Data: 2002-05-16 22:02:16
Temat: Re: Drugi maz nienawidzi mojego dziecka - co robic?
Od: "ewa rostkowska" <o...@N...poczta.gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
Znow jestem. Wychodzi na to, ze operuje nocami. Powiem szczerze, ze jestescie
kochani - juz sam fakt, ze wykazaliscie odrobine zainteresowania, nieco
podniosl mnie na duchu! Postaram sie cos powiedziec blizej, choc to bardzo
trudne. Pierwszy maz, milosc studencka, kompletna pomylka. To, ze mialam
odwage sie rozwiesc to jeden z moich powodow do dumy. Dziecko mialo 6
miesiecy gdy sie rozstalismy, choc formalnosci zalatwilismy po wielu latach.
Zylysmy sobie z corka spokojnie, nie mowie, ze bylo latwo, bo studia i
samotne macierzynstwo nie naleza do luksusowych sytuacji. Ja mam raczej
hipisowski stosunek do wychowywania dzieci; kochac, wspierac, chwalic, nie
prawic kazan, bicia sobie nie wyobrazam, a dziecko od zawsze traktowalam
jak "czlowieka". Tzn rozmawiam, slucham, licze sie z uczuciami. Corka jest
naprawde fajnym dzieciakiem, wszyscy moi przyjaciele ja lubia, zero problemow
kiedykolwiek. Po rozwodzie bardzo bylam zniechecona do facetow (skoro mnie
kochal, a byl jaki byl, to co dopiero inni). Ojciec dziecka oczywiscie je
wykreslil z zyciorysu, nie interesuje sie, nie widzieli sie kilka lat.
Ostatni raz na komuni malej, bijac sie z myslami zprosilam go. Przyszedl bez
prezentu, nie zdjal czarnych okularow. Potem w ogole zniknal. Niewazne.
Nowego meza poznalam przez moich przyjaciol. Wzruszyl mnie od razu, ze taki
wrazliwy, ze czyta wiersze, ze romantyczny. Glownie dlatego, ze ja nie
cierpie poezji i ludzie ktorzy cos z niej rozumieja sa jak z kosmosu! Podobal
mi sie tez jego dystans do swojej rodziny. Wydawal mi sie odpepniony.
Mieszkalismy bez slubu ok 2 lat, nie darli kotow z corka. Slub wzielismy pod
przymusem - maz dostal prace gdzie nie wchodzi w rachube konkubinat. Pewnie
nigdy bym sie na to nie zdobyla w normalnych warunkach, ale to znaczylo, ze
albo slub i jestesmy razem, albo wieloletnie rozstanie, a to wiadomo. Corka
sie cieszyla. Zaryzykowalam (NIENAWIDZE SLUBOW). Teraz, po 2 latach ona
udaje, ze on nie istnieje, a on jest do niej zlosliwy. Kazda rzecz ktora mala
zrobi interpretuje negatywnie. Kazde z nich mowi "nie ugne sie" . Ona
ostentacyjnie nie wykonuje jego polecen, a on nawet sie nie hamuje by miec
bardziej przyjazny ton. Powiem szczerze, oboje walcza o mnie (do mnie sa OK),
ale nie moge ich namowic do zadnych mediacji. Opadly mi rece. Pozdrawiam
wszystkich, ktorych zanudzilam!
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|