Data: 2008-09-07 19:51:58
Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 7 Sep 2008 21:47:59 +0200, Ikselka napisał(a):
>> Tak to ciekawe z tej perspektywy. Nie wniosę tu dużo, może tylko
>> takie 3 grosze:
>>
>> Prawdopodobnie jest to jednak do przeprowadzenia w taki sposób aby
>> nie pojawiało się przesłaniające dzieciństwo uczucie ZAZDROŚCI o
>> rodziców. Mam wrażenie, że stanie się tak jeśli pomysł adopcji jest
>> przekazywany dzieciom jako rodzaj zadania, na którego podjęcie
>> wyrażają one nie tylko zgodę, ale i "chęć współuczestnictwa" w roli
>> brata lub siostry, zaś rodzice taką gotowość są w stanie rozpoznać i
>> wspierać.
>
> Tak, ale jak długo dziecko (najpierw małe, więc niekonsekwentne, niezdolne
> do podejmowania takich zadań na stałe, a potem większe, więc krytyczne)
> jest w stanie wytrwać w tej pięknej roli? Uważam, że BARDZO krótko - tj. do
> pierwszego starcia z rzeczywistością, no nie ma siły, to za duży ciężar na
> barki dziecka i nie wiem, jak można go na nie wkładac... Ja nie miałabym
> serca, przyznaję sie.
>
>> Nawet taka sytuacja wymaga zapewne od dziecka wysiłku, w
>> którym w tle jest to o co piszesz (skoro dziecku łatwo się zgodzić
>> wobec niepełnej świadomości konsekwencji), niemniej dominować mogą
>> też postawy naśladowania rodziców, chęć opieki nad adoptowanym
>> dzieckiem, a wspomniane przez Ciebie treści nie pojawiają się -
>> przynajmniej nie w wersji świadomej. Wiadomo, że zazdrość zdarza się
>> między rodzeństwem, ale nie musi dominować jako uczucie w ich
>> relacjach (więc może też i w relacjach z dziećmi adoptowanymi).
>
> Jak wyżej w mojej wypowiedzi.
>
>>
>> Niestety, nie mam doświadczeń bezpośrednich - poniżej jedynie
>> przykład z googielnicy:
>>
>> "Moi rodzice adoptowali dziewczynke niepelnosprawna, miala pol roku
>> jak ja wzieli z szpitala. Lekarze przestrzegali ze nie warto, ze juz
>> nic z niej nie bedzie, ze "roslinka". Bardzo ja wszyscy
>> pokochalismy, otoczylismy ja opiekom jakiej by nie miala w zadnej
>> placowce. Moja siostrzyczka ma teraz szesc lat, nie chodzi, nie
>> mowi, ma padaczke i jeszcze rozne choroby, ale jest naszym oczkem w
>> glowie i naszym promyczkiem. Lekarze mowili ze bedzie ona lezec i
>> nie bedzie miala kontaktu ze swiatem, a ona mnustwo rzeczy rozumie,
>> przytuli poglaszcze jest poprostu cudowna, chociaz ma swoje fochy.
>>
>> Ludzie adoptujcie dzieci tylko najpierw sie zastanowcie czy
>> jestescie wstanie pokochac swoje nie biologiczne dziecko takie jakie
>> jest!!! To musi byc bardzo przemuslana decyzja."
>
> fajn ie. Tylko że autor tego wystąpienia, będąc zapewne (tak wynika)
> jesczze pod opieką rodziców, traktuje swoją przybraną siostzryczkę póki co
> jak pieska czy kotka - czyli nie rywala. Dopiero za jakiś czas zacznie
> dostrzegać inne aspekty, towarzyszące decyzji rodziców o adopcji...
Jak pieska czy kotka, a więc nie rywala - bo nawet sam pisze, że: "Bardzo
ja wszyscy pokochalismy, otoczylismy ja opiekom jakiej by nie miala w
zadnej placowce. Moja siostrzyczka ma teraz szesc lat, nie chodzi, nie
mowi, ma padaczke i jeszcze rozne choroby, ale jest naszym oczkem w
glowie i naszym promyczkiem. Lekarze mowili ze bedzie ona lezec i
nie bedzie miala kontaktu ze swiatem, a ona mnustwo rzeczy rozumie,
przytuli poglaszcze jest poprostu cudowna, chociaz ma swoje fochy."
Zauważ: "...chociaż ma swoje fochy" - to pierwszy sygnał.
--
"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem
|