Data: 2008-06-12 11:11:25
Temat: Re: Zastrzelić czy defenestrować?
Od: Jarek Spirydowicz <j...@w...kurier.szczecin.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
In article <484fd410$1@news.home.net.pl>,
"Harun al Rashid" <a...@o...pl> wrote:
> Użytkownik "Jarek Spirydowicz" <
> >> > Nie wiem ja teraz, ale za moich czasów o tym, że wojna jest siłową
> >> > kontynuacją polityki, to uczyli na studiach i wcześniej też.
> > ^^^^^^^^^^^^^
> >> >
> >> A świadomość publiczną tworzą studia i przemyślenia polityków-filozofów?
> >
> > Podkreśliłem.
>
> Chyba Cię zatem nie rozumiem. Mam jakieś domysły, ale równie dobrze skończe
> dyskutując nie z Tobą a ze swoimi domysłami. :)
> Spróbuj jeszcze raz, prostszymi zdaniami.
>
Cóż, ja się próbuję domyślać, co rozumiesz przez "świadomość publiczną",
to Ty też możesz :)
Chodziło mi o to, że o siłowej kontynuacji uczyli (nie wiem, czy jeszcze
uczą) i na studiach, i wcześniej, na lekcjach przysposobienia obronnego.
A nie uważam, że ze szkolnych nauk nic nie zostaje ;P
Przy okazji: proponuję ustalić, czy jako "świadomość publiczną" bierzemy
to, do czego ludzie się przyznają, czy to, co praktykują. Mnie wszystko
jedno, byle było jednakowo dla wojny i aborcji. Wybieraj :)
> > Mógłbym jeszcze przywołać tutejszą (a może to jeszcze na
> > psd było?) dyskusję na temat misji pokojowej/wojny w Iraku.
> >
> Za względu na złe skojarzenia związane ze słowem 'wojna' nasze wojska jeżdżą
> na 'misje pokojowe/stabilizacyjne'. No dobra, nie tylko z powodu skojarzeń,
> jest jeszcze aspekt prawny, ale negatywne konotacje wojny tez mają tu swoje
> znaczenie. Ludzie źle reagują na to słowo, bardzo jednoznacznie źle.
>
Wcależebonie. Ludzie reagują różnie. Najgorzej ci najstarsi, co mają
życiowe skojarzenia. I to też nie zawsze - znam osobę, która mile
wspomina roboty u bauera. Śmiem twierdzić, że uśrednione podejście
będzie gdzieś w pobliżu "wojna jest zła, ale czasami konieczna". U
wojskowych bez słów nr 3 i 4.
Jeśli zaś jeszcze dołożysz wskazanie odpowiednio dalekiego miejsca -
typu "wojna o Falklandy" - to rekacja będzie zwykle obojętna.
Twierdzisz, że u Ciebie nie? O ilu wojnach obecnie się toczących wiesz,
bez guglania?
A misje są dlatego, żeby nie było demonstracji antywojennych :)
> > Zamień "wojna" na "aborcja" i "negocjacje" na "antykoncepcję". Wyjdzie
> > równie oczywista oczywistość, tak samo nic nie mówiąca na temat poziomu
> > akceptowalności.
> >
> Fakt. :)
> Bez wyboru zatem. W dyskusjach, które się toczyły w sprawie interwencji w
> Iraku/Afganistanie jakoś nie padały słowa o naturalnym prawie narodu do
> wojny.
A czemu miałyby padać? Przecież prawo do wojny odbiera się tylko tym,
którzy nie mają tyle siły, żeby na teretorium wroga wysłać umundurowane
wojska. Wojna to jest ewentualnie w Iraku, w USA są ataki terrorystów.
> Uzasadnieniem dla naszej obecności w Iraku i samej wojny pomiędzy USA
> a I. była za to agresja na Kuwejt i militarne plany Saddama (nieistotne na
> ile prawdziwe). Ludzie nie akceptują wojen i wywołujących je tak bardzo, że,
> paradoksalnie, godzą się na wojnę właśnie dla powstrzymania agresora.
Ludzie albo mają to gdzieś, albo potrzebują czegoś, co pozwoli im się
oszukiwać. "Jestem humanistą, kocham pokój, ale Saddama było trzeba
powstrzymać". Naprawdę wierzysz w to, że większość ludzi nie wie, o co
tutaj naprawdę chodzi?
> Że 'aborcja jest prawem kobiety' pewnie słyszałeś.
>
A owszem. Tyle że w tej formie to wyłącznie od tzw. obrońców życia.
> Mój brzuch, moja
> decyzja - ta postawa jest akceptowalna,
Dziwi Cię to? Ludzie zwykle nie lubią, jak ktoś chce decydować za nich -
zwłaszcza jeśli nie dostają nic w zamian, a mają ponosić kosekwencje.
> przynajmniej przez zwolenników
> aborcji.
Nie akceptują jej chyba wyłącznie mordercy ciężarnych kobiet (a co, ja
też słyszałem o erystyce).
> Postawy wobec wojny i aborcji nie są nawet podobne.
>
Jeśli w jednym przypadku bierzesz to, co ludzie mówią, a w drugim to, co
robią, to rzeczywiście nie są.
--
Jarek
Kamil 27.11.98, Police
To tylko moje prywatne opinie.
|