Data: 2005-10-04 18:44:02
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"tren R" w news:47c3a0d13d11ff72ab4933b5b940e594@news.home.net.
pl...
/.../
> > Są zawsze. Choćby nie wiem jak ją rozbudowywać, z zapasem na
> > dwie lub dzisięć zim, dla siebie lub dla domu dziecka - są zawsze.
> czyli mamy jakiś punkt odniesienia, jakies ograniczenie?
> chocbym nie wiem jak się wytężał, to komórkę zawsze będe miał tylko jedną?
> a może jej nie potrzebuję?
> kwestia wiedzy okresli potrzebę posiadania komórki?
Latamy w abstrakcjach :). W tym przypadku dobrze by już było się uściślić.
Moim zdaniem więc, komórka komórce nierówna. To obszar (objętość) stale
rosnący (ot, choćby tak, jak to Natalia określiła narastającą, ślimaczą skorupą),
od urodzenia, aż po grób. Ograniczeń można upatrywać w wielu czynnikach,
zawsze jednak zmiennych w czasie. Nie radziłbym więc mówić o "jednej",
bądź "dwóch" komórkach w znaczeniu budowlanym :). Jeśłi już, to trzeba
powiedzieć, że projekt przewiduje rozrost komórki jej własnymi siłami.
Jeśli taka Twoja wola, nie musisz na to patrzeć przez pryzmat "komory".
Równie dobrze możemy ten obiekt zastąpić klatką, workiem, sakwą -
byle czymś elastycznym i nie kojarzącym się postronnemu słuchaczowi
z jakimś .. negatywem - na przykład balonem.
Czy chcemy czy nie chcemy, czy wiemy o tym czy nie wiemy - jesteśmy
ograniczeni. Tak samo jak ograniczone jest jabłko, róża lub kot.
> > Sądzisz, że dwa ciała mają cokolwiek współnego z nieskończoną
> > liczbą ciał?
> wydaj mi się, że nie ma nieskończonej liczby ciał, a raczej -
> niepoliczalnej.
Nieskończonej - mogę zaryzykować zgodę ;). Ale niepoliczalnej?
Sądzę, że jesteś w błędzie.
W jaki sposób zarządzisz liczenie? Musiałbyś uzbroić każdą potencjalną
matkę nowego ciała, jak też każde potencjalnie umarłe ciało w urządzenie
dynamicznie wysyłające stosowny sygnał do ... kosmicznej centrali, gdzie
dane te byłyby na bieżąco, w każdym ułamku mikrosekundy zliczane.
Możnaby wtedy zawołać o wydruk stanu ciał, na dzień i godzinę
i mikrosekundę X. Kto to jednak zrobi i w jakim celu?
Natomiast kwestia dwóch ciał - w znaczeniu "dwoje ludzieńków na jednej
ławeczce" przerabialiśmy w "poprzednim semestrze" ;). Jeśłi o mnie chodzi
- zawsze trzeba iść dalej, co przecież nie znaczy, ze "po trupach".
I w tym sensie pytam o to, "co dalej".
Tych, którzy zajmują się dwoma ciałami (i będą się nimi zajmować po
wsze czasy), nigdy nie zabraknie.
> > Ja wiem - z pewnością bliższe Ci drugie ciało niż coś tak abstarkcyjnego
> > jak nieskończoność. Szczególnie, gdy drugie Cię jeszcze nie zmęczyło,
> > a o nieskończonym ... szkoda gadać ;))).
> tak, racja.
> bliższe mi drugie ciało - i dokładnie w tym znaczeniu, w którym to ująłeś.
> bliższy mi drugi człowiek niż człowiek nieskończony :)
Ale czy to znaczy, że człowiek "nieskończony" (nie w sensie stwórcy
człowieka, a w sensie jego możliwości rozwojowych), Cię nie interesuje?
> > > wszystko wpływa na wszystko, a ty tu takie ogryzki rzucasz?
> >
> > No dobra. Wszystko na wszystko - czyli daje to nam nieogranoczoną
> > niemalże ilość ścieżek do ewentualnego przebycia. Czego zatem wypatrujesz
> > na swoich ścieżkach - jako drogowskazów?
> tak, nieograniczoną.
> drogowskazem - rozum, serce.
Odpowiedziałeś "nie w tym kierunku". Ja nie pytam CZYM szukasz
drogowskazów, ale CO NIMI dla Ciebie JEST....
Innymi słowy, czego wypatrujesz penetrując ten nieskończony splot możliwych
ścieżek do wędrowania.
> > I po czym poznajesz ogryzki, boże poznajesz szybko, to zdaje się
> > pokazałeś :).
> po tym, ze nic już nimi nie można zrobić, tylko do kosza wyrzucić :)
> takiś czuły?!
Nie ;), to nie czułość (uczulenie) ale podejrzenia o niefrasobliwość
interlokutora ;)).
> wyrzucam ogryzki, ale wiem, że komuś taki ogryzek jawiłby się jako
> przyczynek do czegoś, o czym mnie nawet się nie marzy / jarzy. ale nie będe
> kolekcjonował ogryzków - jesli kiedyś zrozumiem jak je wykorzystywać, to
> będzie wspaniale. zasadniczo - tego nawet oczekuję, ze zrozumiem to, co
> teraz jest dla mnie niczym ważnym.
I ta odpowiedź daje światło na Twoje zainteresowania. Zrozumiesz bowiem,
że na przykład ja (ale zapewne nie tylko) widzę w ogryzku ... choćby jabłka,
kilka nasion przecudnej urody - zawierających najwspanialszy wynalazek
Natury - kod DNA. Patrząc więc w ogryzek jestem w stanie nie tylko
odtworzyć całą postać jabłoni, ale też wyhodować jej kolejną generację
dającą nowemu Adamowi ... nowe perspektywy :).
Nie wiem tylko, co na to powie Ewa...;)))
> >> Cimoszenie: /.../
> psiakostak, to miałabyc stupka :)
> posprawdzam co i jak z tym, no ... demilicośtam.
Ani mi w głowie "bronienia cimosza", ale tak na marginesie zadaję sobie pytanie
natury ogólnej: czy każdy człowiek prezentujący jakikolwiek pogląd bądź relację,
zdaje sobie sprawę z faktu, że każdy inny człowiek zaprezentuje relację bądź pogląd
nieco odmienny, a często diametralnie inny? (o ile tylko nie stają w obliczu prawa
po uzgodnieniu zeznań). I, co ważne, wszyscy prezentujący będą przekonani, że
są w posiadaniu jedynie słusznej prawdy? Czy nie takie wnioski można wysnuć
z prac znanych nam od niedawna "komisji śledczych"?
Pytanie, choć nieco na siłę, można podciągnąć pod teorię o'błędnego koła, więc
nie mam wyrzutów sumienia :)).
All
|