Data: 2010-09-02 09:11:59
Temat: Re: Alfred Kinsey - więc jest kłopot, czy nie ma?
Od: zażółcony <z...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "1634Racine" <1...@R...pl> napisał w wiadomości
news:i5np1d$gu1$1@news.task.gda.pl...
> Zastanawia mnie rozdzwiek miedzy morzem przytoczonych przeze mnie opinii,
> a milczeniem w tej sprawie [Starowicz], jak gdyby W OGOLE sprawy nie
> bylo. Ktos cos udaje, mistyfikuje. Ale KTO i CO?
[...]
> Wiec o co chodzi w tym rozdzwieku miedzy jedna, miażdżącą Kinseya opinia
> [juz zamieszczaną w encyklopediach], a opinią "nic sie nie stalo, o co
> chodzi?" ?
A może trochę jednak wyolbrzymiasz ?
"Wszyscy" wiedzą, że Kinsley był pionierem i że na pewno popełnił mnóstwo
błędów. To się wydaje oczywiste tak samo, jak to, że między Darwinem
a współczesną wiedzą jest przepaść. Nie zmienia to faktu, że
neodarwiniści maja prawo być 'fanami' swojego pioniera - mimo, że jego
wnioski były również w dużej części błędne. Np. Darwin w ogóle nie wiedział
o istnieniu genów, zakładał dziedziczenie epigenetyczne.
> Koncząc: naprawde nie ma problemu Kinseya i wypisują brednie w
> publicystykach swiatowych, w książkach, w artykulach branzowych??
Podaj przykład konkretnych bredni, to będzie można porozmawiać.
Inaczej sam pozostawiasz dyskusję na poziomie czystych opinii
bez podstaw merytorycznych. Krytykowany tu Kinsley był jednak
trochę dalej, jakieś konkrety zostawił. Wyrównaj.
|