Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!fu-berlin.de!border-2.nntp.ord.giganews
.com!border-4.nntp.ord.giganews.com!nntp.giganews.com!npeer.as286.net!npeer-ng0
.as286.net!peer02.ams1!peer.ams1.xlned.com!news.xlned.com!feeder.cambriumusenet
.nl!feed.tweaknews.nl!posting.tweaknews.nl!fx12.ams1.POSTED!not-for-mail
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
From: Marcin Debowski <a...@I...zoho.com>
Subject: Re: "Schabowe"
References: <utenb0$1gi05$1@dont-email.me> <_s9LN.167573$Erzc.122219@fx05.ams1>
<utom1v$7nkt$1@dont-email.me> <xjRLN.47115$QUO3.797@fx15.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<3BoMN.57885$h0q4.15188@fx02.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<gbTMN.406989$7uxe.209581@fx09.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<dg6NN.4302$BQ2.492@fx03.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<_kLNN.22584$Rt2.9585@fx10.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<NoHON.21429$Lw2.4633@fx11.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<_imPN.16271$KQ2.3275@fx02.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<PIKPN.435391$7uxe.298368@fx09.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<tz1QN.22611$2G2.18478@fx07.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<k70TN.41691$MP2.18069@fx05.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<PZIVN.77181$lu2.39881@fx15.ams1>
<s...@f...lasek.waw.pl>
User-Agent: slrn/1.0.3 (Linux)
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=UTF-8
Content-Transfer-Encoding: 8bit
Lines: 102
Message-ID: <zMy0O.13490$ELC2.5364@fx12.ams1>
X-Complaints-To: a...@t...nl
NNTP-Posting-Date: Tue, 14 May 2024 01:04:31 UTC
Organization: Tweaknews
Date: Tue, 14 May 2024 01:04:31 GMT
X-Received-Bytes: 7450
X-Original-Bytes: 7334
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:384046
Ukryj nagłówki
On 2024-04-26, Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> wrote:
> Pan Marcin Debowski napisał:
> Ja w latach dziewięćdziesiątych wylądowałem z wkładem nieco ponad 8 PLN
> na książeczce mieszkaniowej. Brzmi śmiesznie, ale trzeba pamiętać,
> że samochód Fiat 126P na początku produkcji wyceniany był na 6,80 PLN
> (czyli 68000 PLZ). Nowa władza poczuwała się trochę do odpowiedzialności
> za wybryki starej, więc przy pewnych staraniach można było wkład jakoś
> "zrewaloryzować" -- pod warunkiem, że środki zostaną przeznaczone na
> "cele mieszkaniowe". Ten warunek udało się jakoś spełnić, więc razem
> z książeczką żony wyszła kwota, za którą może by się dało kupić jakiś
> mały samochodzik. Do ceny mieszkania było daleko.
Przechodziłem podobną drogę. Po tzw. urynkowieniu, faktycznie coś się z
tych pieniędzy dało użyc, ale juz nie pamietam jaka to była ilość. Na
pewno na normalne mieszkanie nie wystarczyło. 1/3? 1/4 po tamtych
cenach...
>>> A zresztą -- Singapur też jest ciekawym przypadkiem podejścia do
>>> sprawy mieszkań. Coś wiem na ten temat, ale pewnie wiele mógłbym
>>> się jeszcze dowiedzieć.
>>
>> A co wiesz?
>
> Że we wzorcowo zorganizowanej według liberalnych reguł gospodarce
> akurat mieszkania nie podlegają regulacji rynkowej. To kontroluje
> państwowo, razczej zgodnie z zasadą "każdemu według potrzeb", a nie
> "każdy według swoich możliwości finansowych". Nie jest to dla mnie
> żaden paradoks, bo dobra ograniczone (w Singapurze jest to przestrzeń)
> zawsze wymagają regulatora. Ale szczegółów praktycznej implementacji
> nie znam.
Zasadniczo chyba to prawda, przy czym jest to obwarowane taką ilością
przepisów, że nie podejmuję się rozgryzania. Czeka się parę lat. Są
odpowiednie kredyty, są mechnizmy chroniące przed spekulacyjnym wykupem
lub kupnem tańszych mieszkań przez osoby o wyższym dochodzie. Tylko tez
należy pamietac, ze to całe budownictwo uspołecznione to bardziej
odpowiada naszej wczesniejszej dzierżawie wieczystej - to jest taka
licencja na 99lat. Niby długo, ale jednak nie własność.
