Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!newsgate.onet.pl!niusy.
onet.pl
From: i...@s...pl
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Żyć ze świrem...
Date: 8 May 2004 11:01:04 +0200
Organization: Onet.pl SA
Lines: 88
Message-ID: <7...@n...onet.pl>
References: <x...@n...onet.pl>
NNTP-Posting-Host: newsgate.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.test.onet.pl 1084006864 8424 213.180.130.18 (8 May 2004 09:01:04
GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 8 May 2004 09:01:04 GMT
Content-Disposition: inline
X-Mailer: http://niusy.onet.pl
X-Forwarded-For: 62.111.213.67, 192.168.243.38
X-User-Agent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 6.0; Windows NT 5.0; .NET CLR 1.1.4322)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:269166
Ukryj nagłówki
natek w news:xn0di0lj7jiusc007@news.onet.pl
> Ja miałam na myśli inny rodzaj problemu.
> Coś w rodzaju choroby z braku miłości.
> Nie chodzi mi o osądzanie, kto jest winien. Niedopasowanie chyba.
> Takie związki, o których mówię, często trwają, nie rozpadają się.
> I znam sporo takich. Czasem pojawia się choroba, a czasem
> "tylko" chroniczny smutek. Właśnie przez to, że "nie ma winnych",
> bo oboje w zasadzie są w porządku, taka beznadzieja często trwa.
> I wszystkim strasznie zależy, żeby ten stan utrzymać, "no bo to
> takie zgodne małżeństwo".
>
> * Natek
Mam mały zasób doświadczeń jeśli chodzi o związki osób z tzw. dystymią
a ta forma depresji najbardziej mi tu pasuje.
Tak więc mogę tylko pogdybać.
Depresja (przynajmniej w ujęciu psychologii poznawczej)
jest zaburzeniem funkcji wykonawczych
czyli różnych 'metod' czy sposobów osiągania ważnych
celów co skutkuje obniżeniem nastroju.
Wydaje mi się, że problem o którym piszesz
zaczyna się już w momencie doboru partnera:
Osoba z dystymią - zgodnie z interpretacją
poznawczą powinna już w momencie w którym
zaczyna umawiać się na randki rezygnować
z partnerów naprawdę dla niej atrakcyjnych
w przeświadczeniu, że na takich jej nie stać.
Zamiast usiąść przy barze i
zalotnie spoglądać w stronę najpiękniejszego
w całej wsi Franka (i uznać go za głupiego
gdy jakimś cudem się nie zainteresuje)
pokręci się gdzieś w słabiej
oświetlonych rejonach dyskoteki
gdzie plączą sie autsiderzy, z których
może jeden w końcu się przełamie.
Od samego początku będzie więc zasadnicza
rozbieżność między tym czego chce się na prawdę
a tym co decyduje się wziąć od życia.
To zabawne, ale ludzie zdrowi w badaniach samooceny
ujawniają zwykle samoocenę nierealistyczną
- nieznacznie zawyżoną.
Osoby z przewlekłym niewielkim zaburzeniem
nastroju (jak w dystymii) mają realistyczną
samoocenę.
Chyba ciężko jest żyć ze świadomością
że partner już na dzień dobry nie jest
tym o kogo w rzeczywistości chodziło.
Kolejny problem to interpretacja samych
powodów bycia z partnerem.
W dystymii zapamiętuje się głównie
wydarzenia o negatywnym znaku
emocjonalnym. Zatem do "wielkiej księgi
załug i przewin członków rodziny"
osoba z dystymią dopisze głównie
te o wydźwięku negatywnym.
Butelka ich związku jest dla niej
stale do połowy pusta.
Po cóż wysilać się dla takiego kogoś-
kogoś kto powinien być kimś innym?
Po co całować go na powitanie,
po co kupować mu w sklepie
ulubione wino?
Po co uczyć dzieci, że
jest najwspanialszym
człowiekiem?
Ludzie zdrowi - nawet mając
niejasne poczucie
że partnerem mógł być ktoś inny
(bo prawie zawsze mógłby!)
skoncentrują się na dostrzeganiu
w tym kogo mają realnych wartości.
I pewnie je znajdą.
pozdrawiam
vonBraun
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|