Data: 2004-11-06 20:14:58
Temat: Re: Czy to się skończy...?
Od: "no i nic" <_...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Paweł Niezbecki wrote:
> a serio, współczuję, bo miewam analogiczne problemy -
> rozwiązywane na zasadzie minimalizacji stresu, ale coś za coś:
> mniej stresu to mniej ambicji, więcej zaniechań i wycofań
Niestety nie mogę zminimalizować stresu bo już jest zminimalizowany do
minimum. Nawet do roboty jeżdżę okrężnymi drogami, żeby tylko w korkach nie
stać ale wtedy oczywiście mój p$%ny umysł musi sobie pomyśleć "aale jesteś
daleko od domu, na takim zadupiu - i kto ci teraz pomoże? do domu daleko, do
roboty kawał drogi, jak się zestresujesz to prędko się nie uspokoisz" - no i
wiadomo co dalej. Jak do roboty nie przyjechałem (a przyłażę codziennie /bez
4 dni/ od trzech lat - nawet mi normalnego dnia urlopu nie dali) bo
powiedziałem, że nie przyjeżdżam w dni kiedy dojazd zajmuje mi dłużej niż
godzinę to tylko się ze mnie śmiali. A mi wcale nie jest do śmiechu. Rodzice
strasznie krzyczą gdy tylko pytam się o jakiegoś psychiatrę albo psychologa
(gdzie się udać itp...) - mają głęboko (przepraszam za słowo) w dupie to co
codziennie muszę przeżywać ("do pracy nie chce iść! do szkoły też! tylko
żreć by chciał i siedzieć na tyłku!!! bo boi sie że mu serce mocno zabije!")
Jeżeli ktoś zna jakiegoś niedrogiego psychologa we Wrocławiu to proszę o
informację bo na rodzinę nie mam co liczyć a jak mnie szlag w końcu trafi to
będą się martwić. Dużo nie brakuje, żebym i ja miał wszystko i wszystkich
gdzieś - nikt mnie nie zmusi do wyjścia z domu.
A.
|