Data: 2002-04-05 11:12:53
Temat: Re: Komórka męża
Od: <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
u...@p...onet.pl wrote:
> a co widzisz w tym złego? czy Ty robiac cokolwiek bierzesz pod uwage, co powie
> przysłowiowy pan spod budki z piwem, który narzekał na PRL bo "komuna te psy
> itd" i narzeka teraz bo "pracy ni ma, forsy ni ma, te psy itd.."
Ulu nie zrozumialas mnie. Jak dla mnie stwierdzenie Krzysztofa, ze ktos kto
mysli inaczej, to musi byc od razu zawistny, zamiast wziasc sie do pracy - nie
bylo obiektywne.
Zacytuje raz jeszcze o który fragment mi chodzilo:
"spowoduje niesmak kilku osób, które stać na zawiść, a nie naukę i pracę
przynoszącą satysfakcję i pieniądze."
Takie postawienie sprawy mi sie po prostu nie spodobalo.
> Zdziwienie i zarazem "naprowadzanie" na własciwa strone:-)) Tylko po co? ja np
> MOGE sie obejsc bez pralki, zmywarki, telefonu komórkowego, ale korzystam z
> tych rzeczy, bo ułatwiaja zycie. Bez wielu rzeczy mozna sie obejść ;-)
Owszem- dlatego zwykle kalkuluje sie co sie oplaca nie tylko w kwestii
finansowej ale tez, czy nie wyrzadzi to jakiejs szkody moralnej ( np
przyzwyczajanie dziecka, ze dla zachcianki kupuje mu sie nowinki techniczne,
ze dla sw.spokoju sadza sie je przed telewizorem itp )
Ja nie mówie, ze ta hipotetyczna komórka jest w kazdych okolicznosciach zla.
Ale czy naprawde potrzebna jest 6-latce, która nie oddala sie od domu, bawi
tylko w obrebie paru bloków, nie jezdzi gdzies sama?
> Ja od pierwszej klasy prowadziłam dość zabiegane zycie, szkoła, potem zespól
> taneczny, ognisko muzyczne. Wszędzie jeździłam sama, z "kluczem na szyi".
> Myśle, że gdyby wtedy było coś takiego jak telefon komórkowy, na pewno
miałabym
> ja, tylko po to, aby po dotarciu na miejsce dac mamie sygnał, ze jestem. a ile
> razy umówiłam sie z mama na rogu ulicy i czekalyśmy na innych rogach?? znów
> jeden telefon i ile radości ;-))
j.w. Wszystko zalezy od okolicznosci. U Ciebie uzywanie komórki by mnie nie
dziwilo. W tej akurat sprawie IMHO komórka nie jest uzasadniona. Ale w koncu to
dziecko Alex i jej metody wychowawcze.
Powtórze raz jeszcze, ze odnosilam sie do postu Krzysztofa a tylko posrednio do
Oli. To Krzysztof przyrównuje wszystkich, którym nie podoba sie dawanie pewnych
rzeczy dziecku - do zazdrosników ( i nie pisze tam o menelach spod budki z
piwem tylko o wypowiadajacych sie w tej dyskusji )
> Jestem pewna, że za kilka lat taka dyskusja nie odbyłaby sie.
Wcale nie wiem. Rzecz nie w samej komórce a w tym co naprawde jest potrzebne w
domu, w rodzinie, dorastajacemu dziecku.
> >Nie dlatego, zeby innych nie bylo na to stac- ale dlatego, ze to
> > dosc smieszne aby _male_ dziecko ( nie nastolatek ) musialo miec wlasna
> > komórke, wlasny komputer, wlasny sprzet grajacy itp gadzety. Mnie juz nie
> dziwi
> > ( choc jestem zdegustowana mocno ) kiedy moj kuzyn 6-letni po dostaniu
> prezentu
> > pyta " a ile to kosztowalo" i nie cieszy go nowa ksiazka czy gra, skoro
norma
> > jest sprzet Hi-Fi na gwiazdke. Nie zazdroszcze mu tego sprzetu-sama tez
sobie
> > moge kupic, tylko smiesza mnie argumenty jakimi zaslaniaja sie rodzice
> kupujac
> > tak malym dzieciom coraz drozsze prezenty.
> Moim zdaniem Krzysztof pisał o zupełnie innym problemie ;-)
Jak dla mnie nie- pisal o zapewnianiu róznych rzeczy dziecku i sobie i
postrzeganiu tego przez innych. Zapomnial tylko jak to moze byc postrzegane
przez samo dziecko i o pobudkach, jakimi czesto kieruja sie rodzice kupujac
czesto niepotrzebne (moim zdaniem) rzeczy a coraz drozsze. Pewnie- czasem to
potrzeba, ale czesciej jest to jednak moda + wygodnictwo.
A ja o tym pisze wlasnie, dlatego troszke rozwinelam temat :)
pzdr
agi
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|