Data: 2002-02-15 21:01:50
Temat: Re: Powroty [długawe]
Od: Kami <K...@j...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
> -----Original Message-----
> From:
> k...@p...onet.pl@as4-171.swietochlowice.dia
lup.inetia.pl
> [mailto:k...@p...onet.pl@as4-171.swietochlo
wice.dialu
> p.inetia.p
> l]On Behalf Of klio
> Posted At: Friday, February 15, 2002 9:02 PM
> Posted To: rodzina
> Conversation: Powroty
> Subject: Odp: Powroty
[...]
> > Moment, moment... z jakiegoś powodu chyba doszło do tego rozstania,
>
> czaem ludzie, gdy cos tracą rozumieją co stracili...
> a po takich przemyśleniach związek może być trwalszy, bo
> oprócz uczuciu
> towarzyszy świadomy wybór
> a poza tym rozwiązane problemy cementuja związek
Masz rację. Ale rozstanie go nie cementuje, prawda? Teoretycznie, jeśli
podejmuje się decyzję o byciu razem, bierze się na siebie konsekwencje
tego bycia, a więc i wspólne rozwiązywanie problemów.
> > prawda? Może coś nie tak z tą miłością było? A może były
> wady którejś ze
> > stron, a może wady związku, które okazały się być
> silniejsze od miłości?
>
> pewnie czasem tak jest, ale czasem też jest inaczej
> według mnie nie mozna zyć w związku "po zdradzie" - takich
> żeczy się nie
> wybacza - to teoria, znam związki, które obronną ręką "wyszły
> z zdrady" i są
> lepsze niz niejedne te niby idealne - to praktyka
Wiesz - to tak jak napisała Maja - zapewne w dużej mierze stereotyp. Ale
- moim zdaniem - uzasadniony. Potwierdzony praktyką. Wiem, że ja
oczywiście nie mogę być żadnym dowodem, ale jest tak, że nie znam
_żadnej_ pary, której udało się zejść po rozstaniu, znam natomiast kilka
par, które próbowały, i źle się to skończyło. O udanych powrotach
słyszałam 3 (słownie: trzy) razy. Wszystkie te przypadki poznałam w
sieci. Dodam, że Ty i Maja to dwa z nich. W praktyce, w moim
doświadczeniu nie zetknęłam się z tym ani razu.
> > Och jej, pewnie, że na dobrą sprawę prawie każdy zasługuje. Piszę
> > prawie, bo na przykład facet, który by mnie uderzył,
> drugiej szansy by
> > nie dostał.
>
> pewnie nie
No widzisz, a to też _tylko_ teoria. Bo moją przyjaciółkę facet tłukł, a
ona wciąż pozwalała mu wracać (nie wnikam teraz w kierujące nią powody,
całe szczęście, że to się zmieniło). Tak też ludzie żyją.
> >ak, że rozstanie z jakiegoś powodu nastąpiło. I chyba bywa
> > tak, że ludzie próbując po jakimś czasie mają nadzieję, że
> ów powód już
> > nie istnieje.
>
> sama piszesz poniżej, że osoby się zmieniają. Jeżeli po czasie" bycia
> osobno" dochodzą wspólnie do wniosku, że jednak razem im jest
> lepiej to
> głupio nie próbować
Słuchaj, masz rację. W pewnym sensie. Bo - gdzie tu konsekwencja? Jeśli
z kimś się jest, to bierze się chyba pod uwagę to, że może bywać różnie,
że są kryzysy i gorsze czasy. Jeśli mimo świadomości tego, że nie
zawesze jest idealnie podejmuje się decyzję o rozstaniu, to moim zdaniem
dlatego, że było już _bardzo_ źle. Przynajmniej ja bym tak zrobiła - nie
podjęłabym takiej decyzji pochopnie. Więc gdyby mimo wszystko bycie
razem okazało się być lepszym niż osobno, to albo ja rozstając się
podjęłam nieprzemyślaną decyzję, albo nie wiedziałam, czego chcę, albo
sama nie wiem, co...
Wiesz, ja się opieram na moich przemyśleniach na ten temat...
> >Ale po czasie spędzonym osobno bywa często, że
> > człowiek się zmienia - nie na gorsze, ale po prostu zmienia. I wtedy
> > następuje konfrontacja wspomnień (dobrych) i oczekiwań (dotyczących
> > tego, co kiedyś było np.: powodem rozstania) z rzeczywistością. A ta
> > konfrontacja może być bardzo bolesna i mieć bardzo opłakane skutki
> > niestety.
>
> może też wychodzić zaskakująco pozytywnie na korzyść rzeczywistości
Może. Ale jak rozkład obu opcji wygląda procentowo?
> > Lepiej chyba, zdrowiej zaczynać od początku, z kimś nowym.
> Tak sądzę w
> > każdym razie.
>
> A jak on sie nie sprawdzi to od nowa i od nowa i od nowa.....
> nie wybaczając
> błędów, nie oczekując wybaczenia, bez drugich szans - czysta
> gra,
Ech... Dlaczego uciekasz się do skrajności? To tak, jakbym ja
powiedziała, że ta moja przyjaciółka to powinna być z tym facetem co ją
tłukł, wybaczać mu, próbować jeszcze raz...
> ale według
> mnie to trochę jak biznesowa kalkulacja - a gdzie w tym wszystkim
> zrozumienie i miłość, i przyjaźń
Hmmm... wiesz co? Ja sobie myślę, że ta miłość i zrozumienie i przyjaźń
to powinny być _w_ związku, a nie odkrywane dopiero po rozstaniu.
Tak naprawdę to ja wcale nie wykluczam sytuacji, że może zdarzyć się
tak, że ponowna próba kończy się pełnym sukcesem. Ale ja się na moich
doświadczeniach i obserwacjach opieram. I wiesz - jak już się
rozstawałam, to znaczyło, że związek naprawdę nie może istnieć. Ja wiem,
że są pary, które praktykują "przerwy" w celu uporządkowania niektórych
spraw, swojego podejścia do siebie i innych takich. Są pary, które się
rozstały, a potem wróciły do siebie i "żyli długo i szczęśliwie". Tylko
wiesz - ja bym nie wróciła. Bo jak się rozstawałam, to miałam ku temu
naprawdę solidne powody. I raczej nikomu takich powrotów nie będę
polecać czy doradzać.
Niemniej jednak - w dalszym ciągu uważam, że istnieją szczęśliwe
"odgrzewane" pary, ale traktuję je jako wyjątki potwierdzające regułę.
O! :-)
Kami
____________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414
|