Data: 2012-04-21 20:42:15
Temat: Re: Debiuty
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
medea pisze:
> W dniu 2012-04-21 19:12, Bbjk pisze:
>>
>> Od malutkości chętnie plątałam się po kuchni,gdzie prym wiodła babcia,
>> no i od niej poznałam zasady tradycyjnego, uczciwego*) gotowania,
>> jeszcze przedwojennej proweniencji, korzystając przy większych
>> okazjach z pradomowych kaligraficznych przepisów i sfatygowanych
>> książek Monatowej, Ćwierczakiewiczowej, Zawadzkiej itp, a głównie z
>> praktyki babcinej, z tego mojego pałętania się i gorliwego "pomagania'
>> przy wszystkim wynikły entuzjastyczne debiuty w procederze.
>
> To tego Ci zazdroszczę, bo ja jedną babcię pamiętam jako już bardzo
> posuniętą staruszkę, która w kuchni niewiele już robiła (no, może
> naleśniki dla mnie). Drugiej babci z kolei pomagałam przyozdabiać
> dania, które wynoszone były z kuchni na stół i w tym się głównie
> specjalizowałam. Uwielbiałam też podjadać bigos warzący się w wielkim
> garze. ;)
> Podpatrywałam za to mamę, która bardzo chętnie scedowała część
> kuchennych obowiązków na mnie, kiedy już byłam podrośniętą nastolatką.
> Moja siostra nie miała zapału do garów, a ja się do nich rwałam, to
> miałam za swoje. ;)
A propos babć, to w domu mojego taty było, nie mieszczące mi się po dziś
dzień w głowie, podejście do kuchni i gotowania. Tam się nikt nigdy
nigdzie nie śpieszył. Nawet kolację wigilijną zaczynali ok. 22 ;)
Babcia gotowała dla tabunów ludzi, bo cała rodzina bardzo chętnie się
zjeżdżała w weekendy i święta, a ona wszystko pomalutku, bez pośpiechu,
zawsze się jadało bardzo późno.
Druga babcia za to plan miała opracowany co do najmniejszych szczegółów
z dużym wyprzedzeniem, zupa o 15 - dla niej nie do pomyślenia, o 15
byliśmy już dawno po drugim daniu.
A tatowa mama o 12 łapała kurę na podwórku na rosół :)
Co by jednak nie gadać, gotowała genialnie i naprawdę warto było czekać.
--
Paulinka
|