Data: 2001-10-04 12:55:00
Temat: Re: Maski
Od: "Saulo" <d...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Mefisto" <o...@p...onet.pl> wrote in message
news:9phhav$bd6$1@info.cyf-kr.edu.pl...
>
> "Saulo"
> > To oczywiste, ze w ostatecznym rozrachunku nie ma innego zrodla
> > ksztaltowania sie czlowieka niz inni ludzie. Nie zamierzam z tym
> > polemizowac.
> > Podany przez Ciebie mechanizm tego ksztaltowania jest jednak wysoce
> > uproszczony.
> > Nie uwzglednia ani roznych rodzajów zrodel, ani strzalki czasu.
> > W szczegolnosci oprocz relacji z innymi ludzmi, ksztaltuja nas co
najmniej
> > material genetyczny rodzicow i doswiadczenie ludzkosci zaposredniczone w
> > kulturze (ze szczegolnym uwzglednieniem literatury).
> > Poza tym, nie uwzgledniasz malejacej zwykle w czasie podatnosci na wplyw
> > innych ludzi i filtrowania tego wplywu przez uksztaltowane juz wczesniej
> > zreby tozsamosci.
> > Od pewnego momentu czlowiek jest zasadniczo uksztaltowany w swej
> > spojnej/niespojnej tozsamosci/tozsamosciach i broni jej przed zmianami.
> >
> > Pozdri
> >
> > Saulo
> >
> Darowałem sobie rozwazania o roli genów, hormonów itp w rozwoju
charakteru,
> bo w zasadzie skupiamy się na relacji jednostki z inną/innymi jednostkami.
> Pretensje były o to, że można świadomie wybrać sobie specyficzne reguły
> zachowania wobec pewnej soby, odmienne niż wobec jakiejś innej. Takie
> zachowanie było nazwane maską, przesłaniającą prawdziwą osobowość.
> Nie uważam, by w tym temacie genetyka grała jakąś szczególną rolę. Geny
nie
> przełączają osobowości, wyznaczają jedynie pewne podstawowe wzorce. Tzn.
> upodobania do pewnych strategii działania,
Na przyklad sklonnosc do maskowania sie, do przywdziewania roznych rol i
odwrotnie, do spojnosci za wszelka cene? :-)))
ogólna aktywność, to ich działka,
> ale może być to znacznie modyfikowane. Geny ci nie programują kompleksów.
Czy jestes tego pewien? Nie wiem, jak jest. Pytam.
> Co do kultury - to przecież na niej opiera się tożsamość. Albo zachowuje
się
> jej przejawy, albo traci się wszelki punkt podparcia. Podałem przykład
> bezludnej wyspy, mogę podać jeszcze przykłady ludzi, którym fundament
> kulturowy roztrzaskano: plemiona indiańskie żyjące w rezerwatach; plemiona
> afrykańskie w nowoczesnych, powstających ex nihilo państwach; Cyganów
> wepchniętych do blokowisk.
Piszesz tutaj o tozsamosci zbiorowosci, wyrazajacej sie w jednostkach. Mnie
chodzilo o poziom jednostkowy tozsamosci i raczej o kulture elit Zachodu, w
ktorej jest wiecej kulturowych stopni swobody, tzn. wiele modeli, kazdy
troche inaczej oddwzorowujacy rzeczywistosc.
> Wyraz "ja", to też nie jest struktura wrodzona, tylko abstrakt, konstrukt
> kulturowy.
Wyraz tak, ale czy rowniez lezaca u jego podstaw nie calkiem ksztaltna
rzeczywistosc?
> Od początku wątku ustosunkowujemy się do kowencji kulturowych, np
podawania
> ręki, dołączania pozdrowienień na końcach postów, tylko dyskusja
przechodzi
> od konkretu do abstraktu.
> Co do malejącego wpływu zewnętrza - po części masz rację. nasze działania
> już w dorosłym wieku są mocno zdeterminowane.
> To teraz rozstrzygnij, czy to jest nasze prawdziwe ja, prawdziwa twarz,
czy
> tylko nawarstwienie masek.
To tylko rozne slowa na to samo. Nie ma to dla mnie znaczenia. W praktyce
nie ma to znaczenia. To nie jest tak, ze tzw. "nawarstwienie masek" jest
czyms sztucznym, jezeli faktycznie i do pewnego stopnia spojnie funkcjonuje
na danym etapie naszego zycia u podstaw naszego dzialania.
Bo jeżeli to drugie, to chyba pozostaje do wyboru
> w ogóle nie wychowywać albo się pogodzić z faktem, że ludzie mają różne
> oblicza na różne okazje.
Nie rozumiem, jak wg Ciebie dokladnie ma sie do tematu wychowanie, a co do
drugiego czlonu alternatywy, osobiscie godze sie z tym, nie przestajac
obserwowac u siebie i u innych, jaki zbior, a moze system takie twarze
tworza, a moze nie tworza, a moze jeszcze stworza.:-)
> Oczywiście, że filtrujemy nowe fakty przez to, co mamy już utrwalone.
> Dopiero wymieniłem na ten temat parę zdań z Czarkem. A cały watek też się
> narodził, bo parę osób na grupie zaczęło się zastanawiać, co z tymi
filtrami
> zrobić, jak patrzeć na siebie, co przyjąć, co odrzucić, co znaczy być soba
i
> czy można być nie sobą. Próbujemy uplastycznić swoje poglądy i zachowania,
> przeorganizować się i zdefiniować, co tak naprawdę pomoże nam w ustaleniu
> homeostazy.
IMO byc soba oznacza nie odczuwac dyskomfortu w dzialaniu, tzn. nie dzialac
tak jak wypada, chyba ze sami tego chcemy, nie dzialac tak, jak oczekuja od
nas inni, chyba ze sami tego chcemy, nie dzialac tak, jak dzialamy tylko
dlatego, ze tak dzialalismy poprzednim razem, dzialac tak, zeby nie zalowac,
dzialac tak, jak odczuwamy, ze koniecznie powinnismy dzialac. Oznacza to,
ze bycie soba zmienia sie, wolno, byc moze coraz wolniej, ale sie zmienia.
> Z tego punktu widzenia strzałka czasu i samozadowolenie innych ludzi
schodzi
> jakby na plan dalszy.
Jakby nie bardzo rozumiem, dlaczego (bo to wszystko wlasnie dzieje sie w
czasie i kolejnosc zdarzen/zderzen jest istotna).
> No to masz wszystko w jednym tekście. Z uwzględnieniem mojego filtra;)
>
> Pozdrowienia
> Mefisto
Pozdro
Saulo
|