Data: 2006-04-21 21:11:19
Temat: Re: DZieci w bloku dla emerytów
Od: "Dorota ***" <d...@W...op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> to ze zadzwonic, to chyba kazdy wie. a jesli chodzi
> o sprawne dzialanie- to moze i dzialaja, byle tylko
> szybciej nie menele, a i niekiedy menele "mszcza" sie
> na oklicy za takie naloty.
Mam wrażenie, że nie tędy droga. Prościej opr.... kulturalnych ;-) ludzi,
niż zwrócić uwagę komuś nieprzewidywalnemu, sprawa jasna. Jednak jak do tej
pory, poza gimnazjalistami chowającymi się z cygarem, burd nie stwierdzono.
> i to usprawiedliwia wrzaski pod blokiem?
>
Nie do wrzasków to odnoszę, tylko do miejsc do zabawy, ich ilości i jakości
dla dzieci w okolicy. Co ciekawe, z tamtego bloku skarg nie ma i huśtawka
jest tam od 30 lat (nasze też tyle stały).
>
> wszystkie problemy sa imo rozwiazywalne.
>>
IMO niestety nie.
>
> no i? ale te panie sumarycznie chca tego samego.
>>
Ogródkowych pań jest 3. Myśląc w ten sposób (żeby wszystkim dogodzić) trzeba
by wyciąć wszystkie drzewa, ławki, wytruć psy i koty, nie gotować, nie
chodzić, nie zapraszać gości itd. Pisząc to, co pisałam chciałam pokazać
absurdalość blokowych sytuacji. Blok - to blok. Nie da się dogodzić
wszystkim, ale trzeba wszystkim dać prawo to tego, co się im należy. A
problemy między sąsiadami rozwiązywać bezpośrednią rozmową, nie policją,
spółdzielnią, obgadywaniem itd. Moi rodzice wyprowadzili się do kawalerki na
osiedlu uważanym za "menelskie". Tam są: ławki (pod każdą klatką), ogródki,
piaskownice i huśtawki przed każdym blokiem. Dzieci wychodzą się bawić,
babcie, rodzice, sąsiedzi siadają naprzeciw siebie - i rozmawiają, piją
kawę, dziubią w ogródeczkach. Da się? Da. U nas niestety, lokatorzy
mieszkający "od zawsze" roszczą sobie prawa do czegoś, ale jednocześnie nie
dają prawa do niczego innym. I to mnie wkurza strasznie.
> na pewno sie nimi ktos zajmie, niebieskie ludki chociaz :)
>
Taaaaa, ale parę lat spokoju mieć będę. A potem i tak panie będą się bały
dzwonić, żeby chłopcy nie robili nalotów ;-).
D.
|