Data: 2020-03-30 21:05:23
Temat: Re: Płyn dezynfekujący
Od: t-1 <t...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2020-03-29 o 16:52, PiteR pisze:
> t-1 pisze tak:
>
>> Ile promili trzeba mieć w wydychanym powietrzu aby korona wirus
>> był zneutralizowany w płucach?
>> Timoszenko na Białorusi podobno zalecił aby po pracy obowiązkowo
>> wypić szklaneczkę spirytusu. Zobaczymy, która strategia walki z
>> pandemią lepsza.
>
> w jakimś opowiadaniu BoGo Linda zapił nawet Obcego (facehuggera)
>
Ja myślałem o Inwazji z Aldebarana S.Lema.
Urywek:
Macki mu się trzęsły, gdy naciskał wyrostek cyngielny i chmara wyjących
z cicha Grdysiów pognała w noc, aby nieść zagładę i zniszczenie. Nagle
usłyszał, jak zawracają i, zataczając wściekłe kręgi, błyskawicznie
wpełzają do ładunkowej cysty Aldolicha. Wciągnął badawczo powietrze w
mątwowate nozdrza i zadrżał. Zrozumiał: Istota postawiła ochronną,
nieprzebijalną zaporę wodorotlenku etylu! Był bezbronny. Usiłował
mdlejącą macką ponownie otworzyć ogień, lecz Grdysie tylko ponuro
kotłowały się w pęcherzu ładunkowym, żaden nie wysunął nawet zabójczego
żądła na zewnątrz. Czuł, słyszał, że Istota człapie ku niemu -- drugi,
potworny gwizd rozciętego powietrza wstrząsnął gruntem i rozpłaszczył w
błocie Teremtaka. Porzucając Aldolicho, PWGDRK chwycił w macki
Telepatyka i skoczył w gąszcz. -- A psiamać chrrancowata wasza dyszlem
chrzczona!! -- niosło się gromowo za nim. Powietrze, wypełnione trującym
wyziewem jadu, który bezustannie wyrzucała komunikacyjnymi otworami
Istota, zdławiło mu dech. Natężając wszystkie siły, przeskoczył rów,
zapadł się pod krzakiem i znieruchomiał. PWGDRK nie był szczególnie
odważny, lecz nie uchybił nigdy zawodowej sprawności uczonego. Zgubiła
go zachłanna ciekawość badacza. Odczytywał właśnie z trudem na wylocie
Telepatyka pierwsze, przetłumaczone zdanie Istoty: ,,Przodek
czworonożnego ssaka płci żeńskiej, potraktowany częścią czterokołowego
pojazdu w ramach religijnego obrządku polegającego na"... -- kiedy
powietrze zawyło mu nad mątwowatą głową i dosięgnął go zabójczy cios.
Koło południa znaleźli pierwsi oracze z Mycisk Franka Jołasa, który spał
jak zabity w rowie pod lasem. Po przebudzeniu oświadczył, że miał
wczoraj spór z kierowcą z Bazy, Frankiem Pajdrakiem, przy którym
znajdowały się też jakieś lepkie paskudy. Niemal równocześnie nadleciał
od lasu Józek Guśkowiak, krzycząc, że na rozstajach leżą ,,jakiesi pobite
i pokalecone".
Całość ( niewiele dłuższa) np. tu:
https://docer.pl/doc/n50vvcn
|