Data: 2018-06-22 17:01:18
Temat: Re: Polski Złoty gwarancją niezależności.
Od: Kviat
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2018-06-22 o 16:07, XL pisze:
> XL <i...@g...pl> wrote:
>> XL <i...@g...pl> wrote:
>>> https://www.tysol.pl/a20728-Agencja-ratingowa-chwali
-polska-gospodarke-Jest-prezna-
>>>
>>>
>>>
>>>
>>
>> Jak najdalej od jewro!
>>
>
> ...albowiem:
>
> http://m.niezalezna.pl/97051-strefa-euro-nie-dziekuj
e
>
> ,,(...)Lider Nowoczesnej swoje obawy w tej sprawie wyraził na falach Tok FM
> - rządzący zrobią wszystko, by euro nad Wisłą się nie pojawiło. A tymczasem
> tylko wejście do strefy euro zakorzeni nas w Europie na tyle, żeby w
> przyszłości żaden ,,pisopodobny rząd" nie był nas w stanie z niej
> wyprowadzić.
I ma rację.
> Jeszcze ciekawszym przypadkiem był tekst w ,,Gazecie Wyborczej" Jarosława
> Bauca, ministra finansów w rządzie Jerzego Buzka, o wymownym tytule ,,Polska
> będzie w euro albo nie będzie jej wcale". Tytuł mówi w zasadzie wszystko,
> co były minister ma do powiedzenia w tej sprawie, więc nie warto się nad
> tym rozwodzić.
No przecież ma rację.
> Zastanawiające jest jednak to, że dwaj ekonomiści zupełnie pomijają
> ekonomiczne argumenty przeciw takiej decyzji. Postulat przyjęcia wspólnej
> waluty jest tu orężem stricte politycznym branym na sztandar przez
> euroentuzjastów. Tymczasem euroentuzjazm nie ma tu nic do rzeczy. Można być
> zagorzałym zwolennikiem UE i przeciwnikiem wspólnej waluty.
> Strefa euro jest bowiem po prostu projektem nieudanym i groźnym dla
> gospodarek wielu jej członków.
Jak to nie ma nic do rzeczy?
Brednie i żadnych argumentów.
Dlaczego jest nieudanym? I dlaczego jest groźnym?
(No może nieudanym w tym sensie, że oszołomstwo nacjonalistyczne nie
chce przystąpić do strefy euro.)
> Główny problem ze strefą euro jest taki, że łączy ona w jednym obszarze
> walutowym kraje drastycznie różniące się poziomem płac, produktywnością
> oraz konkurencyjnością.
To zaleta, a nie wada. Fajnie by było, gdyby w Polsce płace dążyły do
tego poziomu co w Niemczech.
Dlaczego przeciwnicy euro tego nie chcą?
> Mówiąc obrazowo, łączy ona w tym samym reżimie
> walutowym kraje o tak różnych kulturach gospodarowania, jak Niemcy i
> Portugalia, i o tak różnej konkurencyjności, jak Holandia i Grecja. Realna
> siła takiej waluty musi być więc uśredniona. W konsekwencji jest ona zbyt
> słaba w stosunku do najsilniejszych gospodarek unii walutowej, ale zbyt
> silna dla mniej konkurencyjnych obszarów. Czyli takich, które nie produkują
> rozchwytywanych na świecie produktów, utrzymując przy tym płace na
> przyzwoitym poziomie pomimo niższej wydajności tamtejszych firm.
No i? Co to znaczy na przyzwoitym poziomie? Przyzwoitym w obrębie wioski?
Mówiąc obrazowo, po co sztucznie utrzymywać i hodować taką różnicę
konkurencyjności różnymi walutami? Czyli po cholerę niższą wydajność
konserwować i kompensować inną walutą, zamiast wprowadzić euro?
XIX-wieczne umysły zasklepiły się w słabszych i mocniejszych
gospodarkach Unii i oczy im bielmem zaszły. W pale im się nie mieści, że
Unia może być jedną gospodarką. Jakoś im nie przeszkadza, że fabryka
kaloszy z Pcimia Dolnego musi konkurować płacami i wydajnością z fabryką
kaloszy z Wypierdowa Górnego. Pomimo wspólnej waluty i różnicy np. 400 km.
Ale gdy inna fabryka kaloszy, też w odległości 400 km, tyle że za
"granicą", to już robi różnicę? W tym drugim przypadku jedna funkcjonuje
w zł, a druga w euro. Gdzie tu sens i gdzie logika?
Bo dzieli ich totem postawiony na granicy?
Co za różnica, czy ktoś kupi kalosze wyprodukowane w Pcimiu Dolnym, czy
wyprodukowane na drugim końcu Europy? Jakie to ma znaczenie?
Patriotyczne? Bo kalosze będą mówić w innym języku?
[Ciach reszta bredni o tym, jak to fajnie jest żyć w kraju otoczonym
fosą i zasiekami, w którym firmy nie muszą starać się o przyzwoitą
wysokość płac dla pracowników, bo nie muszą się wysilić i konkurować z
firmami o lepszej wydajności, w której pracownicy zarabiają więcej]
Nadal nie wymieniłaś nawet jednej wady przystąpienia do euro.
Powrotu do zdrowia życzę.
Piotr
|