Data: 2008-11-26 09:57:16
Temat: Re: Rozwydrzone nastolatki
Od: krys <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
siwa napisał(a):
> On 26 Lis, 09:29, krys <k...@p...onet.pl> wrote:
>> Powiedzcie mi moi mili, jak w szkołach (zwłaszcza gimnazjach,
>> podstawówka to nie ten kaliber)
>
> My jesteśmy getto wykształciuchów, więc nie miarodajne. Jeden taki
> przypadek był (nie mój ;)
> Rozmowa z delikwentem, publiczna rozmowa z klasą, rozmowa z rodzicami,
Było , ale widac mało przekonywująco, skoro od poprzedniego roku
szkolnego problem nie został rozwiązany. Było też zebranie w składzie -
winowajcy, czyli klasa, rodzice, wychowawca i nauczycielka. JA po tym
zebraniu wiem, gdzie jest pies pogrzebany, ale to nie ja jestem
nauczycielem z ponad dwudziestoletnim stażem pracy.
> zagrożenie eksportem do rejonu (niezwykle skuteczne).
Nie zachodzi taka opcja.
> Ale w przypadku kiedy rzecz dotyczy jednej nauczycielki, która sobie
> nie radzi, to nie upatrywałabym problemu w dzieciakach -- raczej
> poszłabym do dyrekcji, żeby oni jakoś pomogli nauczycielce.
Chodzi między innymi o to, żeby nie dotarło do dyrekcji - to jest drugi
pies pogrzebany.
> Z dzieciakami można pogadać, żeby się nie znęcali nad słabszymi -- w
> tym przypadku nauczycielką.
Z dzieciakami, to się gada do bólu gardła, nikt im przecież nie mówi,
żeby poszli i rozwalili lekcję. Ciekawostką jest fakt, że matka
prowodyra jest nauczycielką, doskonale zna problem i wiem, że reaguje
na zachowanie syna. No i inni nauczyciele potrafią go jednak sprowadzić
do pionu.
--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000
|