>> Dobra trwałe były limitowane i małodostępne (w sensie mozliwości
>> wejscia w posiadanie). Tak to też przecież działało. Ale ta
>> ograniczona dostepność nie wynikała w zasadzie z ceny.
>
> Zależy dla kogo. To wynika z analizy prostej funkcji y = (x-c)/x,
> gdzie c jest constans i oznacza stałe wydatki na żarcie (mówiono
> nawet, że "wszyscy mamy jednakowe żołądki"). Wystarczyło mieć trochę
> wyższe dochody, by przy permanentnm braku możliwości zakupu tego,
> co sie chce, mieć poczucie, że "jest się przy forsie". I to wkurzało.
>
> Prości ludzie o niewielkich dochodach tłumaczyli sobie, że zwyczajnie
> ich nie stać, że jest to normalna sytuacja -- przed wojną też nie było
> wszystkich stać na wszystko. Może to nawet moja wina, że jestem biedny?
> Władza jak mogła, broniła przed wiedzą, że w krajach bez uskiego miru
> równie prostych ludzi stać na o wiele więcej.
Nie wiem jak możemy tę część rozstrzygnąć bo nie protrafię wskazać w
swoim tamtym otoczeniu grupy, ktora istotnie by finansowo odstawała od
średniej w dół. Mogę oceniać, kto ze mną chodził do podstawowówki, czy
ogólniaka, i to wszystko była taka pewna średnia, jak i z grubsza moja.
Jesli ktoś odstawał to na plus bo rodzice byli np. prywaciarze lub na
jakimś cholera wie jakim stanowsku (kogoś ojciec np. pływał). Z drugiej
strony do domów wszystkim nie łaziłem, ale jak się z kims uczy tyle lat
to zwykle da się powiedzieć.
Jak się zacząłem, na którymś etapie interesować fotografią, to kwestia
powiekszalnika i takich tam to była kwestia znajomości, które kolega
mojego ojca miał w jakimś sklepie fotograficznym w prowincjonalnym
miasteczku gdzie mieszkał. Nie pieniędzy. A jak nie było znajomości, a
chciało się miec np. radiomagnetofon, to się polowało po jakiś bomisach
na uszkodzone/pozaklasowe. Czasem udało się coś trafić w normalnym rtv.
> Zadziwiająco szybko stosunek do pracy zmienił się po zmianie ustroju,
> a to przecież już "bardzo późny etap". Jak ludzie widzą, że praca ma
> sens, że im przynosi pieniądze, a innym pożytek -- to potrafią się
> zorganizować. Ale zmiany muszą być szerokie, nie da się robić ich
> tylko lokalnie w jednym miejscu. Bo inaczej, po kopernikańsku, zła
> organizacja wyprze dobrą.
Widze to troche inaczej, bo sama organizacja nie wystarczy. Użytkowe
produkty prlu zawsze kojarzyły się z niską jakością. Zaoferowanie czegoś
drożej ale lepszej jakości też miało sens. A jak za drogo na rynek
wewnetrzny to ciagle tanio np. na zachodni. Może byc jedna taka fabryka
w morzu tandety i złej organizacji i dobrze działać. Czynnik niszczący
taką działalność odszedł z poprzednim ustrojem.
Z tym, że w tamtych latach to nie poszło od razu po tej lini, a nastąpił
napływ towarów nie będących na ryku. Niekoniecznie były jakościowo
lepsze za to były "zachodnie", czyli np. jakis badziew z HK, Tajwanu czy
innej Korei. Potem dopiero zaczeto bardziej dbac o jakość, wydajność
pracy i parę innych takich.
> Beton partyjny zareagował tak, że wicie rozumicie towarzysze, może wy
> mawet macie rację, ale nie można tak od razu, bo nie wiadomo czy to
> się przyjmie. Zróbmy więc najpierw "dla eksperymentu", bo ja wiem,
> gdzieś w Nowym Sączu i okolicach. Coś więc zaczęli robić, po swojemu.
> Mało na ten temat wiadomo. A z reklam został ten neon.
Ale tak było chyba z wiekszością reklam. One były nie po to by przyciagnąć
czy zachęcić, a żeby pokazać, że się coś reklamuje.
--
Marcin
|