Data: 2004-11-12 12:00:28
Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kaszycha wrote:
>>Widać nigdy Ci na chleb nie zabrakło.
>
> Byłabyś ciężko zdziwiona jak bywało w moim życiu. Czas studiów był finansowa
> katastrofą- ale przeżyliśmy. Dwa miesiące chodzilismy na przykład na
> stołówkę studencką na zupki, które były dostępne bez żetonu. Ponieważ
> przeżyliśmy, chociaż chodziliśmy głodni spać czasami mam bardzo
> zdystansowany stosunek do pieniędzy. Wiem, że gdy dam sobie radę za grosze-
> bo juz kiedyś to zrobiłam.
Ty wiesz, Ruda, poza karotenem[1] mamy jeszcze trochę wspólnego. :] Z
moich uogólnionych obserwacji wynika, że ludzie, którzy przeżyli kiedyś
tzw. "wgryzanie się w parapety", mają potem do pieniędzy stosunek albo
obsesyjny i ogarnia ich mania posiadania, chcą ciągle więcej i wiecej,
jakby chcieli sobie tym wynagrodzić, że kiedyś pieniędzy nie mieli; albo
prezentują pogląd, że bez pieniędzy da się żyć, są ważniejsze rzeczy do
zamartwiania się nimi. Ja, po przejściu przez finansowe "rowy
mariańskie" i "himalaje", doszłam do wniosku, że pieniądze się ma, albo
się nie ma, na pewno nie są czymś, o czym się marzy i rozmyśla i czym
się zamartwia[2].
[1] TŻ po pierwszym spotkaniu nazwał mnie "Karotenem", co było bardzo
urocze i oryginalne, bo inni zwykli nazywać "Marchewką". ;]
[2] Zwłaszcza, że chyba nigdy nikomu nie przybyło na koncie od samego
martwienia się, co bezskutecznie usiłuję wytłumaczyć TŻ ilekroć jesteśmy
pod kreską.
Pozdrawiam,
Karola
|