Data: 2003-04-15 09:08:13
Temat: Re: Wychowanie dziewczynek
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Madda wrote:
> problemach. Między innymi o tym że rodzice wpoili mi przekonanie o mojej
> nieatrakcyjności fizycznej i o całkowitym braku wdzięku. W pewnym
> momencie pani psycholog powiedziała że większość kobiet w Polsce z
> mojego pokolenia (mam 33 lata) było wychowywanych podobnie i że wiele
> dziewczynek teraz jest tak wychowywanych. Wiele z nich odkrywa swoje
> zalety i kobiecość bardzo późno (ponoć jestem w dobrej sytuacji że
> zaczęłam tego szukać już teraz). Czy zgadzacie się z tym stwierdzeniem?
Zalezy od rodziców. Ciezko wyposrodkowac punkt, kiedy córka przestaje
byc dzieckiem a zaczyna byc mloda kobietka i stad moze takie problemy
rodziców - skoro sami maja problemy z zaakceptowaniem i zauwazeniem tej
przemiany to jak maja to wpoic dziecku? Zwlaszcza, kiedy w wielu domach
( pokolenie o którym piszesz ) nie rozmawialo sie o tych
najistotniejszych aspektach kobiecosci- nie tylko o ciuchach,
kosmetykach ale o dojrzewaniu. Temat miesiaczka byl wstydliwy. A to
moment, kiedy dziecko zaczyna miec mase kompleksów, szczególnie kiedy
nie ma z kim porozmawiac. Garbienie sie aby ukryc piersi, bieganie w
spodniach bo uwaza sie za gruba, nieumiejetnosc chodzenia ladnego w
spodnicy, pryszcze, rpzetluszczajace sie wlosy- to okres wieku
dojrzewania. Latwo pozostac we wlasnych oczach nieatrakcyjna osoba z
tego okresu, jesli rodzice nie potrafia pomóc jakos tego przelamac,
porozmawiac.
A poza tym- ilu rodziców akceptuje chocby taki drobiazg jak wlasny gust
dziecka? Wiekszosc rodziców kolezanek nie pozwalalo im zbytnio na
samodzielne kupowanie, dowolnosc w strojach ( nie wspominajac juz nawet,
ze i wybór byl o wiele mniejszy ).
Moja mama na szczescie starala sie od poczatku wpajac mi poczucie smaku.
Nie bylo ubierania na sile, niezaleznie od tego jak ja sie w czyms
czuje. Po okulary jechalysmy do Warszawy aby dobrac ladne i wygodne, bo
w moim miescie _ladnych_ oprawek dla dzieci praktycznie nie bylo. Teraz
jak na to patrze to stwierdzam, ze nie jest to typowa postawa rodziców.
Zakupy byly wspolne ( zreszta na tyle rzadkie, ze traktowane jak swieto
) , wspolne decydowanie co lepsze i w czym ladnie. Jesli wybieralam
wdlug gustu kolezanki a nie jej- cóz...sama w tym chodzilam i sama
wygladalam jak wygladalam. Dzieki temu moglam wyksztalcic sobie wlasny
gust, wlasne upodobania. Kosmetyki dostalam wlasne pod koniec
podstawówki abym sie nie próbowala podmalowywac cichaczem byle czym poza
domem. Warunek byl jeden- uczyc sie przed lustrem moge, delikatnie na
wielkie wyjscia jak najbardziej, malowac na codzien jeszcze nie.
Ale te rzeczy, które ja odkrywalam, uczylam sie za zgoda
rodziców-rodzice moich kolezanek oceniali jako fanaberie. Ich córki
zaczynaly odkrywac siebie dopiero w liceum i na studiach, dopiero kiedy
mialy wlasne pieniadze i prawo powiedzenia "ale ja sie sobie podobam w
tym wiec bede to nosic".
pzdr
agi
|