Data: 2016-06-19 13:34:45
Temat: Re: Jak walczyć ze strachem?
Od: Trefniś <t...@m...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu .06.2016 o 01:54 Animka <a...@t...wp.pl> pisze:
> W dniu 2016-06-15 o 20:25, Trefniś pisze:
(...)
>> Darujcie sobie:
>> "Nigdy nie przyszłoby mi do głowy kisić kapustę, skoro mogę ją kupić w
>> Biedronce" parafrazując lokalnego myśliciela.
>> :)
>>
> Ta kupna kapusta i inne -szczególnie w Biedronce nie nadaje się do
> spożycia. Przechodzę czasami obok. ale nie wejdę. Po co mam wydawać
> pieniądze i się truć?
To była parafraza wypowiedzi, która kwitowała moją chałwę własnej roboty.
Sugerując przy okazji niejaką wyższość nad "tłuszczą" w rodzaju
Trefnisia...
To zastanawiające, jak łatwo niektórzy obnażają swoje kompleksy :)
W ten sposób można powiedzieć na przykład "po co gotować obiady, skoro
można zjeść w knajpie - stać mnie" :)
Ja od pewnego czasu "znielubiłem" kapustę kiszoną i zwyczajnie wykreśliłem
z menu :)
Dopiero własna kiszonka przywróciła ją u mnie w domu.
Ciekawe, wiedza nt. kiszenia przemysłowego i własne doświadczenia
powodują, że już nigdy nawet nie spojrzę w kierunku kiszonek przemysłowych.
Na przykład, dawniej kapusta ze sklepu prawie zawsze zwyczajnie
śmierdziała - nawet słyszało się ubolewanie "wstydziłam się w tramwaju, że
śmierdzi jakbym się nie myła". Kiedyś słyszałem nawet, jak jakaś pani
przepraszała współpasażerów.
Teraz jest pewnie lepiej, bo opakowania są szczelniejsze :)
Kapusta, która nie pachnie ładnie i swoiście, zwyczajnie nie powinna
trafić do sprzedaży!
A reakcje współpasażerów powinny być wyłącznie: "jak ładnie pachnie
kapustą kiszoną".
I tak właśnie pachnie domowa!
Ostatnio w warzywniaku (lokalny, jeden z godnych szacunku i ze stałą
klientelą) sprzedawczyni nie udawała, że kapusta "domowa", ale lojalnie
podała klientce do skosztowania. Klientka nie kupiła, zaś podzieliła się
własnym doświadczeniem - zawsze kapustę płuczę dwa razy.
:O
Rozumiem odcisnąć (i wypić sok), zmniejszyć kwaśność dodatkami, ale płukać
dwukrotnie wodą?
--
Trefniś
|