić. Wolisz radę z internetu?
> Dobrze, pytanie więc, jakie realne cele można dla niego wyznaczyć w
tej
> konkretnej sytuacji?
Ukończyć klasę, przejść do następnej.
Zdać maturę.
Jeśli zawałił rok to spróbować zapisac go do "Sorbony" ale musisz wtedy
naprawdę chodzić do terapeuty, dobrego pedagoga bo sposób nauki tam jest
akademicki, zajęcia nie codziennie i egzaminy co pół roku, musiałbyś go
przypilnować i wiedzieć jak. No i towarzystwo tam jest mieszane od
prostytutek do zakonnic, sam chodziłęm do takiej szkoły to wiem.
Jeszcze wszystko może być dobrze. Miałem na studiach znajomego który
przez zawodówkę i technikum trafił na studia, mam też znajomego, który
przez wojsko, studium poszedł na UW i w międzyczasie skończył jeszcze
jedną szkołę.
> To kolejne pytanie, ciągle bez odpowiedzi - czy uwazacie, że możliwy
jest
> pozytywny scenariusz w warunkach utrzymania tego stanu przez
najbliższe dwa,
> trzy lata, zanim nie "dojrzeje" ?
Nie. Jesli nic się nie zmieni to będzie tak jak teraz, skoro dane
zachowanie spowodowało taką sytuacje to podobnie będzie w przyszłosci.
Wypchnięcie z domu jednak nie pomoże mu stać się dorosłym. Powinieneś
jednak wrócić do własnej terapii i jęsli się da to i syna (a skoro ma
koleżanki na psychologii to one pomogą mu zdecydować się na terapię
tylko żeby on wiedział że wy też chodzicie). MOże najlepszym wyjściem
byłaby terapia indywidaualna dla każdego z osobna ale te pieniądze. MOże
terapia grupowa (każdy w swojej grupie wiekowej).
Jeśli dojrzeje po kilku latach, po studiach to też krzywda swiatu się
nie stanie, niejeden geniusz separował się od rodziców po 30stce, nie
wspominając Freuda.
> Przepraszam, ale dla mnie to są dopiero drogowskazy, które wytyczają
tylko
> ogólny kierunke w jaim podążam. Ja natomiast pytam Was o konkretne
przykłady
> zachowań i relacji.
NIe zarzucając ci braku woli kochania syna to nikt ci nie pokaże jak
kochać (przez internet).
> > A jaki on jest ? Czy potrafisz napisac:
> 5 jego zalet i 5 wad?
> 5 rzeczy które lubi i 5 który nie lubi?
>
> Załóżmy, że potrafię. Część z rzeczy które lubi jest niestety
społecznie
> nieakceptowalna
I tak od razu przeszedłeś do opisywania neagytwów.
Ale jednak nie wymieniłeś 5 zalet syna, czekamy..
Pozdrawiam
Tomasz
|