Data: 2008-01-24 13:45:00
Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Hanka Skwarczyńska <hanka@[asiowykrzyknik]truecolors.pyly>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...pl> napisał w wiadomości
news:fna3qr$r8m$1@atlantis.news.tpi.pl...
> [...]ona chce zobaczyć mojego męża i dzieciaki, ja chcę
> poznać jej chłopaka...
OK, przyjmuję do wiadomości, że mam inaczej. Może dlatego, że z osobami, z
którymi spotykam się z okazji typu spotkanie klasowe, mam nader luźne
relacje, jeżeli tkwię w czyimś życiu na tyle, żebym była zainteresowana
nawiązywaniem kontaktów z czyimś partnerem, dziećmi, kotem, babcią i
Alzenheimerem, to nam wychodzi jakoś bardziej kameralnie.
> [...]
> obstawanie przy tym, że "tylko ten jeden sposób organizacji spotkań jest
> stosowny, inaczej jest buracko/niefajnie" jest bez sensu.
Czyli Adamowe obstawanie przy żonach, babciach i Alzenheimerach jako jedynie
słusznych też? (ja się nie czepiam, ja się upewniam.) Bo mnie generalnie nie
przeszkadza, że ktoś woli tak czy inaczej. Czuję się natomiast zaskoczona -
raczej nieprzyjemnie - kategorycznym stwierdzeniem, że zaproszenie osoby
zamężnej/żonatej bez odpowiednio męża/żony jest buractwem i że można nie
chcieć pójść na imprezę _wyłącznie_ z takiego powodu.
> [...]czy mąż ma na siłę łazić wszędzie za żoną, żeby przypadkiem nie
> spotkała miłości sprzed lat ;-)
Generalnie to nie jest śmieszne, ale mniejsza o to. Faktycznie nie ma. Ta,
jak jej tam, dyskusja. Ona, no, zdryfowała.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
http://www.truecolors.pl
|